17 września 2018

2. W koronie drzew


Wiele lat wcześniej

— Stój — powiedział obcy głos, którego właściciel miał stać się twoim nowym kompanem.
Opiekuńcze dłonie podtrzymywały ciało dziecka przed upadkiem. Były duże i ciepłe. Pojawiły się znikąd i do nicości wróciły. Przez sekundę myślałaś, że tak naprawdę nic się nie zdarzyło i to tylko kolejna z historii rozgrywających się w twojej głowie. Mimo wszystko czułaś się bezpiecznie, bo byłaś otoczona liśćmi, a mama zawsze powtarzała, że to one skrywają wioskę i chronią przed niepotrzebnymi spojrzeniami i zbędną ciekawością tych z zewnątrz.
— Odejdź.
Początkowo nie wiedziałaś, czy powinnaś, bo choć jego gniewny głos na to wskazywał, to byłaś tylko dzieckiem, a las — cudownie ciemny i dziki — tak różny od twojego codziennego świata. Zostałaś i zamiast wybuchem złości, nagrodził cię westchnieniem rezygnacji. Chyba wygrałaś.
Widziałaś noże (te groźne, nie kuchenne) wbite w pnie pobliskich drzew. Widywałaś je często w wiosce jako plastikowe zabawki w rękach dzieci lub narzędzia właściwe w kaburach dorosłych. Ślady po nich można zobaczyć wszędzie, poza twoim domem. U ciebie znajdowały się tylko te kuchenne, ale były o wiele większe, a co za tym idzie, również bardziej niebezpieczne, prawda?
— Ten las nie jest miejscem dla takich jak ty.
Mimo to przychodziłaś jeszcze niezliczoną ilość razy, a on zawsze czekał i obserwował. Czasem schodził z korony drzew i siadał u podstawy pnia, a ty usilnie próbowałaś dostrzec jego twarz, kolor oczu lub chociażby uśmiech czy grymas na ustach. Widziałaś tylko czarne włosy, dłuższe od twoich, kiedy wiatr postanawiał wplatać w nie swoje palce.
Dołączyłaś do akademii i rodzice, widząc w tym dziecięcy wybryk, nie stanęli na przeszkodzie. Chyba mieli nadzieję, że w końcu się znudzisz lub wystraszysz.
Zrobiłaś to ze względu na niego, a twój towarzysz nie krył aprobaty.
Jednego razu przyszłaś i rozpoczynałaś monolog, i mimo że go nie widziałaś, on siedział w koronie jednego z drzew i nasłuchiwał. Kiedy skończyłaś, spojrzał na ciebie czerwonymi oczami. Chociaż byłaś dzieckiem, to wiedziałaś, że próbuje cię przepędzić, przestraszyć. Czułaś się dziwnie, że to na ciebie nie działa. Przecież spojrzenie tego koloru nie jest normalną rzeczą. Takie oczy miały demony i potwory z bajek.
— Zniknę na jakiś czas. Nie przychodź tu sama, Sakuro.
Wróciłaś tylko jeden jedyny raz nazajutrz. Szukałaś czerwonej wstążki do włosów, którą tak bardzo lubiła twoja mama. Zachwycała się, w jak piękny sposób kontrastuje z bladą cerą i różowymi włosami. Mawiała, że pośród czerwieni twoje oczy nabierały nowego wyrazu. Nie były puste i matowe, a ty, zważywszy na bardzo dziewczęcy wygląd, już nie wydawałaś się pusta.
Nie znalazłaś ani jej, ani towarzysza ukrytego w cieniu drzew.

Której nocy obudziłaś się nagle z ciałem napiętym i odrętwiałym, a przed oczami pojawił się obraz ciemnego lasu poza granicami zabudowań klanu Uchiha. Wszystko nabierało sensu, choć sama nie wiedziałaś, dlaczego po sześciu latach te wspomnienie pojawiły się w twojej głowie. Czy to naprawdę możliwe?
— Tęsknie  — powiedziałaś w głąb pustego pokoju.
Mimo że wasze spotkania trwały krócej niż rok, to dobrze było mieć świadomość, że ktoś rozpościerał nad tobą ochronę. Nigdy nie czułaś się bardziej bezpieczna niż w tamtym okresie życia. Także poza granicami lasu na barkach spoczywał jego czujny wzrok. Nawet jeśli nie umiałaś go rozpoznać wśród tłumu konoszan.
— Zapomnij.
Na nocnym niebie Konohy iskrzyło się czerwone spojrzenie dawno niewidzianych oczu. Stałaś się senna i wykonałaś polecenie jak na grzeczne dziecko przystało.

Hej Sasuke, masz bardzo przyjemne spojrzenie, wiesz? Przypomina mi... sama już do końca nie wiem, co takiego. Nieważne.



Kukła Ojca wyrwała jej katanę z dłoni. Sam podmuch towarzyszący szybkiemu ruchowi lalki wystarczył, aby konoszańskie dziewczę osunęło się na skalną posadzkę jaskini. Tak właśnie myślał, była na skraju wytrzymałości. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę i w ostatnich przebłyskach siły postanowiła targnąć się na ciało, którego, jej zdaniem, chciał najbardziej.
Nie do końca.
To prawda, początkowo Sasori właśnie taki miał zamiar — zaadaptować obie kobiety do kolekcji, tak aby nareszcie mieć idealną (piękną) liczbę marionetek. Musiał jednak nieco zmienić plany, bo Chiyo, przebita na wskroś mieczem nie nadawała się do obróbki, za to owe dziewczę... Zasłużyło na nagrodę.
Przerwał nici chakry, a Ojciec runął na ziemię z głuchym drewnianym łoskotem. Nie chciał swoich starych zabawek. Pamięć po rodzicach zostanie zawsze (choć nie można nazwać tego sentymentem, a raczej samym wspomnieniem) i nie potrzebował do tego przestarzałych pamiątek. Hiruko zmiażdżony na drobne kawałki też nie nadawał się do niczego.
Co za siła. Zbyt brutalna, by można nazwać ją piękną, ale wciąż budząca podziw.
Słońce, sączące się przez otwór w suficie groty, przesłaniła postać.
— Danna! Jesteś tam?
Sasori chwycił kobiece ciało i przerzucił je sobie przez ramię. Lepiej, żeby chłopak z Iwy jej nie dotykał.
— Wychodzę.
Oczy blondyna świeciły się z podekscytowania, kiedy stanął z nim twarzą w twarz.
— Och, a któż to, Danna?
— Bardziej mnie interesuje, gdzie podziałeś swoje ręce, chłopcze.
Wyraz twarzy blondyna zmienił się w wrogi i zacięty.
— Sharingan Kakashi! Kto by pomyślał, że możemy go tu spotkać. Do diaska, czy naprawdę wszyscy muszą mieć te przeklęte oczy, un?!
Gdyby mógł, przewrócił by oczami. Deidara naprawdę działał mu na nerwy. Był zbyt hałaśliwy, ciągle się spóźniał i na dodatek myślał, że ma jakiekolwiek pojęcie o sztuce.
— Ruszajmy. Zabieram ją ze sobą. Co z Jinchūriki dziewięcioogoniastego?
— Żyje, ma się dobrze i zaprasza na sake! — Demonstracyjnie poruszał rękawami płaszcza, w których powinny spoczywać jego obie ręce. — Czemu zadajesz głupie pytania, Danna?
Wyjątkowo głośny, pomyślał i niemal poczuł, choć to oczywiście niemożliwe, jak od tych wrzasków zaczynają pulsować mu skronie. Tylko Deidara potrafił wzbudzić ból głowy u drewnianej lalki.
— Już szukają mojego pierścienia, więc możemy wracać, senpai.
Skinął głową na znak zgody. Mimo że nie posiadał ciała i nie mógł poczuć dotyku wiatru lub wilgoci deszczu, to rdzeń na jego piersi z łatwością wyczuwał chakre. Można powiedzieć, że nawet lepiej niż u niejednego człowieka. Dlatego nie zdziwił się, kiedy zrozumiał, czym było ciepło bijące z ciała, które niósł. Była nadal nieprzytomna, a mimo to jej organizm samoistnie wdrażał bardzo słabe jutsu leczące — tak delikatne, że idący przodem iwijczyk niczego nie wyczuwał.
Doprawdy intrygujące.



Rzadko wszyscy znajdowali się w jednej z siedzib Brzasku w tym samym czasie. Wchodząc po krętych schodach drewnianej chaty na obrzeżach Krainy Rzek, Itachi spostrzegł mokre od deszczu czarne płaszcze.
— Najwyraźniej mamy towarzystwo — zauważył Kisame.
Jego kompan bezgłośnie przytaknął, nieprzerwanie pnąc się w górę budynku. Było mu wszystko jedno, kim byli obecni współlokatorzy, chociaż z chęcią porozmawiałby z Sasorim, to plączący się przy jego nogach szczeniak…
— Jak to nie wiesz, Danna?! Musimy skontaktować się z Kakuzu, potrzebuję swoich rąk do mojej sztuki, un!
Chciał westchnąć, ale ubiegł go Hoshigaki. Tak, najwyraźniej nie tylko Itachiemu przeszkadzało dziecko z Iwy.
Mijając tymczasowy pokój Skorpiona, dostrzegł coś, przez co niemal przystanął.
Kpina losu.
Nie przerwał jednak marszu, tylko zrównał z Akasuną wymowne spojrzenie.
Ktoś na górze naprawdę mnie nienawidzi.

Płomień świec oświetlał drewnianą twarz lalkarza. Itachi czasami się zastanawiał, czy nie powinien się bać ognia. Mimo wszystkich impregnatów, warstw syntetycznej skóry i konserwatorów, nadal był drewnianą kukłą. Sasori jednak traktował ogień jako jednego ze swoich kompanów i korzystał z niego nawet, kiedy mieli do dyspozycji elektryczność.
Burza różowych włosów spoczywała na białej poduszce. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie postradał zmysłów i nie wyobrażał sobie zbyt wiele, ale wioska i wiek się zgadzały. Widział jej twarz cztery lata wcześniej, gdy będąc w Konoha (podczas inwigilacji Jinchūriki Kyuubiego) postanowił usunąć wszelkie mosty, które łączyły go z kimkolwiek. Także z tym dzieckiem poznanym na rok przed masakrą klanu.
Znakomita robota, zakpił w myślach.
Wymazał jej wspomnienia przy pomocy niezwykłych oczu, a teraz stał tu jak rozhisteryzowany nastolatek, modląc się w duchu, żeby nie obudziła się zbyt prędko. Chyba by uciekł.
Nawet nie przypuszczał, że jeszcze kiedyś się zobaczą. Wykorzystał ją, kiedy najbardziej potrzebował kontaktu z drugim człowiekiem, a bezinteresowne i dobre dziecko wydawało się właściwym wyborem. Ona nie była skalana ideologią klanu.
Nie zmieniało to jednak faktu, że bywały chwilę, kiedy uciekałeś myślami do niej i zastanawiałeś się na kogo wyrosła, prawda?
— Nie pozwalam jej zabić. Dostarczę inny materiał na lalkę.
Nie wiedział, jakie myśli mogły kłębić się w głowie Skorpiona. Jeśli potrafiłby wykonać grymas na drewnianej twarzy, równie dobrze Itachi mógłby ujrzeć uśmiech lub drwinę. W takich chwilach pozostawał zagadką.
— Czy takie jest twoje życzenie? — zapytał rozbawionym głosem, ale bez nuty szyderstwa.
Mimo wszystko jemu jednemu umiałby zaufać.
— Tak.
— Doskonale się składa, bo zamierzałem uczynić z niej coś więcej niż prostą lalkę. Dostrzegłem w tym konoszański medyku potencjał. Czy wiesz, że w jeden dzień zrobiła antidotum na truciznę mojego Kazekage? Zamierzam przekazać jej swoją wiedzę.
Itachi sam nie wiedział, czy to lepiej, czy gorzej.






Tym razem nieco dłuższy rozdział za namową Blacki ♡. Doszłam do wniosku, że faktycznie były przykrótkie, nadal nie ma szału xd 

15 komentarzy:

  1. Okey.
    Powiem tak!
    Jak mi brakowaaaaaaało blogów o Akatsuki! I Sakurze, oczywiście. Te dwie rzeczy zawsze były dla mnie jednością - choć tylko i wyłącznie w blogosferze.
    Wybitnie podoba mi się romans w murach Brzasku, a po Twoim sposobie pisania i w ogóle ogóle przeczuwam, że będzie to świetna historia.
    Bardzo szybko ujawniłaś kto i czemu spotykał się z małą Sakurką. Określiłaś też podział czasowy, choć ja zakładałam, że będziesz odciągać ten moment w nieskończoność, jak to się zazwyczaj robi z zagadkami. Haha.
    Czyli mam rozumieć, że w tym opowiadaniu nie doczekam się relacji Sakury z Sasuke oraz Naruto? Przeżyje, spokojnie! Tak tylko dopytuje ♥
    W każdym razie fajnie, że w końcu coś w Akatsuki! Może być ciekawie

    Ps. Twój sposób opisywania - miażdży!
    Pozdrawiam
    Temira ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak mi się miło zrobiło, tyle komplementów ^^
      Zdradzę Ci, że relacje Sakury z Sasuke i Naruto będą zawarte w opowiadaniu i to nie tylko przez wspomnienia, ale i akcje w czasie rzeczywistym. Mogę na dzień dzisiejszy powiedzieć, że opowiadanie będzie liczyć ok 40 rozdziałów, więc troszkę jeszcze w historii zamieszam ;3
      Cieszę się, że opowiadanie jest zrozumiałe. No wiesz, czasami jak coś się pisze, to w twojej głowie brzmi to dobrze, a później okazuje się, że osoba postronna widzi jakieś braki.
      Dziękuję za miłe słowa, to napędza mnie jako twórcę.
      Buziaki~

      Usuń
  2. bardzo się ciesze, że rozdział jest dłuższy od razu - przynajmniej mi - się to lepiej czyta.
    boże dopiero teraz sobie przypomniałam jak ja uwielbiałam itasaku like to jest tak dobry ship, który praktycznie sam się broni. argumentami można sypać jak z rękawa gorzej, że w kanonie itachi nie żyje NO ALE CHUJ TAM
    mam nadzieję, że to itasaku pięknie tutaj rozkwitnie
    mam takie flashbacki z wietnamu przy pojawieniu się deidary, tez był dla mnie za krzykliwy, ale z drugiej strony kisiel się postarał z jego designem xD lubiłam ta jego kiteczkę, a potem doszyte ramiona
    jak była scena w sypialni itasasosaku to od razu w mojej głowie pojawił się wielki napis "gangbang" powinnam wyjść z internetu
    dobrze sasori, ucz ją, żeby potem mogła skopać ci dupsko, a ty itachi nie uciekał bo i tak ci się nie uda, widzę cię ty gnoju


    pomimo tego, że przeczytałam, że masz betę to parę rażących błędów wyłapałam. kazałaś wypisać to tak robię. 1. "dołyłaś do akademii i rodzice" nie znam słowa dołyłaś więc wydaje mi się, że to literówka. 2."sharnigan kakashi" sharingan to chyba był chociaż powiem ci, że parsknęłam śmiechem XD 3."stał tu jak rozhisteryzowany nastolatekm" nastolatkiem.

    lovuszki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nastolatek *
      sama walę błędy mmmm cudownie black 12/10

      Usuń
    2. No i widzisz jak to jest?! Dwie osoby sprawdzają i dupa, dalej kwiatki są xD Dzięki wariacie, już poprawiam.

      O kurna, przeczytałam to na głos sharnigan xDD

      #biglove

      Usuń
  3. No dobra, naracja nadal mnie nie przekonuje, na szczęście historia już bardziej, więc spoko, zostaję. :D
    Czyli tak wyglądały spotkania Itachiego i Sakury. Ciekawe, ciekawe. I co, Sakura ot tak zostanie uczennicą Sasoriego? xD Chyba w to wątpię. No chyba, że zagrożą jej śmiercią. ;D
    Dobra, jeszcze mam chwilę to może zdąże przeczytać następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, specyficzny rodzaj narracji, niemniej bardzo doceniam, że wyrażasz swoją opinię zamiast sypać lukrem :D Mam świadomość, że niezbyt często używa się narracji drugoosobowej, bo łatwo można się na niej wywalić no i nie każdemu odpowiada.

      Dziękuję, że zawitałaś w moje skromne progi. Witam Cię serdecznie ;3

      Usuń
  4. Tak przebrnęlam przez 1 rozdział i nie zorientowałam się kiedy znalazłam sie a końcu drugiego. Krótkie rozdziały to dla mnie zbawienie. Cudnie mi się je czyta.
    Narracja nietypowa. Nigdy się z taką nie spotkałam, więc jak znasz jakieś książki napisane w podobny sposób weź mi podrzuć.

    Coś czuję, że zarwę trochę nocy. Zobaczę ile wytrzymam bo oczy mi się zamykają tak, że masakra.

    Lecem dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem Ci, że idzie się przyzwyczaić do takiej narracji. Akcja się rozkręca, lecę dalej w poszukiwaniu ItaSaku :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko, Sasori jest tak bardzo Sasorim, a Deidara tak bardzo Deidarą! Tak przyjemnie się czyta, że to niesamowite. Ubolewam, że rzeczywiście rozdziały nieco krótkie, ale ucieszyła mnie długość tego. ;) Itachi; tak bardzo czuję mnie rozsadza od środka na samą myśl co może się wydarzyć, że nie mogę. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi się coraz groźniej i ciekawiej... Sasori przekaże jej wiedzę, ale co dalej? Czy ona też stanie się lalką, czy tylko po prostu zdobędzie jego wiedzę?

    Shirana

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie to wszystko jest ciekawe!
    I jak ładnie jest nakreślona historia Sakury i Itachiego. Jakie to urocze, że poznał ją jako małą dziewczynkę, która dała mu choć minimalną radość w tak trudnym dla niego czasie. Na myśl mi przyszedł wiersz Wisławy Szymborskiej, którego tytuł właśnie wypadł mi z głowy... Jest o miłości, a konkretniej o tym, że możemy spotykać osobę, która jest nam "przeznaczona" niezliczoną ilość razy w naszym życiu i nie wiemy o jej istnieniu. Gdy w końcu ją poznajemy jesteśmy przekonani, że to dopiero teraz, chociaż tak naprawdę nasze ścieżki krzyżowały się mnóstwo razy w przeszłości. Kurde, serio nie mogę sobie przypomnieć. Może znasz i wiesz o jaki wiersz mi chodzi.

    Przede wszystkim uwielbiam SasuSaku, ale od kilku dni także ItaSaku zaczęłam drążyć sympatią. Twoją historia jest oryginalna, zarówno jak sposób prowadzenia narracji.
    Będę czytać dalej. Nie wiem czy pod każdym rozdziałem będę komentować. W ciągu ostatnich kilku dni komentowałam na tylu różnych blogach, że aż się czuje "wypruta". Ale raz na jakiś czas na pewno coś zostawię.

    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj tam krótkie, ważne, że dobre! Bardzo podoba mi się, że historia przeplata się z właściwą historią z mangi, a przy tym jest też okraszona dodatkowymi szczegółami, które potęgują ciekawość i hierarchizują bieg historii. Naprawdę zaczynam się wciągać, twój styl pisania jest niezwykle wyjątkowy i lekki, co powoduje, że notka mija w mgnieniu oka, coś wspaniałego <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow.
    Świetne wtrącenie z "prologu, którego miało nie być". Gdy przeczytałam prolog wydał mi się za krótki i uważałam że może faktycznie nie jest potrzebny (nie widzę powodu by każde opowiadanie w partach miało prolog). Ale tutaj... Ah, no tak właśnie sądziłam że igrasz z czytelnikiem i że chłopiec z początku to nie był Sasuke, ale rozwiałas wątpliwość w ładny i satysfakcjonujący sposób.
    Końcówka bardzo mnie zaskoczyła. Po pierwsze - a więc Itachi i Sasori mają wystarczającą relację by geniusz mógł marionetkarza o coś prosić? Jako że lubię ich obu, bardzo mnie ciekawi, jakie będą ich relacje później. I którego z nich bardziej polubię.
    Pomysł Sasoriego by zrobić z Sakury uczennicę - śmiały, wiarygodny (chyba każdy geniusz w końcu zapragnie komuś przekazać wiedzę). I intrygujący, jest w nim potencjał na długą i ciekawą historię.
    Ciekawa jestem jak wygląda życie emocjonalne Itasia, bo tutaj oczywiście przedstawiony jest tak, że trudno przewidzieć jak się w najbliższym czasie zachowa.

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona