26 listopada 2018

11. Porzucona


        Dwa miesiące później.

Poczułaś jakby poraził cię piorun i sparaliżował całe ciało. Bezwiednie wyobraziłaś sobie ostrze utkane z chidori. Nie mogłaś wyrzucić tego obrazu z głowy od pamiętnego spotkania na Moście Nieba i Ziemi. Sasuke krył się gdzieś na granicy twojej świadomości, ale nawet w najmniejszym stopniu nie przypominało to nastoletnich marzeń. Stał się sennym koszmarem.
Zamarłaś z książką w dłoni. Medyczne ekscesy – wyjątkowo durna pozycja, skupiała się na roślinach i to w dodatku niezwykle nieprzydatnych, o słabym działaniu. Nie rozumiałaś, czym kierował się autor tworząc te pomyję i nadając jej podobny tytuł. Ekscesy skupiały wiedzę na temat flory, która leczyła kaszel i wysypkę.
Co powiedziałeś? – zapytałaś. – Powtórz dokładniej.
Zawahał się.
Zadziwiające, w jak łatwy sposób zaakceptowałaś obecność starszego Uchichy w swojej głowie. Znałaś jego historię, jednak kłamstwa wpajana od najmłodszych lat nadal krążyły gdzieś w podświadomości. Morderca, zbrodniarz – podpowiadał rozsądek i nie mogłaś się z nim nie zgodzić. Grzech, który popełnił, nie sposób usprawiedliwić wielkimi ideami. Zaczęłaś myśleć o nim jak o osobnym bycie, kimś nowym i nieznanym. Nie potrafiłaś użyć jego imienia, to było zbyt dziwne. W wspomnieniach nadal pobrzmiewał szept Sasuke, że to właśnie Itachi jest winien wszystkiemu. Brzmiał wówczas, jakby obarczał go całym złem tego świata.
Jestem idiotką. Czemu nadal czuję się, jakbym była cokolwiek winna temu dupkowi?
Biały blask błyskawicy ponownie pojawił się pod opuszczonymi powiekami.
Hoshikaki nie żyje – podjął po chwili. – Zginął z ręki Naruto. Zdaje się, że z grupką konoszan tropili Kisame.
Uchiha zamilkł, wyczuwając zmianę twojego nastroju. Ścisnęłaś dłoń, mocno wbijając paznokcie w tekturową okładkę książki. Jak dobrze, że to pomyłka a nie podręcznik z prawdziwego zdarzenia, bo nie myślałaś nad tym, co robiłaś; zawsze szanowałaś książki. Byłaś wściekła i czułaś się zdradzona. Zamknęłaś oczy i wyobraziłaś sobie, że ostrze z błyskawic jednak cię przebija, a Naruto, zamiast pomścić swojego kompana, kroczy żeby zamknąć Sasuke w braterskim uścisku.

Uzumiaki miał ten cholerny wyraz twarzy – zadowolony do granic możliwości. Leżał na szpitalnym łóżku cały zabandażowany, oszczędzili tylko twarz. Najpewniej zdążyła się zagoić jako pierwsza w nieludzko zatrważającym tempie.
Obok stał Lee, podtrzymując się na kulach. Całe jego ciało drżało. Śmiał się, jednak było widać, że każdy oddech sprawiał mu ból. Musiał mieć połamane żebra. Uśmiechali się po szczeniacku i bezmyślnie, nieświadomi konsekwencji wynikających z ich wybryków. Naruto miał w sobie Lisa, ale to wcale nie oznaczało, że nie można go było zabić. Wystarczyłoby zrobić to wystarczająco szybko, żeby nie mógł się zregenerować. Taką przynajmniej miałaś hipotezę.
Nawet nie zauważyli, że obserwujesz ich przez szybę w drzwiach sali szpitalnej. Zagryzłaś szczękę do bólu.
– Wynoś się, Lee – wycedziłaś przez zaciśnięte zęby.
Nie pytał. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy i starał się jak najszybciej uciec z pomieszczenia. Jego ruchy były ociężałe i niechlujne – tak bardzo różne od tych, które towarzyszyły mu na polu walki. Gdyby nie wściekłość, która cię wypełniała, zastanowiłabyś się, czy będzie w stanie dalej walczyć.
– Nie masz mi nic do powiedzenia?!
Naruto milczał.
Cholerny bachor. Czy on nie rozumie, że Akatsuki poluje na jinchuuriki?
Podczas tych miesięcy bałaś się zapytać głosu w głowie, co planują. Nie chciałaś usłyszeć, że osoba, przez którą wylewasz łzy, zamierza pojmać i zabić twojego przyjaciela niczym dzikie zwierzę, z którego uczynią trofeum. Koniec końców najpewniej niczego byś się nie dowiedziała.
– Brzask to nie zgraja przypadkowych shinobi, a wykwalifikowani zabójcy, którzy są ścigani za morderstwa. Coś ty sobie myślał? Zobaczyłeś jednego z tych przybłęd gdzieś na ulicy i pomyślałeś: „O, powalczę sobie, a co?”
– Nie tak było. – Brzmiał jak zbesztane dziecko, przyłapane na gorącym uczynku.
– W takim razie mnie oświeć, proszę!
– Zaplanowałem to. Sai dowiedział się tydzień temu gdzie ten facet będzie. Musiałem... coś sprawdzić.
– Dokładniej.
Patrzył przed siebie nerwowo i niepewnie.
– Musiałem go wypytać... o coś.
Och, oczywiście.
Zacisnęłaś dłonie na ramie szpitalnego łóżka, aż pobielały ci knykcie. Nie zwróciłaś uwagi na ból, starałaś się zdusić wściekłość.
Musiało chodzić o Sasuke, jakżeby inaczej? Powiedziałaś, że go powstrzymasz, dlatego przez cały ostatni tydzień cię unikał. Z jednej strony to dobrze, że członek Akatsuki nie żyje – organizacja stwarzała mniejsze zagrożenie dla Naruto i jemu podobnym. Ale nie mogłaś uwierzyć, że coś przed tobą zataił. Zwłaszcza on nie mógł okazać się obłudnym kłamcą, który zostawi cię na lodzie bez słowa lub karmiąc pustymi frazesami. Taki mógł być Sasuke, Tsunade, a nawet twoja matka, ale nie Naruto – ten dobroduszny i na swój sposób ujmujący chłopak, który zawsze miał w zanadrzu szczery uśmiech i miłe słowa prosto z serca.
Usiadłaś na łóżku, bo kolana zaczęły ci drżeć nieporadnie. Bałaś się, że traciłaś go na zawsze.
– Dlaczego mi to zrobiłeś? – zapytałaś, a twój głos brzmiał równie sucho i rzeczowo, co słowa Sasuke wypowiedziane raptem dwa miesiące temu.
– Zrozum. Przecież jest moim przyjacielem, dattebayo!
– To kim ja jestem, do cholery? – krzyknęłaś.
– Przecież nie będę wybierał!
– Już to zrobiłeś. Stawiasz go ponad mnie, mimo że ja ciągle jestem w tej pieprzonej wiosce. Czekałam na niego, ale i na ciebie, nie rozumiesz tego? Starałam się podtrzymywać więź między nami, a ty traktujesz mnie jak idiotkę, którą można zbyć bez słowa wyjaśnień. A później wrócić, jak nigdy nic z głupkowatym uśmiechem na ustach i rzucając na prawo i lewo „wybacz Sakura-chan, to nic”. Ewentualnie w zaplombowanej trumnie, bo po walce z następną osobą z księgi Bingo twoje ciało nie będzie nadawać się do oglądania. Hoshigaki był z nich wszystkich najsłabszy, ale doskonale wiem, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Rzuciłbyś się na każdego z nich. Los znów ci sprzyja, ale to nie zmienia faktu, jak to załatwiłeś.
– Nie sprawisz, że się zmienię, Sakura.
Popatrzyłaś mu w oczy – były boleśnie pewnie siebie i harde, tak jak w chwili, kiedy po raz pierwszy składał ci przysięgę. Wyobraźnie ostrza utkanego z chidori, które przeszywa cię na wylot (i nikt nie przychodzi z ratunkiem) zdawało się coraz bliższe.
– Sakura-chan, on zabił Orochimaru! Sasuke go pokonał, jest wolny! Sai mówi, że znaleziono go dwa tygodnie temu i z ran wynika, że uśmierciła go jedna z technik sharingan!
– To świetnie – powiedziałaś. – Takich słów oczekujesz, tak? W takim razie powiedz mi Naruto, gdzie on jest teraz? Czemu nie wrócił?
Wyglądał jakbyś uderzyła go w twarz.
– Jeszcze wróci…
Dotknęłaś jego śniadej skóry na policzku. Gest ten był pełen matczynej czułości. Wiedziałaś, że następne słowa do niego nie dotrą, nie zrozumie od razu, ale była to ostatnia deska ratunku.
– Do końca miałam nadzieję, że przejrzysz na oczy i zobaczysz jak nas traktuje i ile dla niego znaczymy. Ale pozostajesz ślepy, nic na to nie poradzę. Usunę się, bo dobrze wiem, że gdybyś musiał, wybrałbyś jego życie zamiast mojego.
Nie słuchałaś krzyków Naruto, wybiegając ze szpitala.
Podświadomie wiedziałaś o tym od zawsze. I to była prawda. Cholernie bolesna i dołująca, ale jedyna właściwa.

– Słuchaj mnie uważnie Uchiha. Co zamierzacie zrobić z Naruto?
Nie zwykłaś się odzywać się w ten sposób do nowego towarzysza, zazwyczaj sam wyłapywał myśli, na które chciałaś uzyskać odpowiedź. Czułaś ciepło na policzkach, bo nigdy nie użyłaś tego nazwiska tak wrogo i niegrzecznie.
Planują pozbawić go demona.
Przez sekundę pomyślałaś, że to doskonały pomysł, tak wiele by ułatwił. Co prawda, musiałby znacznie bardziej uważać podczas walk, do tego można się jednak przyzwyczaić. Większość wioski (lecz nie wszyscy, niektórzy ludzie już nie pójdą naprzód) ujrzałaby go w innym świetle. Tytuł Hokage nie byłby na wyciągnięcie ręki, ale o wiele bliżej niż plany dziecka z zamkniętą w nim bronią masowego rażenia…
Umarłby po tym.
Oczywiście o tym wiedziałaś, ale marzenia zawsze były darmowe.
Wątpię jednak, żeby do tego doszło.
Stanęłaś raptownie na środku ulicy, a jakiś mężczyzna około trzydziestki uderzył w twoje plecy. Obszedł cię dookoła, mrucząc pod nosem groźby i przekleństwa.
– Dlaczego?
Akatsuki niedługo upadnie.
Miałaś ochotę skakać z radości, ale pamiętałaś ten wzrok, który mówił, że w razie konieczności to nie ty będziesz pierwszym wyborem Naruto. Nie umiałaś się cieszyć.
Propozycja Sasoriego jest nadal aktualna.
– Chcę zostać sama.

– To zabawne.
Żaden z Korzeni Danzo nie odważył się odezwać bez uprzedniego pozwolenia.
Chłopiec Uchihów miał czelność wysłać do niego wiadomość, w której żądał spotkania. Był wystarczająco bystry, żeby wkraść się do jego kryjówki na tyle głęboko, aby otrzymał list. Musiał wpaść w ręce osoby ustawionej odpowiednio wysoko w hierarchii, żeby wiedziała z czym ma do czynienia i jak ważna to była informacja.
Orochimaru wygadał się dzieciakowi. To było dla niego nie lada zaskoczenie. Gad zazwyczaj wydawał się godny zaufania, jeśli chodziło o odpowiednio ważne sprawy. Jednak fakt, że znaleziono go martwego mógł mieć na to jakiś wpływ.
Nieznaczny wpływ. Stawiam wszystko, że gdyby tylko tego pragnął, zabrałby sekret do grobu.
Uśmiechnął się. Prędzej czy później sam chciał się wybrać po Sasuke, ale skoro sam podawał się jak na tacy, Danzo nie miał wyboru. Chyba najwyższy czas, żeby uzupełnił swoją kolekcję.

Nikt nigdy nie zatrzymywał cię, kiedy kroczyłaś korytarzami siedziby Kage. Strażnicy witali się radośnie, otwierając przed tobą drzwi z uśmiechem – życzliwi i nie oczekujący niczego w zamian. Byli starsi od Kakashiego o dobre piętnaście lat. Ciekawe, czy to tu trafiają shinobi, kiedy się starzeją, ale nie są w wystarczająco sędziwym wieku na emeryturę, jednak zawadzają na froncie?
Minęłaś biurko Shizune. W pierwszej chwili nawet nie zorientowała się, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Była dobrym medykiem, ale wojownikiem raczej marnym. Gdyby oceniano was przez pryzmat umiejętności bojowych, stałaby przed drzwiami budynku, witając przybyłych.
Spostrzegła twoją postać dopiero, kiedy zaczęłaś szarpać za drzwi od gabinetu Tsunade.
– Sakura! – krzyknęła.
– Chcę z nią porozmawiać.
– Chwilowo nie można…
– Złożyłam wypowiedzenie w szpitalu.
– Oszalałaś?
– I chcę brać udział w misjach. Dlaczego urzędnicy w biurze powiedzieli, że nie mogą dać mi żadnej?
– To nie takie proste…
Szarpałaś drzwi, ale były zamknięte.
– Hokage-sama nie ma w gabinecie. Sakura-chan, trudno mi to powiedzieć, ale zostałaś oddelegowana w stan spoczynku.
– Co, do cholery?!
– Dobrze ci radzę, żebyś wróciła do szpitala i kajała się, prosząc o przywrócenie posady.
W progu stanęła Tsunade, a jej oczy ciskały gromy. Nie potrafiłaś zrozumieć czym sobie zasłużyłaś na takie traktowanie, nawet wstawiennictwo Kakashiego nic nie pomogło.
– O co tu chodzi? Dlaczego jestem zamknięta w wiosce?! – krzyknęłaś.
– Ponieważ tak chcę. Masz się szkolić na przyszłego ordynatora.
– A jeśli odmówię?
Na jej twarzy pojawił się wyjątkowo odpychający uśmiech.
– Zawsze możesz pójść w ślady rodziców. Jeśli masz zaoszczędzone pieniądze, może uda ci się odkupić sklep.
Podeszłaś parę kroków, a każdy fragment jej ciała spiął się gotowy na ewentualny atak. Zamiast tego popatrzyłaś na nią smutno.
– Dlaczego mi to robisz, sensei? To trwa już rok. Nie widzisz, że ja nie chcę tego pieprzonego szpitala? – Głos miałaś nadzwyczaj spokojny i opanowany. Nie rozumiałaś, czym zasłużyłaś sobie na jej wrogość.
Uciszyła cię gestem dłoni.
– Kishimoto-sensei niedługo odejdzie na emeryturę, a ja nie zamierzam od nowa szkolić jakiegoś medyka, żeby mógł przejąć po nim tytuł. Zostaw te wywody dla siebie i zachowuj się jak dorosły, poważny człowiek. Dostrzeż szansę, którą ci daję i doceń ją. Rozmowę uważam za skończoną.

Znów dobijałaś się w te stare, obleśne, zielone drzwi, od których farba odchodziła całymi płatami. Prawdę mówiąc, już nawet w połowie nie miały swojego pierwotnego koloru.
Nigdy byś nie pomyślała, że wioska stanie ci się tak obca. Ponownie byłaś sama. Naprawdę nie mogłaś zrozumieć czym kierowała się Tsunade. Jej zachowanie było dziwne i absurdalne, nastąpiło z dnia na dzień. W żaden sposób nigdy nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego nagle nie znajduje dla ciebie czasu. Kiedy ktoś bliski sercu, druga matka, odsuwa cię od siebie, to chyba oczywiste, że chcesz poznać powód. Głęboko w sobie ukryłaś wątpliwości, że być może nigdy nic dla niej nie znaczyłaś, że może byłaś tylko nośnikiem, na który może przelać swoją wiedzę. Jednak ta cicha myśl coraz częściej pragnęła wybrzmieć głośniej. Gdyby czuła cokolwiek, nie mogłaby tak po prostu zapomnieć, prawda?
Skrzywiłaś się. Szczerze mówiąc, irytowało cię bycie kobietą. Dwa najbliższe przykłady żeńskiego autorytetu były po prostu kpiną. Co za mistrz i co za matka zostawiają swoją podopieczną?
Byłaś całkowicie pewna, że nigdy nie zapragnisz mieć dziecka. Ich ideologia cię zepsuła. Nie chciałaś zniszczyć komuś życia, tak jak zrobiono to tobie. Twoi najbliżsi przyjaciele również nie mieli członków rodziny, ale żaden z nich nie opuścił swojego dziecka dobrowolnie.
– Sakura-san! Co za spotkanie!
Podniosłaś wzrok na Gay'a. Wieczny uśmiech gościł na jego twarzy. Chociaż nie wyglądali zbyt szykownie, to zawsze lubiłaś jego i Lee. Mieli w sobie nieposkromione pokłady optymizmu.
– Niestety Kakashie'go nie ma w domu.
– Wiesz gdzie go znajdę, sensei?
– Tsunade-sama wysłała go na misje. Ma sprawdzić południowe granice Kraju Ognia, podobno doszło tam do jakiegoś incydentu. Musiał ruszyć z miejsca, tak jak stał, wziął ode mnie tylko kilka tabletek militarnych twojej roboty. Możesz mi sprawić nowy komplet? Nie mam już ani jednej.
– Oczywiście.
– Hokage przerwała nam pojedynek – siłowaliśmy się na rękę. Już niemal go miałem, ale trwał dzielnie, mimo drżenia, jak na mojego rywala przystało!
– Wiesz może kiedy wróci?
– Niestety nie. Dał mi klucze, żebym zamknął wszystkie okna w domu. Może ty byś to zrobiła? Dobrze wiem, jak ważna jest relacja łącząca mistrz i ucznia, a małe gesty pomagają w jej umacnianiu!
– Niestety... – urwałaś. Twoje usta niosły następne słowa, sama byłaś nimi zdziwiona. – Niedługo wyruszam na mały trening. Nie wiem, czy będę w wiosce, kiedy się pojawi. To byłoby kłopotliwe, gdyby nie mógł korzystać z własnego mieszkania.
– Ach, tak! Ja właśnie wróciłem z dwutygodniowej misji, także przez kilka następnych dni mam wolne. Dobrze myślisz, lepiej, żeby zostały u mnie! Bądź zdrowa, Sakura-san!
          Czyli podjęłam decyzje?


Maaaadara-sama~
[Początkowo myślałam, że ta słodka dziewczynka na środku to Sakura, ale nie... To Itachi xD]

Jakoś nie specjalnie mam coś do powiedzenia o tym rozdziale. Może tylko tyle, że czytając go piąty raz z rzędu Sakura mnie trochę zirytowała. Chociaż nadal mam w głowie, że pisząc tamtą scenę (w szpitalu) próbowałam oddać jej złość, że po raz kolejny ktoś się od niej odwraca, to ten dialog mógł wyglądać nieco inaczej. No ale nie mam na niego lepszego pomysłu.

Ponieważ brak mi trochę opowiadań o postaciach spoza głównej linii kanonu, ostatnio nieco poszperałam. Jeśli ktoś ma ochotę zagłębić się w historię o Gaarze z Pustyni, gorąco zapraszam na blog imienniczki!

Buziaki~

10 komentarzy:

  1. Kolejny rozdziaaał w ten paskudny poniedziałkowy poranek!
    Według mnie scena w szpitalu była napisana dobrze. Ja się Sakurze nie dziwie, że się wkurzyła. Sasuke, matka, Tsunade, nawet Kakashi - ona teraz nie ma nikogo. Mam nadzieję, że chociaż Itachiego będzie mieć hiehie :D
    Tak z ciekawości - przewidujesz trzecią część opowiadania? ;)
    A obrazek zajebisty, też uwielbiam Madarę-sama :D
    Pozdrawiam cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, planuje, żeby opowiadanie miało 30 rozdziałów (plus 2 specjale na koniec serii) i epilog osobno. Ogólnie myślę jeszcze czy nie zrobić 2 lub 3 epilogow z punktu widzenia innych osób... Ale to nic pewnego.

      Usuń
  2. Jeeej! Zbliża się spotkanie :D To przykre, że wszyscy są zostawili... Ale za to niedługo spotka się z Itachim! Podoba mi się jak pokierowałaś tą akcją. Czytałam kilka historii tego typu właśnie że Sakura odchodzi z wioski i dołącza do Akatsuki, ale to nigdy nie miało dobrego uzasadnienia, a tutaj widać, że wioska się zepsuła, że tak na dobrą sprawę nie ma już nikogo na kogo mogłaby liczyć (nooo jest Kakashi, ale aktualnie niedostępny) no i poznała prawdę przed opuszczeniem wioski z własnej woli więc ma to większy sens niż w innych historiach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się ciesze, że ktoś to zauważył! Właśnie o to mi chodziło. Też mam za soba parę takich blogów. W jakim świetle to stawiało naszego bohatera, kiedy mimo rodziny, przyjaciół, mistrzów, odchodziła do Brzasku? Niekiedy ją porywano i to już samo w sobie było lepszym rozwiązaniem, kiedy stawiała opór i walczyła, ale przeważnie trwało to kilka chwil i już więcej nie próbowała uciekać xD

      Usuń
  3. A ja miałam wrażenie, że Ty podświadomie od dawna starasz się wpędzić Sakurę w tak emocjonalnego doła, że będzie w stanie, chcąc samodzielnie pokierować swoim życiem, zgodzić się na propozycję Sasoriego!
    I moje przeświadczenie znalazło udokumentowanie w tym rozdziale! Najpierw ten lekkomyślny Naruto, później ta wredna, twarda Tsunade ( której zachowanie mnie mega intryguje, ale o tym zaraz), a na koncu brak Kakashiego w wiosce.

    Lecąc dalej, mam nieodparte wrażenie, że Tsunade coś wie. Że coś podejrzewa, nie wiem. Może w kwestii tego, że Sakura wtedy, w szpitalu ich okłamała? w każdym razie jej zachowanie wydało mi się dość niepokojące.
    Jest służbistką, okey. Ale jak sama Haruno stwierdziła, zmieniła sie przecież w przeciągu kilku dni.
    Na dodatek ten chamski zwrot "Nie będę szkolic drugiego medyka".
    Na miejscu Sakury, też spierdalałabym w podskokach w miejsce, pełne innych perspektyw.

    Inna sprawa.
    Fajnie, że dopuszcza do świadomości z kim sobie tak potajemnie rozmawia. Jeszcze lepiej, że ich relacje są takie.. przyjazne? Albo może raczej, że się tak gładko tolerują wzajemnie?
    Nie wiem. W każdym razie, te dialogi wydają mi sie takie odpowiednie, takie mega na miejscu.
    Podoba mi się, że Sakura nie próbuje się go wyprzeć, tylko odważnie podejmuje rozmowę. Ba, nawet zadaje pytania.
    Myślę, że tym czynem tylko rośnie w oczach Itachiego.
    Nie mogę się doczekać ich wzajemnej relacji na siebie!
    I zarazem jestem pełna podziwu, że w aż 11 rozdziałąch (no, może troche mniej) byłaś w stanie mieć Sakurę w wiosce i Itachiego na banicji, a przy tym cały czas ich ze sobą kontaktować.
    Nie lada wyczyn, wymagający ogrooomnej wyobraźni!

    Podziwiam, szanuje, czekaaaam!
    Temira.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow... nie spodziewałam się tego miłego gestu! Bardzo dziękuję za polecenie! :)

    Podoba mi się, że nie walnęłaś od razu, od początkowych rozdziałów, wszystkich powodów, dla których Sakura miałaby odejść. Sądzę też, że każdy powód z osobna byłby możliwy do zaakceptowania, ale wszystkie razem zaważyły. Bardzo dobrze obrazuje to trudność w podjęciu decyzji, ale równocześnie jej nieuchronność.

    Sposób komunikowania się z Itachim jest bardzo zmyślny, ale też przerażający. Jeśli wyobrażę sobie, że ktoś ot tak, mógłby wchodzić do mojej głowy... Przerażające ;) Najbardziej złowieszcze zdanie "Nie zwykłaś się odzywać się w ten sposób do nowego towarzysza, zazwyczaj sam wyłapywał myśli, na które chciałaś uzyskać odpowiedź". Srałabym ze strachu, gdyby ktoś mógł mi tak robić.

    Nie mogę się doczekać dalszego pojawiania się Itachiego! Ta tragiczna postać zasługuje na odrobinę spokoju i szczęścia ;)

    Jeszcze raz dzięki za zareklamowanie mojego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh. Bardzo podobał mi sie rozdział. Spokojny, jeśli chodzi o akcje, ale bardzo wiele wnosi do historii. To bardzo wielki plus!
    Uwielbiam te momenty, gdy Sakura rozmawia z Itachim w myślach. Wywołuje to we mnie naprawde fascynujące uczucia. Nie są blisko, pominąć ich przeszłość. A jednak on ma wgląd w jej myśli. Ten brak prywatności (mimo, ze nie zawsze słucha) naprawde wpływa na świadomość czytelnika.
    Ah! Zdenerwowałam sie na Tsunade. Ta frustracja zostać postawionym przed faktem dokonanym jest najgorsza! I to, jak zachowała sie Sakura jest naprawde zrozumiałe.
    No i właśnie czekałam na ten moment! Tak!
    Jak przeczytałam ostatnie zdanie to juz automatycznie chciałam iść z rozdziałem dalej i takie... Zaraz.
    Więc pisz, pisz kochana! Bo niedosyt został ogromny, zwłaszcza że wlasnie teraz zaczyna sie pewien ważny rozdział. Dla nas wszytskich. Heheh. :3
    Trzymaj sie!

    Ps. Tez myslalam na początku, że ten mały Itachi jest dziewczynką. XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Scena w szpitalu była genialna i moim zdaniem Sakura zachowała się tak, jak powinna. Skoro Naruto wybrał Sasuke i odwrócił się od niej, to ona powinna zrobić to samo z nim. Jeśli Naruto ma zamiar ryzykować życiem, to niech to robi wyłącznie swoim i niech nie miesza w to Sakury.

    Strasznie mnie wkurzyła Tsunade, nawet jeszcze bardziej niż Naruto. Jak ona śmie dyktować Sakurze, co ma robić i kim ma być, no jak... Ogólnie to mam wrażenie, że chyba podmienili Tsunade... XD Coś mi tu śmierdzi. Nie pasuje mi to, że Senju najpierw była do rany przyłóż, a potem nagle się odsunęła od Sakury i kompletnie ją olała. Coś się musiało stać, prawda? :)

    Szkoda mi Sakury. Wszyscy mają ją gdzieś i wcale nie dziwię się jej decyzji o odejściu na "trening". :D Czytałam wiele opowiadań o Sakurze w Akatsuki, ale w żadnym z nich nie było dobrego powodu do opuszczenia przez nią wioski, a ty ładnie nam to zaprezentowałaś i twoje podejście moim zdaniem idealnie pasuje. Jestem ciekawa, w jaki sposób na jej odejście zareaguje reszta, a w szczególności Kakashi, bo wydaje się on być jedyną osobą w wiosce, która przejmuje się Sakurą.

    O wtf, też myślałam, że Itachi jest dziewczynką. XD
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! Ha! Teraz wszyscy zobaczycie, co zrobi Sakura!
    Trochę mi przykro, że zerwała przyjaźń z Naruto, ale tak naprawdę miała rację. Nie oszukujmy się, to uczucie, którym Naruto darzy Sasuke jest bardzo utopijną przyjaźnią. Szczególnie, że w tym świecie zabił Orochimaru i teoretycznie się uwolnił, więc powinien wrócić. Wiadomo, my wiemy, że nie, bo poznał prawdę o Itachim, ale Sakura i Naruto o tym nie mają pojęcia.

    Te relacja Sakury i Kakashiego! Roztapiam się! I ten niczego nie podejrzewający Guy. Oby nikomu się nie wygadał, że przecież Sakura jest teraz na jakimś treningu.

    Tsunade naprawdę mnie zdenerwowała. Czyli ten ordynator ma na nazwisko Kishimoto? Hahahh uśmiałam się xD Mam wrażenie, że Tsunade ma jeszcze jakiś powód, żeby zatrzymać Sakurę w wiosce, o którym nie chce powiedzieć.
    Robi się coraz ciekawiej!

    I te memy pod każdym rozdziałem! To jest ZŁOTO!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kajam się nisko. Bardzo długo mnie u ciebie nie było. Ale powoli wracam. Na razie czytam główną historię, do tych partówek wrócę potem.
    Rozdział bardzo mi się podobał. W ogóle, podoba mi się, jak to, co dzieje się wokół Sakury wyraźnie na nią wpływa. Widać, że nic nie rozumie i zaczyna czuć się odrzucona. Tu Naruto, z którym się pokłóciła, tam Tsunade, któr traktuje ją obco. Nie dziwię się, że w głowie Sakury zawitała myśl o opuszczeniu Konohy.
    Rozdziały postaram się nadrobić w najbliższym czasie, ale na pwno mi chwilę zajmie. Przepraszam za to moje ociąganie się. :c

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona