10 września 2018

1. Konoszański medyk


Wątłe ciało stojące za tobą uderzyło o kamienną posadzkę groty. Wiatr dudnił przez wyrwę w ścianie i suficie, podrywając umazane krwią włosy w szalonym tańcu. Nie było po co odwracać wzroku, dobrze wiedziałaś, że to starsza Chiyo leżała tam jeszcze ciepła i wciąż pachniała życiem. Może nawet drgała, podobnie jak mężczyzna, który jako pierwszy zmarł na twoim stole operacyjnym. Wprawdzie po śmierci dość szybko przestaje działać mózg, ale niektóre sfery układu nerwowego w dalszym ciągu pozostają aktywne. Mogą wprawić denata w ostatni taniec — danse macabre.
W brzuchu nadal czułaś ostrze katany. Jeśli ją wyjmiesz, wykrwawisz się w niespełna dwie minuty. Jeśli zaczniesz leczyć ranę, komórki ciała będą próbowały wchłonąć stal jak nowy element ciała.
Za dużo, pomyślałaś.
Doskonale to wiedziałaś i myśl ta była niepotrzebna, zajmowała jedynie bezcenny czas.
Najlepszym wyjściem było podjęcie leczenia. Kiedy krew zacznie spokojnie krążyć, musiałaś tylko wyrwać katanę jednym zgrabnym ruchem, modląc się, aby nie zabrała ze sobą fragmentów ciała i uleczyć się od nowa. Nie było tu mowy o wyliczeniach, doświadczeniu, przeczuciu — wszystko zależało od szczęścia lub jego braku.
Zielony obłok czakry pojawił się wokół ostrza, zabierając odrętwienie ciała i umysłu.
— Intrygujące — powiedział twój przeciwnik, a jego głos był zadziwiająco zadowolony.
Ach... głupie dziecko, pomyślałaś. Będąc u schyłku istnienia, całkowicie zapomniałaś w jakiej innej sytuacji się znajdujesz. Odwróciłaś się i odskoczyłaś na tyle sprawnie, na ile pozwalał ci obecny stan. Celowo wylądowałaś na klęczkach, bo w sekundzie kiedy stopy dotknęły ziemi, zwinnie wyrywałaś katanę ze swojego ciała. Na szczęście ostrze nosiło na sobie jedynie ślady krwi.
Sapnięcie wydobyło się z wąskich kobiecych ust, a razem z jego dźwiękiem poczułaś metaliczny posmak krwi.
Podmuchu chakry, która z ciebie ulatuje, nie można zobaczyć, ale widzisz jak włosy Akasuny lekko drgały. To nie sprawka wiatru, nawet nie zauważyłaś kiedy ustał. Podtrzymywałaś się rękoma przed upadkiem, więc nie było mowy o przyłożeniu dłoni do rany. Musiałaś skoncentrować energię witalną na krytycznym miejscu, nie dotykając go bezpośrednio. I zrobiłaś to, po raz pierwszy w swoim życiu.
— Czy wiesz coś — szepnęłaś u kresu sił. Mimo antidotum wciąż czułaś żelazne odłamki w ciele, chociaż nie wpływały na ciebie jak w przypadku chłopaka z Suny. To organizm próbował zwalczyć obcą materię. — Co wiesz o Orochimaru?
Usłyszałaś jego śmiech, choć bardziej przywodził ci na myśl klekot obracających się szybko kół zębatych.
— Dziękuję za wyleczenie twego ciała, młody medyku. Będziesz jedną z moich najpiękniejszych lalek.
Och bogowie…
Całkiem zapomniałaś, prawda? Nie miałaś już niczego w zanadrzu. Truchło Chiyo leżało nieopodal. Chakra użyta na leczenie, była końcówką rezerwy i mimo zasklepionej rany, czułaś paraliż całego ciała, jego otępienie.
Kątem oka spojrzałaś na jego pierwotną kukłę. Zauważyłaś w niej charakterystyczną dziurę, w której brakowało rdzenia. To musiało być źródło jego świadomości. Chwyciłaś katanę, którą zdążyłaś już dobrze poznać.
Dogłębnie, powiedziałabym.
Kukła przed tobą ubrana była w jakąś długą szmatę. Zastanawiałaś się czy rdzeń spoczywał w tym samym miejscu, ale przez materiał nie sposób było cokolwiek zobaczyć. Mogłaś po prostu przebić kawałek drewna mieczem. Jeśli to go nie zabije, to może unieruchomi, do cholery, wystarczyło go spowolnić! Chciałaś wstać, ale kolana drżały nieporadnie, nie czułaś swoich stóp. Zbyt mało krwi krążyło w twoich żyłach. 
Postać o wściekle czerwonych włosach zatrzymała się dziesięć metrów przed tobą. Jedyna ręka, jaka mu pozostała, poruszała się w wymyślny sposób, właściwy tylko dla marionetkarzy. Widziałaś, że wprawia w ruch kukłę Ojca i miałaś absolutną pewność, że nie zdołasz nawet drasnąć drewnianej powłoki.
Zacisnęłaś palce na rękojeści miecza — była całkowicie zwyczajna, zrobiona z lichego drewna. Nikt nawet nie zadał sobie trudu, żeby ją pomalować lub przewiązać kawałkiem materiału. Żałowałaś, że nigdy nie nauczyłaś się prawidłowo posługiwać kataną, tak by stała się przedłużeniem twojej ręki.
Wielka szkoda. Walka kataną zawsze wydawała się taka piękna, zupełnie różna od bezmyślnego rzucania kunaiami.
Jeśli miałaś zginąć, to tylko na swoich warunkach.


Srebrne ostrze zalśniło na jej jasnej, porcelanowej szyj. W zielonych oczach młodej kunoichi Sasori widział zawód i rozczarowanie. Miał niespełna sekundę na podjęcie decyzji, bo w jej ruchach brakowało wahania czy strachu. Tak naprawdę od jakiegoś czasu wiedział, co chce zrobić z konoszańskim dziewczęciem. A kiedy dostrzegł jak używa leczniczego jutsu... Cóż, słabość do medyków pozostanie w nim już na zawsze.

Gdyby był bardziej ludzki, może by nie zdążył. Na szczęście, był niemal całkowicie marionetką.







Witam, tutaj Sayuri7. Do licha, skąd ta siódemka?! Już śpieszę z wyjaśnieniami. Można pomyśleć, że to liczba boska, dlatego ją wybrałam. Mogę być siódmym dzieckiem z kolei w jakiejś rodzinie amiszów, tak w Polsce też takie są. Może mam tylko siedem palców łącznie u obu dłoni, nieprzyjemna pamiątka po wojnie w Wietnamie. Może dlatego, że samo Sayuri było zajęte, a ponieważ tej liczbie przypisują szczęście i pomyślność, to chciałam trochę go uszczypnąć dla siebie. Może to siódma wersja Sayuri, wyhodowana w jakimś laboratorium, o którym nie macie pojęcia (te obok farmy amiszów na Podlasiu), ostatni, doskonały klon cudownej istoty. Wybierzcie sami, ale podpowiem Wam, że do dziś śnią mi się oryginalne wietnamskie sajgonki, które próbowałam podczas służby. Eh, co zrobiłeś na wojnie, zostaje na wojnie.
Miło mi Was poznać ^^

15 komentarzy:

  1. jeśli mam być szczera to ja już zupełnie nie pamiętam twojego opowiadania sprzed lat co mnie nawet cieszy, bo będę to czytać ze świeżym spojrzeniem i nie bawiąc się w żadne ckliwości. chociaż piszesz tę historię od nowa więc idk ile tak naprawdę weźmiesz ze starego opowiadania, czy same podstawy czy może coś więcej NO ALE pewnie to pisałam, ale cieszę się, że dajesz temu nowe życie. robię się sentymentalna na starość lol
    strasznie lubiłam tę walkę w mandze. w sensie cały ten arc tak wspaniale pokazał jak bardzo sakura się rozwinęła w tak krótkim czasie i ile w przyszłości jeszcze będzie mogła osiągnąć, że aż mi się łezka w oku kręci. zawsze miałam i będę mieć słabość do sakury, naprawdę wspaniała postać, kisiel nawet nie wie jak bardzo mu się udała
    podobają mi się opisy, zawsze uważałam, że to właśnie one pokazują prawdziwe zdolności osoby piszącej, dialogi to zawsze jakoś się skleci, z opisami jest zupełnie inaczej
    dobry ładunek emocjonalny, ale tak szczerze to bardzo krótkie to było. czy rozdziały będą takiej długości? bo czuję niedosyt, nawet nie zdążyłam się wkręcić a tu już koniec
    weny, samozaparcia i chęci, będę cię wspierać <3

    /ps: nie jestem tutaj, żeby wytykać błędy, bo każdy je popełnia ale rzucił mi się jeden. powinno być "kątem oka" a nie "kontem oka"

    lovuszki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... chyba takie niestety będą. Ale pocieszę Cię, że będą bardzo szybko się pojawiać, jeden na tydzień. Dziękuję za wytykanie <3 Zawsze powtarzałam, żeby ludzie to robili. Czasami mam taki error umysłowy i nawet piszę "wierze"jako budynek, a później czytam i zoonk "dziewczyno - myślę - zapierdalaj z powrotem do podstawówki" xD Już to poprawiam.

      Dziękuję za miłe słowa moja Ty bestyjko~

      Usuń
  2. Rzadko spotykam się z tym sposobem narracji, i często wychodzi on nieudolnie, u ciebie jednak, idealnie dodaje to takiego ... smaczku. Czuje się dwa razy mocniej to co się dzieje, bo mam wrażenie jakby było to mówione tylko do mnie xD
    Póki co podoba mi się ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję za miłe słówko.
      Zmieniłam jednak sposób zapisu. Nadal jest ta "specyfika", ale teraz (według mnie) jest bardziej znośna. Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Sposób narracji nie do końca mnie przekonuje. Ale na razie nie mówię nie.
    Jestem ciekawa, co dalej, szczególnie, że to ItaSaku (para którą kiedyś lubiłam, chociaż taka niekanoniczna xD), więc historia na pewno z kanonem nie wiele będziemieć wspólnego. :D
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo rzadki sposób prowadzenia narracji. Trzeba się bardziej skupiać czytając, co może być trudne w pracy :D Ta walka była mega, tak samo jak Sakura :) Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobieto, uwielbiam Cię! Twój humor jest niezastąpiony i mogłabym tak czytać wpisy od Ciebie i czytać. Nie ważne czy komentarz, notka pod postem czy sam rozdział. :D O właśnie, rozdział!
    Urzekłaś mnie całkowicie. Rzadko się spotykałam z narracją pierwszoosobową. Ciężko jest to opisywać w ten sposób, przynajmniej dla mnie to stanowi wyzwanie (kurka, muszę się go kiedyś na serio podjąć). Dlatego sama akcja (która pozostaje moją ulubioną z oryginału, oh damn, uwielbiam ją) nadawała tak mocny klimat, że już teraz żałuję, że przede mną jeszcze tylko siedem rozdziałów. Chwyciłaś mnie żartem z kataną. W trakcie tej poważnej akcji, czarny humor był tak na miejscu, że nie można było powstrzymać się choćby od uśmieszku. Bardzo mi się podoba, a sama myśl, że będzie to ITASAKU, to ITASAKU, AWWGHHG! Nie mogę się doczekać, ot co!
    Lecę dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka, jestem tu nowa, dopiero zaczynam komentowanie i czytanie bloga, bo byłam tak zdesperowana szukaniem czegoś z moim ukochanym Itachim, że zwątpiłam w Wattpada i zajrzałam też tu.

    Cóż, zaczyna się drastycznie, choć nie potrafię się przemóc do "powiedziałaś,patrzyłaś", nah, zdecydowanie wolę 3 osobę XD Nie umiem w komentowanie całościowe, Wattpad daje możliwość komentowania kawałków i jest szybciej, dlaczego wybacz, jeśli moje treści będą ubogie :(

    Shirana Furiyama

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chcę martwić ale identyczny post już gdzieś widziałam... Tylko nie pamiętam gdzie... Czy na wattpadzie czy fanfiction.net... Ewentualnie na innym blogu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Publikowałam swego czasu na ff pod nickiem Eliss Snape, na wattpadzie mam bodajże parę rozdziałów pierwszej czescu. Na każdym blogu widnieje informacja, że oryginalna wersja jest na blogspot. Niemniej dziękuję bardzo za czujność i powiadomnienie mnie :3

      Usuń
  8. No, no... ciekawa perspektywa narratora, ciekawa jestem, czy to tylko zabieg stylistyczny czy jest nim konkretna osoba. Zaciekawiło mnie użycie słowa "truchło" - albo nie chciałaś pisać po prostu zwłoki albo chciałaś pokazać, że Sakura traktuje Chiyo inaczej niż w mandze, tzn. się z nią nie zaprzyjaźniła. W końcu to słowo bardzo medyczne, pozbawione jakiejkolwiek emocji. Zobaczymy, czy Sakura jest tak zdystansowana i oschła jak wydała mi się w tym fragmencie.
    Sasoriego już lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy, to chyba "truchło" lepiej mi pasowało do ciężkiego klimatu tej sceny. Ach Sasoriii, dalej będzie tylko lepiej :D

      Usuń
  9. Notka przedstawiająca - mistrzostwo :D Szczerze to sama się zastanawiałam, skąd ta szczęśliwa siódemka, a teraz mam tylko większy mętlik w głowie.
    Ciekawa narracja, już dawno nie spotkałam się z czymś w takim stylu. Wciąga, przesyła emocje, pozwala się wczuć... Ach, i ten Sasori! Mam niemożebną słabość do członków akatsuki, już mi się podoba. Ciekawe, czy moje pragnienie nauki do sesji wygra z hipnotyzującym stylem Twojego opowiadania :D
    Uciekam zaczytywać się dalej, a przy okazji wspomnę, że piękny szablon. Wyjątkowo mi się podobają kolory i ułożenie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział przypomniał mi o walce Sakury z Sasorim... i przy okazji przypomniał mi, kurwa, rozczarowanie xd Pamiętam, jak jeszcze Shippuuden był świeży i czekałam na nowiuteńkie odcinki CIESZĄC SIĘ... ŻE SAKURA W KOŃCU BYŁA BADASS BITCH NA JAKĄ WSZYSCY ZASŁUGIWALIŚMY. A potem oczywiście zaczęło się to jej przewracanie, upadanie, mdlenie, łapanie jej co chwila w ramiona i przysięgam, że kompletnie zapomniałam o tym jak wymiatała w tej walce z kukiełkami. Rozczarowanie... xd Rozczarowanie xd

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona