22 października 2018

7. Most Nieba i Ziemi


W szaleńczym tempie biegliście przez las. Mokre gałęzie i konary drzew nie ułatwiały przeprawy. Musiałaś używać chakry, aby nie ześlizgnąć się z ich powierzchni. Widziałaś, jak stopy Naruto nieustannie emitowały niemal niewidoczną niebieską mgiełkę. Nie mogłaś być tak nierozsądna. Nie miałaś jego niewyczerpanych pokładów mocy, więc uwalniałaś odrobinę energii tylko przy zetknięciu z powierzchnią, by w następnej sekundzie zablokować chakramy.
Rozpoczął się drugi dzień wyprawy. Niecałą godzinę temu minęliście granice Wioski Traw. Myślałaś, że dostanie się do środka będzie dużo trudniejsze, jednak nadal nie napotkaliście nikogo na swojej drodze. Kusa-Gakure była jedną z bardziej skrytych i tajemniczych osad. Nie przynależała do żadnego kraju, będąc całkowicie samodzielna. Pozbawiona zwierzchnictwa lorda feudalnego była znikomym zagrożeniem dla innych osad shinobi. Niezależność dawała Kusie swobodę i wolność.
Skupiska drzew stawały się coraz rzadsze, dlatego musieliście zejść z ich gałęzi. Biegliście polaną wśród wysokiej trawy. Zazwyczaj sięgała do pasa, jedynak zdarzały się miejsca gdzie niemal całkowicie pochłaniała wasze sylwetki.
Z twarzy Naruto nie znikał uśmiech. Chyba naprawdę uważał, że wszystko potoczy się po jego myśli. Mieliście spotkać się ze szpiegiem Sasoriego, ale mimo to czekała was jeszcze długa droga do jakiegokolwiek kontaktu z Sasuke. Nie mówiłaś o tym głośno, bo nie widziałaś sensu w studzeniu jego motywacji. Miałaś tylko cichą nadzieję, że nie wystraszy przybysza jakimś głupim posunięciem. Element zaskoczenia był bardzo pomocnym narzędziem.
Skoro świt dotarliście w wyznaczone miejsce. Mieliście chwilę oddechu przed spotkaniem i ewentualną walką. Most Nieba i Ziemi był otoczony niewielkim lasem. Wiatr wiał w północnym kierunku, toteż mogliście podejść blisko, a ewentualne zagrożenie z południa zostałoby szybko wykryte przez zapach. Pogoda była iście wiosenna, mimo że kalendarzowo zbliżała się zima. Ciekawe czy ktoś was dostrzegł, kiedy podążaliście przez wioskę. Przez całą podroż zauważyłaś w oddali jedynie osadę rolniczą i ludzi, którzy nawet nie spostrzegli waszych sylwetek, poruszających się w szybkim tempie właściwym shinobi.
— Nienawidzę czekać, dattebayo!
Uciszyłaś blondyna ruchem dłoni, a on zatkał sobie usta ręką. Naruto z całą pewnością nie nadawał się do misji zwiadowczych i zasadzek.
— Szpieg w szeregach Orochimaru ma się tu zjawić w południe, więc musisz poczekać. Nie pójdziemy przecież szukać ich kryjówki i poprosimy, żeby przybył o kilka godzin szybciej na tajne spotkanie.
— Wiem, przecież wiem, Sakura-chan. Tylko jestem taki zniecierpliwiony! Jak to rozegramy?
Jego pytanie wywarło na tobie wrażenie. Jednak nie chciał bezmyślnie rzucić się na wroga.
— Użyjemy transformacji?
— To nie miałoby sensu.
— Przecież widziałaś tego gościa z Akatsuki. Nie mogłabyś się w niego zamienić, dattebayo?
— Nie wiemy, z kim będziemy mieć do czynienia, jednak zakładam, że będzie reprezentował pewien poziom umiejętności. Mógłby wyczuć, że stając przed nim używam chakry i łatwo się domyślić, że to przez technikę zamiany ciała lub klon jutsu.
— Co w takim razie?
— Poczekamy aż się pojawi, a potem użyjemy elementu zaskoczenia i spróbujemy go obezwładnić. Dopiero wtedy możemy wyciągnąć z niego jakieś informacje.
Naruto pokiwał głową z tym swoim nierozgarniętym wyrazem twarzy.
— Użyjesz swojej techniki podziału cienia, a kiedy go złapiesz, wkroczę ja i obezwładnię go ostrzem chakry. Nie będzie mógł się ruszyć. Nie podążę za tobą od razu, bo przeciwnik ma wiele możliwości do ucieczki — zamianę ciała, klona, genjutsu lub jakąś technikę masowego rażenia, którą zniszczy twoje kopię. Poczekam chwilę, żeby zbyt szybko nie zdradzić swojej obecności. Kiedy pomyśli, że jesteś sam może postanowi podjąć walkę.
— Nieźle, Sakura-chan. Plan godny Shikamaru. Zrobię wszystko, czego chcesz!
Pokiwałaś głową. Do Nary było ci daleko, dobrze zdawałaś sobie z tego sprawę. Gdyby tu był, wymyśliłby znacznie więcej niż dwie opcje. Nie byłaś strategiem, a to był tylko typowy schemat postępowania podczas zasadzki. Cóż, na więcej nie było cię stać.
Mijały godziny, rozstawiłaś parę pułapek w waszej okolicy. Były toporne, większość shinobi szybko je dostrzeże, jednak obejście zajmie dodatkowy czas. To była ich główna funkcja.
Kiedy słońce znalazło się na najwyższym punkcie nieba, postać odziana w czarny płaszcz wkroczyła na most. Zatrzymała się na jego środku i wyczekiwała.
Już otwierałaś usta, żeby ponaglić Naruto, ale w tej samej sekundzie kompan zniknął. Widziałaś jak wyskoczył w górę, a ptaki z sąsiednich drzew porwały się do lotu. Stał się jasną smugą, kiedy runął w dół w kompletnej ciszy. Zanim jego stopy dotknęły drewnianej powierzchni mostu, stał się armią — setkami kopii samego siebie. Klony zawirowały i pomarańczowe smugi, rozmazując się i łącząc, utworzyły lej, który wyglądał niczym ogniste tornado. Dopiero teraz zaczął krzyczeć i wydawać bliżej nieokreślone dźwięki, typowe tylko dla niego na polu walki. Chciałaś ruszyć się z miejsca, ale to wciąż nie był właściwy moment. Widziałaś czarny punkt, którym był informator. Unikał większości ciosów, a te celne, zamiast w niego, natrafiały na chropowatą powierzchnie pnia, kiedy używał jutsu podmiany. Zdawał się tańczyć w samym środku ognistego leja. Zdziesiątkował cieniste kopie Naruto i blondyn ponownie musiał użyć techniki. To w niczym nie przeszkadzało, miał przecież nieposkromione pokłady chakry. Wiedziałaś o tym od dawna, nawet przed wstydliwą tajemnicą wioski, którą wyjawiła dawna Tsunade, czułaś że Naruto jest inny niż wszyscy. Po mistrzowsku potrafiłaś dostrzec genjutsu, kontrolować chakre i wyczuć ją ze znacznej odległości. To oczywiste, że byłaś świadoma nierealnych pokładów mocy drzemiącej w nim.
Zagryzłaś wargę. Przybysz skutecznie blokował swoją chakre, tak, że nie mogłaś wyczuć z jak silnym przeciwnikiem się mierzycie.
Naruto wymierzył rasengan w czarną postać. Próbowała uskoczyć, jednak tylko na to czekały klony twojego towarzysza. Technika uderzyła w most, godząc nieco w konstrukcję, a sześć kopii Uzumakiego chwyciło przeciwnika, uniemożliwiając mu ucieczkę. To był właśnie moment, na który czekałaś. Ruszyłaś z miejsca i w przeciągu sekundy znalazłaś się w centrum walki. Twoja dłoń zalśniła zielonym blaskiem medycznego jutsu i uformowałaś ostrze chakry. Już niemal musnęłaś jego klatki piersiową…
Niemożliwe.
Nagle to poczułaś. Przybysz opuścił wszelkie zapory skrywające jego siłę. Znałaś tę energię życiową, ale to było zbyt nierealne.
Wraz z podmuchem chakry przeciwnika wzbił się w niebo dźwięk przypominający jazgot stada ptaków. Pioruny Chidori ugodziły w ciebie i Naruto, powalając waszą dwójkę na ziemię. Krzyczałaś, bo moc zdawała się przepływać przez ciebie tak długo, że wytrzymanie kolejnych sekund wydawało się niemożliwe. Wiłaś się po drewnianych wypukłościach mostu i w tej właśnie chwili chciałaś skonać, żeby tylko wszystko dobiegło końca. Pomyślałaś, że jeśli kiedykolwiek pojmą cię w niewolę, nie wytrzymasz nawet doby tortur.
— Minęło sporo czasu — powiedział, cofając technikę. Zdjął kaptur płaszcza, a jego krucze włosy powiewały na wietrze.
— Sasuke, przecież to my! — krzyknął Naruto. — Zabierzemy cię do wioski, wszyscy na już czekają!
Uchiha nie odpowiedział. Stał nieruchomo, nawet nie patrząc na wasze twarze. Jego oblicze pozostało bez wyrazu. Zacisnęłaś szczelnie powieki, a policzkiem przylgnęłaś do chropowatych desek. Nie chciałaś na niego patrzeć.
— Przyszedłem tu jedynie z polecenia Orochimaru. Zapomnijcie o mnie.
Naruto zaczął krzyczeć. Zawsze to robił bez względu na sytuację i miejsce. Wydawało ci się, że nawet na pogrzebie Trzeciego nie potrafił się zamknąć.
— Nigdy tego nie zrobimy, dattebayo! Jesteś naszym przyjacielem, draniu!
Nareszcie przestał się drzeć. Podniosłaś na jego spojrzenie. Miał szeroko otwarte, zamglone oczy. Podobnie do tych sprzed kilku, gdy zleciał z twojego okna. Widok był niemal zabawny, kiedy usta otworzyły się w pół-krzyku, nie wydając jednak żadnego dźwięku. Tak, sytuacja mogła być niemal komiczna, jednak strużka krwi spływająca spomiędzy warg i ostrze Chidori przebijające pierś, szpeciły jego komediowy wygląd.
Nie mogłaś teraz płakać, panikować czy krzyczeć. Zapomniałaś jak się to robi. Byłaś w stanie jedynie obserwować, jak Sasuke wyciąga drugą dłoń, a krzyk tysiąca ptaków po raz wtóry burzy spokój lasu. Błyskawica uformowała się w ostrze, które ruszyło w kierunku twojego serca. Jego oczy, poza czerwienią Sharingan, były całkowicie puste.



Kakashi zawsze był szybki. Sensei powiedział kiedyś (gdy pierwszy raz pokazał mu niemal dopracowane Chidori), że jego ciało porusza się zbyt szybko nawet dla jego własnego umysłu. Po tym jak zdobył Sharingan nareszcie mógł od początku do końca śledzić swoje ruchy. Nigdy nie próbował skopiować jutsu Latającego Boga Piorunów, chyba ze względu na szacunek dla techniki właściwej tylko dla Minato-sensei. Koniec końców nie była mu do niczego potrzebna, bo sam był jak błyskawica.
Kiedy po raz pierwszy usłyszał krzyk tysiąca ptaków, doskonale wiedział, co to oznacza. Chyba każdy shinobi pozna swoją technikę nawet po najdrobniejszym szczególe. Biegł w takim tempie, na jakie było go stać, ale kiedy poczuł pierwsze uderzenie chakry, zapomniał o ograniczających go limitach.
Ciekawe, czy właśnie w ten sposób czuje się Guy, otwierając kolejne bramy?
Zobaczył ostrze utkane z piorunów. Nie był materiałem na bohatera, ale gdyby musiał, umiałby poświęcić życie. Szczegół, że tylko dla niektórych osób. Jednak teraz nie było takiej potrzeby, bo najprostszym i najbardziej właściwym rozwiązaniem wydawało się złapanie klingi w dłoń. Tak też zrobił. Poczuł rozchodzące się po jego ciele ciepło, mimo że ręce go nieco parzyły, wydawało mu się, że piorun uzupełnia siłę, którą stracił podczas biegu.
Kakashi nie bał się niemal ostatniego z Uchiha, bo nie widział w jego osobie mściciela bez skrupułów, na którego się kreował. Chociaż faktycznie nienawiść napędzała jego działania, to pozostał chłopcem z Konohy. Po cichu był ciekaw walki, jaka mogłaby się między nimi wywiązać, ale nie było na to czasu. Widział kątem oka, w jakim stanie jest Naruto.
Sasuke nie zaszczycił go nawet słowem, tylko rozmył się w smugach czarnego dymu. Obejrzał się, będąc gotowy na obraz nieprzytomnej Sakury, ta jednak po raz kolejny go zaskoczyła. Patrzyła w miejsce gdzie wcześniej stał Uchiha bardzo trzeźwym wzrokiem, dość nieudolnie ukrywając na twarzy wyraz złości.
Chakra Kyūbiego unosiła się w powietrzu, a rana na piersi Naruto zaczęła goić się w zadziwiającym tempie. Kakashi spojrzał niepewnie na Sakure, zbyt szybko i nierozważnie, by tego nie zauważyła. Dziewczyna wydawał się nie być zaskoczona.
Najwyraźniej Tsunade zdążyła ją zaznajomić z paroma sekretami wioski.
Przez chwilę zastanawiał się, czy poznała tajemnice jego oka, które zostało mu ofiarowane. To jednak nie było miejsce i czas na takie przemyślenia.
— Nic mu nie jest – powiedziała. — Nie mam pojęcia, jak rana wygląda w środku, ale z obu stron już zdążyła się ładnie zabliźnić. Pewnie będzie nieprzytomny przez chwilę.
— To dobrze.
— Przyszedłeś po nas…
— Ach, głupie dzieci, czy to nie oczywiste? To niewybaczalne, że nie uwzględniliście mnie w swoim planie. Powiedz, myślałaś że pozwolę wam ruszyć na tak durnie zadanie — samym?
Uśmiechnęła się niepewnie.
— Chyba w tamtej chwili oboje nie myśleliśmy za dużo i emocje wzięły górę.
Nie musiała mu tego tłumaczyć, doskonale rozumiał i nie miał im za złe. Nadal byli dziećmi.
Wstała z opuszczoną głową i chwiejnym krokiem ruszyła w jego stronę.
Czyżby i ona ucierpiała podczas walki?
— Wiem, że jestem shinobi i takie zachowanie nie przystoi przy mistrzu, dowódcy i przełożonym. Ale proszę, pozwól mi na chwilę słabości.
Przylgnęła do jego ciała i nawet nie musiała się schylać, żeby wtulić twarz w klatkę piersiową mężczyzny. Kakashi nie był pewien, o co chodzi i co takiego powinien zrobić, kiedy zawładnął nią płacz.
Odruchowo pogładził ją po głowie, na co zaczęła zawodzić jeszcze głośniej. Jak oparzony zabrał dłoń. Spojrzał tempo na swoją rękę, jakby ona i ten łagodny gest mogły sprawić dziewczynie ból.
— Jak mógł? — wyszeptała gorzko. — Oczywiście, że mógł, przecież on może wszystko — dodała gniewnie.
Zrozumienie spłynęło na niego jak ciepły deszcz. To oczywiście musiała być miłość, ta przeklęta siła, motor napędowy całego świata, którego nie potrafił zrozumieć. Nigdy się nie zakochał ani szaleńczo, po szczeniacku, ani w sposób dojrzały i przemyślany. W jego życiu przewijały się kobiety, ale nigdy nie zostawały na stałe. Prawdziwie kochał tylko swojego ojca i dawną drużynę. Nie znał romantycznego uczucia, toteż nie potrafił pomóc dziewczynie na tyle, na ile chciał. Poczuł irracjonalną zazdrość. O niego żadna kobieta nie walczyła dłużej niż na czas, aż zabierze ją do łóżka. Przytulił Sakure jeszcze mocniej do siebie, nie zwracając uwagi na jej płacz. Nikt nigdy nie chciał pokochać jego duszy.
Przestań Hatake, to nie historia o tobie, skarcił się.
Pozwolił jej szlochać w swoich ramionach, kiedy jej serce drżało jakby miało rozlecieć się na milion drobnych kawałków. Czuł ulgę, że jego podopieczna nareszcie pozbyła się uczucia, które mogło sprowadzić na nią nieszczęście, jak na wielu przed nią. Cieszył się, że była o krok dalej od śmierci. Nie chciał już tracić bliskich mu osób.
Kołysał ramionami aż zapadł zmrok. Później zabrał dwójkę swoich uczniów w drogę powrotną do wioski. Długo potem uświadomił sobie, że tego dnia po raz ostatni traktował ich jak dzieci. Po tym wydarzeniu wkroczyli w dorosły świat i musiał się z tym pogodzić.



Naruto leżał w twoim łóżku wciąż zbierając utracone siły. Zazwyczaj regenerował się bardzo szybko, ale nie pamiętałaś, by był kiedykolwiek tak bliski śmierci.
Dobre sobie, pomyślałaś. Mogę przysiądz, że kiedy dotknęłam jego klatki piersiowej w pierwszej sekundzie nie czułam bicia serca.
Na szczęście był lisi demon, który nie pozwolił mu odejść. Nie wiedziałaś jakie mógł mieć plany, o ile ten niszczycielski byt ma coś na wzór świadomości. Być może zadziałał instynkt i kojarzył śmierć swojego Jinchūriki z niebezpieczeństwem. Nie miałaś pojęcia, jak to działa i po ilu latach odrodził by się ponownie na tym świecie.
Weszliście do wioski równie niepostrzeżenie, jak z niej wyszliście. Była w tym duża zasługa Kakashiego, który odwrócił uwagę strażników podczas porannej zmiany. Kryjąc się w mroku odchodzącej nocy, wkradłaś się do osady, trzymając nieprzytomnego Naruto w ramionach, zanim brzask słońca na dobre rozświetlił ulice.
Powinnaś być załamana, ale czułaś ulgę. Co z tego, że kiedy ruszaliście w podróż, gdzieś w podświadomości czaiła się nadzieja. Mogłaś nareszcie się rozluźnić bez irytujących myśli, że być może żywot Sasuke dobiega końca w jakimś zapomnianym skrawku świata, a on sam przeklina swoją głupotę i porywczość. Już nigdy twój umysł nie podsunie jego obrazu (tak bardzo niepasującego do wspomnień), gdy cichym szeptem błaga was o ratunek, kiedy Orochimaru niszczy jego psyche, przejmując ciało, którego pragnął latami. Nareszcie go zobaczyłaś, zmienionego przez lata nienawiści. Tak właściwie, wydawał się być nareszcie sobą, czułaś, że inaczej stać się nie mogło.
Naruto poruszył się gwałtownie na twoim łóżku.
Patrzyłaś przez okno. Słońce próbowało przebić się przez ciężkie chmury.
— Sakura — powiedział cicho, zachrypniętym głosem.
— Obok leży woda, napij się.
— Sakura-chan. — Najwyraźniej nie przejmował się takimi błahostkami, ale kiedy rozkaszlał się gwałtownie, usłyszałaś brzdęk szklanki, gdy uderzył nią o zęby.
— Nie forsuj swojego ciała.
Wątpiłaś, żeby i on czuł przejmującą ulgę i lekkość.
Coś go blokuje.
— Nie martw się, to jeszcze nie koniec. Zapewniam cię, Sakura-chan.
Ciężar, przez który nie może pójść dalej.
— Uwalniam cię od tej obietnicy — powiedziałaś wolno i wyraźnie, cedząc każde słowo tak, aby zrozumiał ich znaczenie i poczuł wolność.
— Przestań wygadywać głupoty, dattebayo.
— Cofam prośbę złożoną lata temu, kiedy byłam zbyt głupia, żeby zrozumieć czego żądam.
— Nie możemy…
— Już nic nie wymagam.
— Przestań! Przecież musimy sprowadzić Sasuke z powrotem, on nas potrzebuję, dattebayo!
— Nigdy więcej! — krzyknęłaś, odwracając się w stronę łóżka, a różowe włosy uniosły się kaskadami pod wpływem nagłego ruchu. — Chciał nas zabić! Nie pamiętasz? Szczęście, Naruto, że posiadasz w sobie Lisa i to cię uratowało. Ja nie mam w sobie niczego poza moją chakrą, co mogłoby naprawić decyzję, którą kochany Sasuke mógł podjąć. Gdyby nie Kakashi, jego ostrze przebiło by mnie na wskroś i nie byłoby ratunku. Nie zamierzam więcej w jakikolwiek sposób próbować mu pomóc.
— Sakura-chan.
— Tobie też zabraniam! Chyba że cenisz go ponad mnie i potrafisz przehandlować moje życie za kolejną próbę. Potrafisz, Naruto, umiałbyś?!
Patrzył na ciebie przez chwilę w milczeniu. Już dawno nie widziałaś na jego twarzy grymasu gniewu, a nigdy skierowanego w twoją stronę.
— Rozumiem, że zdejmujesz ze mnie narzuconą obietnice, ale robię to nie tylko dla ciebie. Możesz być jednak pewna, że nigdy nie zmuszę cię do żadnych działań w sprawie Sasuke, ani nie będę między wami wybierał.
Westchnęłaś cicho, odwracając się w kierunku okna. Przez tę chwilę chmury stały się gęstsze i łatwo schowały za sobą promienie słońca. Z ciemnych, burzowych obłoków zaczął padać deszcz.
— Dobrze, ale i ja nie będę biernym obserwatorem,. Zamierzam cię powstrzymać ilekroć spróbujesz zrobić coś głupiego w tym kierunku.
— Sakura-chan — jęknął żałośnie, jakby znów miał dwanaście lat i był dzieckiem bez trosk, z wielkimi marzeniami, a przynajmniej takim go wówczas widziałaś.
Mądrze, szepnął głos w twojej głowie.
Zmarszczyłaś brwi. Nie czułaś intruza, jednak wiedziałaś, że ktoś bawi się twoim umysłem. Dotykał najbardziej intymnej części osoby — świadomości i myśli.
To niedorzeczne, zapewnił.
Próbujesz przekonać siebie czy mnie? zapytałaś. Nawet, kiedy będzie zbyt silne i ulegnę, to i tak zawsze wyczuję genjutsu.
Przyjmij w takim razie, że jestem głosem rozsądku.
Na to mogłaś przystać. W końcu zdrowego rozsądku nigdy za wiele.
Znów poczułaś ulgę, jednak nie zwariowałaś. Głos usłyszany przed podróżą do Wioski Traw był realny. Wystarczyło się tylko dowiedzieć, czego chciał.


Nie było mnie parę dni, potrzebowałam małego odpoczynku od blogsfery i pisania. Dziękuję Izanami za powiadomienia❤ I tak, proszę, spamujcie mi wszystkie o nowych notatkach, bo niekiedy coś mi umyka. Zaległości u Was narobię na dniach, bo widziałam kilka nowych notatek (nawet jak ma przerwę i nie czyta, to i tak wchodzi na blogi xD), które na mnie czekają. Poza tym, w mojej głowie kiełkuje pomysł na nowe opowiadanie... Ale  z tym jeszcze chwilę poczekam, na razie jedynie tworzę szablon. Teraz skupię się na moim ItaSaku.
Każdemu, kto chciałby przeczytać coś dobrego z uniwersum Naruto, gorąco polecam mini opowiadanie Kraken's Ghost. Czytałam je parę lat temu po angielsku i już wtedy zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Niedawno natrafiłam na tłumaczenie nihil-novi0 i teraz można się nim cieszyć także po polsku. Naprawdę warto!

Opis: Wraz z biegiem czasu Naruto zaczyna rozumieć, co naprawdę oznacza bycie Jinchuuriki.



6 komentarzy:

  1. Przeczytałam już wczoraj, ale zupełnie nie miałam czasu, żeby zostawić po sobie ślad :<
    No Sasuke mnie wkurzył, tak poturbować Naruciaka :/ Dobrze, że Sakury nie zdążył dorwać i Kakashi przybył na czas, bo bym chyba ukatrupiła tego Saska :D
    Końcówka wymiata. Fajnie, że Sakura jest taka sprytna i ogarnęła, że jej się wtedy w lesie nie przesłyszało :D Hymmm hymm.. ciekawe kto jej szepcze w głowie? :D Mam nadzieję, że w następnym rozdziale znów się spotkają :D
    Wiadomość o pomyśle na nowego bloga też mnie bardzo raduje :D
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kakashi zawsze jest w pogotowiu <3
      Chociaż może być kretynem, który nie martwi się o samotność swoich uczniów, to zawsze przybędzie, żeby ich uratować.

      A ja też tak często mam, że komentuje dzień później... dwa...lub cztery tak jak dziś u Ciebie. Pamiętałam, ze chciałam coś zrobić, no pamiętałam... tylko co xD

      Usuń
  2. Jestem.
    Ogarniam wszystko z opóźnieniem ostatnio. xD
    Rozdział bardo mi się pdobał. Zakładam, że to spotkanie jest punktem zwrotnym w życiu Sakury. Jej uczucie do Sasuke będzie wygasać.
    A Sasuke zasługuje, by dostać w ryj. :D
    I biedny Naruto, ciekawe, co by było, gdyby umarł. Czy Sasuke mogłoby to obejść?
    Naprawdę polubiłam to opowiadanie. Czekam na nowy rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke jest w innym świecie, stworzonym w swojej własnej głowie. Przez lata tylko tym żył i niedługo spotka go za to kara. Dziękuję, miło mi, że powoli skradam Ci serduszko - cząstkę po cząstce xD

      Buziaki~

      Usuń
  3. Ja nie wiem jak ty to cholera robisz. No nie wiem!
    Zawsze wszelkie wątki niedotyczące bezpośrednio pary SasuSaku/SakuIta mnie nudziły.
    Taki właśnie rozdział przepełniony samą Sakurą, dodanym Naruto i doprawionym na dokładkę Kakashim w innym przypadku spotkałby się u mnie jedynie z którym zdaniem "Nuda. Chce więcej miłości >D". U ciebie za to - wow! Czytałam z zapartym tchem i byłam wręcz zła, jak już się skończyło!
    Oczywiście doceniam tego Itachiego tam na końcu! Niby fizycznie namacalnie go nie ma, a jednak wciąż jest obecny gdzieś tutaj, w każdej z Twoich części.

    Sasuke, cóż.. Nie lubię, nie polubię! Staszny burak, zapatrzony oczywiście tylko w siebie i swoje problemy.
    (Tak po cichu to boje się jego konfrontacji z Twoim Itachim. Oby nie wyszła jakaś straszna miazga czy coś.. xd)

    Jestem i czytam oczywiście, choć dziękuje za to drobne przypomnienie! Jak widać - przydało się :) :)
    Wieeeerna czytelniczka.
    Pozdrawiam gorąco!
    Temira.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się to, że bez żadnych ceregieli znaleźli Sasuke. Podoba mi się to, że w końcu Sakura zaczęła myśleć racjonalnie. Chciał ją zabić, więc koniec z miłością.
    Zaśmiałam się głośno, gdy przeczytałam: "Przestań Hatake,to nie historia o tobie". Wreszcie Kakashi zaczął dostrzegać (chociaż to już było w poprzednim rozdziale), że zawsze był dla Naruto i Sasuke, a dla Sakury nie za bardzo. Nie nauczył jej zbyt dużo (mam na myśli jutsu itp.). A teraz małe poczucie winy to trapi. I dobrze.

    Ach, ten głos Itachiego w jej głowie! Ciekawe co to za genjutsu! I kiedy odkryje do kogo należy!

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona