1 października 2018

4. Zmiana planów


Sasori zastanawiał się, jaki kształt powinien nadać następnej broni. Kukłę Kazekage udało się naprawić, choć potrzebował jeszcze paru dni pracy, żeby Satetsu Shigure (Technika Żelaznego Piasku) działała poprawnie. Miał cichą nadzieję, że będzie mógł zachować ciało Gaary dla siebie, niestety, przejęła je Konoha. Z jego siłą, nawet kiedy wyjęto z chłopca bijuu, mógłby zdziałać cuda. Uczyniłby go piękną lalką i pozwolił sięgnąć wieczności pod tą doskonałą postacią.
Zamknął oczy i wyobraził sobie oblicze Hiruku. To dzieło wyjątkowo mu się udało — cudowna i niebezpieczna maszyna, z mnóstwem ukrytych forteli. Maska na plecach wydawała się groźna, jakby wyrwana z dziecięcych koszmarów, jednak każde wgłębienie czy rysa zakończone były miękkimi liniami. Tylko prawdziwy mistrz mógłby dostrzec delikatność w groteskowej twarzy. Westchnął cicho. Nie zamierzał odbudowywać zniszczonej kukły, ponieważ nigdy nie tworzył duplikatów. Przecież był sztukmistrzem, a nie konowałem, który trudnił się masową produkcją. Każda z jego lalek była wyjątkowa na swój sposób.
Jeszcze raz, na krótką chwilę, chciał przywołać doskonały obraz swojego dzieła, jednak zamiast tego pod opuszczonymi powiekami widział zmiażdżone kawałki kukły po ataku konoszanki. Skrzywił się, nigdy nie lubił abstrakcji.
Motyl.
Przed nim pojawiła się figurka z origami.
Linie zbyt proste, forma oklepana. Ulotne i nietrwałe jak zwierze, na obraz którego powstało. Gdzie tu sztuka?
Bardziej kojarzył szkaradzieństwo z dziecięcymi zabawami. Prawda, widział w życiu piękne, wielopoziomowe figury z origami. Może nawet potrafiłby przypisać im miano dzieła sztuki, gdyby nie to, że papier był ulotnym i nietrwałym materiałem, a sztuka powinna być wieczna. Konan najwyraźniej gardziła głębszym znaczeniem swoich dzieł.
Ciemnowłosa kobieta posługiwała się papierem jak bronią, nie widząc w nim nic więcej. Był elementem jej technik i nic ponad to. Oczywiście, Sasori również walczył swoją sztuką, ale za każdym razem ubolewał, kiedy coś doskonałego ulegało zniszczeniu.
Ach, Hikaru, westchnął tęsknie.
Pracował nad kukłą trzy lata zanim stała się idealna w każdym możliwym detalu. Ufał swojemu projektowi na tyle, że zawierzał mu swoje życie, kiedy krył się wewnątrz. Pancerz sprostał żywiołowi błyskawicy, wody, nawet ognia, ale niestety poległ przy kontakcie z nieokrzesaną siłą.
Straszne taijutsu. Jak dobrze, że nie posiadam ciała, na którym mógłbym odczuć jego skutki.
Dostrzegał w konoszance ogromny potencjał. Nie miała zbyt wielkich pokładów chakry, mógł to łatwo wyczuć, jednak sposób w jaki ją kontrolowała, był doprawdy zdumiewający. Sasori liczył ponad trzydzieści pięć lat i zdążył w swoim życiu spotkać niejednego shinobi. Sam również zaczynał będąc medykiem, aby poznać podstawy trucizn i sposoby walki z nimi. Sakura gromadziła chakrę w idealnych proporcjach, a swój nikły zakres mocy rozdzielała w sposób mistrzowski. Wielu ninja marnuje, nawet śladowe, ilości energii przy technikach. Ona jednak potrafiła odpowiednio wyważyć porcję, której potrzebowała. Miała wystarczająco siły na wzmocnienie swojego, i tak potężnego, taijustu, leczenie, uniki i zostawiła bezpieczną rezerwę w sobie, aby nie nadwyrężyć sił życiowych.
Siedemnaście lat, pomyślał.
Naprawdę ciekawiło go, na kogo mogłaby wyrosnąć mając za mentorkę największego medyka w historii. Jednak postanowił nieco zmienić tor przeznaczenia i przekazać jej swoją spuściznę. Nie miał na myśli techniki władania marionetkami, do tego nie miała zbyt wielkich predyspozycji, ale całą medyczną wiedzę na temat zakazanych jutsu, posługiwania się truciznami i tworzenia tych unikatowych.
Rozumiał, że będąc rodowitą konoszanką, miała sztywny system wartości i nigdy z własnej woli nie zgodzi się na współpracę z kimkolwiek z Brzasku. Będzie musiał użyć lekkiej perswazji, może nawet jej zagrozić. Oczywiście wolałby, aby usłyszawszy propozycje, zgodziła się sama, jednak nie miał do niej specjalnych pretensji — ten sposób myślenia został jej wpojony. W wioskach shinobi wszystko było czarne albo białe. Miał na sumieniu wiele istnień i niegodziwych czynów, ale nigdy nie robił nic dla samej idei zła lub chaosu, zawsze działał w imię jakiś planów. A to w jego oczach było wystarczającym usprawiedliwieniem.
Rozwinął list i wyczytał z niego krótkie, acz rzeczowe informacje. Gdyby był Deidarą, jęknął by żałośnie, gdyby był Itachim, zgniótłby kartkę gniewnym ruchem i z kamienną twarzą, był jednak sobą i po prostu patrzył na zapisany tekst, nie mogąc wykonać żadnego grymasu na drewnianej twarzy. Najchętniej zmrużył by oczy, tak, to było zdecydowanie w jego stylu.



Itachi nerwowym gestem masował skronie. Gdyby ktokolwiek poza Sasorim był w pomieszczeniu, nie pozwoliłby sobie na ten ruch. Akasuna znał jednak jego najskrytszy sekret i godził się być powiernikiem. Najwyraźniej sprawa z Sakurą także nie sprawiała mu problemu. Uchiha był naprawdę wdzięczny, że niezwłocznie przekazał mu informacje.
Sam nie wiedział, nad czym myślał wcześniej. To prawda, miał w głowie jakieś niedorzeczne plany, aby zawiązać nikłą więź między nim, a dawny przyjaciółką z wioski, jednak wszystko to było jak durne marzenia nastolatka.
To głupie, problematyczne.
Itachi zawsze oceniał swoje szanse i aktualne położenie w sposób realny, niczego nie koloryzując. Nadal był młody — miał zaledwie dwadzieścia dwa lata. Czasem buzowały w nim hormony, czasem gonił za głupimi mrzonkami i wplątywał się w niepotrzebne kłopoty. Chciał myśleć trzeźwo i w idealnie racjonalny sposób (całkowicie pozbawiony emocji, tak aby nic go nie ograniczało), ale chwilami po prostu nie potrafił. Może siłą wyrwane dzieciństwo, próbowało wrócić w latach, kiedy powinien stać się mężczyzną?
Drzwi otworzyły się gwałtownie i pojawił się w nich Deidara. Wyraz jego twarzy momentalnie zmienił się na zdradzony i zacięty.
— Jeśli możesz — wtrącił Sasori, wyłapując nastrój chłopaka i próbując usunąć z rozmowy zbędne obciążenie — sprawdź, co u naszego nowego nabytku.
— Dobrze, Danna — odpowiedział, a zanim zniknął, posłał w stronę Uchihy zawistne spojrzenie.
— Kiedy tu będą?
— Z informacji od Konan wynika, że mamy się zebrać w przeciągu trzech dni. Wiesz jednak doskonale, że ostatnio znajdowali się w Ame, a to oznacza, że najwcześniej mogą pojawić się jutro.
Dłoń wydawała się rozmywać, niknąć i pojawiać, ale nie drżała. Wyczułby to przecież.
— Masz jakiś pomysł? — podjął po chwili Itachi.
Nie mogli przecież tak po prostu pozwolić, żeby Pain się o niej dowiedział. Była uczniem Hokage, przyjaciółką dziewięcioogoniastego i podopieczną Sharingan Kakashiego. W najlepszym wypadku użyją jej jako przynęty.
— Niech wraca do wioski.
Itachi popatrzył na niego spod przymrużonych powiek, trochę zbyt groźnie niż by chciał.
— Tak po prostu? A co z pozycją twojego ucznia?
— Nie martw się, do tego jeszcze wrócimy i oczywiście nie „tak po prostu”. Bezpieczniej dla nas jak i dla niej będzie chwilowo usunąć wiedzę dotyczącą naszego spotkania. O ile wiem, możesz tego dokonać.
Tak, jego przeklęte oczy potrafiły wiele. Nie rozważał wcześniej tej opcji, ale nie był to zły pomysł. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, może nie będzie trzeba ponownie przywracać jej wspomnień. Będzie mogła żyć spokojnie w wiosce chroniona przez Kage, może nawet dożyje późnej starości, choć to w świecie shinobi zawsze było wielką niewiadomą. W końcu Akatsuki już powoli się wypalało, podobnie jak obraz widzianego przez nich świata.



— Geniusz — syknął. W głosie Deidary nie słychać było uznania czy podziwu, które zazwyczaj towarzyszą temu określeniu. Nie, wypowiedział je wściekle, wypluł z pogardą. Jakże on nienawidził Uchihy, wielkiego pana iluzji, wspaniałego dziecka, mordercy rodziny. — Nawet ja nie upadłem tak nisko.
Gardził Itachim. Ten człowiek wzbudzał w nim obrzydzenie, ale i strach. Miał te swoje wspaniałe oczy, których blondyn pożądał. Takie piękno, sztuka sama w sobie, nie powinna należeć do kogoś, kto traktuje ją jedynie jako broń. Marnowały się w jego rękach. Same spojrzenie bruneta, nawet bez użycia sharingan, powodowało atak czystej furii ze strony Deidary. Nie potrafił się pohamować, a nienawidził pożądać czegoś znajdującego się poza jego zasięgiem.
Młoda konoszanka siedziała w pracowni Sasoriego. Jej widok nieco go się uspokoił. Można powiedzieć, że była odzwierciedleniem jego definicji sztuki — urodziwa powłoka, delikatne rysy twarzy, ulotne zielone spojrzenie. Była piękna, a Deidara lubił piękne kobiety. Posiadały urodę równie nietrwałą, co jego twórczość. Sama dziewczyna sprawiała wrażenie nudnej, nie miała żadnego pojęcia o artyzmie.



Dziwak, pomyślałaś, patrząc na młodego shinobi z Iwy.
Mimo wszystko jego towarzystwo nawet ci odpowiadało. Co prawda, nie mówił zbyt dużo, ale miał przyjazne usposobienie. Wydawał się bardzo młody jak na tę organizację, a może to wrażenie było spowodowane jego niemal dziewczęcym obliczem.
— Jak idzie współpraca z Danną? — spytał, kierując się w stronę biurka.
Zamiast usiąść na krześle postanowił wskoczyć na blat mebla. Towarzyszył temu dźwięk pękającego drewna.
— Och — wyrwało się z twoich ust.
Blondyn był głośny i niezdarny. Właśnie złamał jedną z mechanicznych rąk marionetki Lalkarza. Spojrzał przerażony przed siebie niczym dziecko, które właśnie narobiło sporych kłopotów. Panicznymi ruchami zebrał strzępki drewna i schował je za łóżko.
— Nic nie widziałaś! Kami, Danna mnie zabije. To już trzeci raz, un!
Nie mogłaś się nie roześmiać. Zupełnie jak Naruto — wieczne dziecko zamknięte w dojrzalszym ciele.
Ciekawe, kim się stał.
Nie było go w wiosce blisko cztery lata. Nie kontaktował się z tobą, nie odwiedzał, nie dostałaś ani jednego listu. Nigdy nie byliście jakoś bardzo zżyci, ale mimo to czułaś się zdradzona. Zawsze nazywał cię przyjaciółką, ale tak naprawdę nic o tobie nie wiedział. Była w tym również twoja wina, to prawda, ale najbardziej bolał fakt, że o jego powrocie dowiedziałaś się z ust ludzi postronnych. Pierwszy raz zobaczyłaś go podczas misji ratowania Gaary, blisko dwa tygodnie po rzeczywistym powrocie.
Czy tak powinni zachowywać się kompani, których podobno połączyła więź grubsza niż miano kolegów z drużyny? Mieliście tylko siebie, a odseparowanie od twojej osoby przyszło mu zadziwiająco łatwo.
W wiosce byłaś całkowicie sama, od kiedy rodzice postanowili wrócić w rodzinne strony i przejąć rodzinne gospodarstwo gdzieś na drugim końcu Kraju Ognia. W końcu byli rolnikami, a nie shinobi, ty zaś stałaś się bardziej niezależna, kiedy misje zmieniały się w coraz trudniejsze, a dom odwiedzałaś sporadycznie. Nie mogłaś ich winić za podjętą decyzję.
Ciekawe, czy gdybyś nie dała się porwać, wasza relacja uległaby jakiejś zmianie? Czy Naruto nadal był dzieckiem, które krzyczy najgłośniej (jakby to było odzwierciedleniem jego siły) i pierwszy rzuca się na wroga?
— Deidaro, zostaw nas samych.
Wejście bruneta wyrwało cię z zadumy. Znałaś te oczy, bladą cerę i niedostępny wyraz twarzy.
Oni wszyscy wyglądali tak samo.
Nawet nie zauważyłaś kiedy blondyn wyszedł. Umknęła ci również jego postawa, napięta niczym struna i spojrzenie ciskające grzmotami. Skupiłaś się całkowicie na postaci bruneta. Przez chwilę, w panicznym odruchu, pomyślałaś, że nie możesz spojrzeć mu w oczy. To było jak najbardziej rozsądne posunięcie, ale czy zmieniłoby cokolwiek? Zostałaś porwana i mimo, że nie miałaś na sobie kajdan lub więzów, to wciąż byłaś tam przetrzymywana siłą.
— Musimy cię odesłać, Sakuro — powiedział. — Sasori uważa, że Pain mógłby się tobą posłużyć, żeby zwabić do nas Uzumakiego.
Przecież to oczywiste i jak najbardziej logiczne posunięcie, nie rozumiałaś jednak dlaczego, nie chcieli do tego dopuścić. Posłałaś mu pytające spojrzenie.
— Akatsuki nie przetrwa próby czasu, a Akasuna bardziej niż interesy Brzasku ma na uwadze pozostawienie po sobie swojej wiedzy. Najwyraźniej, mimo wybitnej techniki długowieczności, wkroczył w wiek, kiedy myśli o przemijaniu.
Byłaś skołowana, bo to zabrzmiało nawet przyjaźnie. Nie rozumiałaś jednak, dlaczego on sam nie przekazywał ci wieści tylko wysłał tu…
Och.
Chwilami byłaś naprawdę mało spostrzegawcza.
— Zrób więc, co masz zrobić.
Patrzył na ciebie w ciszy, może próbując powstrzymać się przed wymierzeniem kary za impertynenckie zachowanie, może obmyślając, jakiego jutsu na tobie użyć, a może decydował w myślach, co zje na dzisiejszą kolację. W tamtej chwili jego twarz przypominała niewzruszone oblicze Sasoriego.
— Niech i tak będzie.
Sekundę później utonęłaś w czerwieni sharingan.


Następny rozdział będzie dłuższy. Wrzucenie tu kolejnego wątku było dla mnie przesadą.
Deidara zawsze wydawał mi się niezrównoważony psychicznie, to w nim najlepsze ❤

11 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe opowiadanie :) Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowo <3
      Kolejni czytelnicy karmią moje ego, a ono napędza kreatywność :D

      Usuń
  2. O Boże, jak ty cudownie piszesz! Czemu jak nie potrafię tak pięknie i łatwo układać zdań, no czemu?! :C
    Zdziwił mnie trochę sposób narracji, bo rzadko się trafia, by ktoś pisał w drugiej osobie, ale szybko się przyzwyczaiłam i stwierdzam, ze bardzo pasuje. :D
    O wow. Uwielbiam twoją Sakurę. Jest genialna. Podobało mi się, jak w pierwszym rozdziale nie chciała oddać swojego ciała Sasoriemu na marionetkę, więc próbowała się zabić. I najlepsze w tym rozdziale: "Gdyby był bardziej ludzki, może by nie zdążył. Na szczęście, był niemal całkowicie marionetką." Uwielbiam!
    Uuu... Itachi i Sakura znają się z dzieciństwa, a Itachi wymazał jej wspomnienia o sobie. Mimo to, Sakura wciąż coś kojarzy, bo twarz Sasuke przypomina jej o czymś, co już kiedyś widziała. To świetny pomysł na przedstawienie, w jaki sposób Sakura poznała Itachiego.
    Rozśmieszyła mnie reakcja Itachiego na widok Sakury. Kpina losu. ^^ Zainteresował mnie też pomysł Sasoriego, w którym chce przekazać swoją wiedzę Sakurze.
    I mój ulubiony rozdział. Spodobało mi się, że Sakura udawała nieprzytomną i próbowała przeanalizować swoją sytuację, a potem zaatakowała tak szybko Deidarę, który do niej podszedł. Sakura, prawdziwy ninja. :D Znowu próbowała się zabić i znowu Sasori jej przeszkodził. :D
    Uuuuu, czyżby Ninpō Sōzō Saisei? Czyli Sakura będzie miała pieczęć? Faaaajnie. :D
    W tym rozdziale Kakashi i Naruto mnie wkurzyli, serio... Naruto sam siebie wyjaśnił. Kakashi natomiast w ogóle nie przejął się jej zniknięciem. No serio, książkę sobie chce czytać?
    Taaa... wszyscy wiemy, że Sakura wyrośnie na niebezpieczną kobietę, mogącą rozwalać góry i setki klonów Dziesięcioogoniastego. xd
    Hyhyhy, Sasori pracował tyle nad swoją marionetką, a Sakura jednym uderzeniem mu ją popsuła. Nieźle śmiechłam. A potem Deidara zepsuł jeszcze jedną. XD
    No i znowu się wkurzyłam, jak Sakura stwierdziła, że w wiosce była zupełnie sama. Kakashi się nią nawet nie interesował. Grrr...
    I scena Sakury i Itachiego była genialna. Sakura szybko się połapała, że Itachi chce wymazać jej wspomnienia. Jestem ciekawa, czy one mogą wrócić, tak samo, jak te sprzed kilku lat.
    Przepraszam za taki chaotyczny komentarz, ale ciężko skomentować na raz kilka rozdziałów. Teraz będę komentować na bieżąco, więc powinno być lepiej.
    Pozdrawiam. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a ja Panią skądś znam xD
      Super, że tu trafiłaś, wiem nawet za sprawą której osóbki. Nie chciałam się wbijać sama ze swoim blogim, bo wiesz jak to jest, nie wszyscy to lubią albo coś w stylu "super notka! a teraz wejdź na xyz i też mnie skomentuj", no proszę co to ma być xD
      Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Twoje zdanie wiele dla mnie znaczy, bo gdy przeczytałam Twoją historie to też myślałam coś w stylu "o kurwa, co za fabuła, ja nie umiem takiej historii wymyślić i jeszcze te OC". Także Ty tez masz coś, czego zazdroszczę ;p

      Pozdrawiam cieplutko ^^

      Usuń
    2. A wiem, o jakiej osóbce myślisz, ale pudło. :P Jak napisałaś u mnie komentarz to sprawdziłam twoje opowiadanie i je przeczytałam, tylko nie miałam czasu napisać komentarza. ^^
      A tak, ja sama też nie lubię tych reklam w komentarzu, kiedy nawet osoba nie przeczytała rozdziału. Mimo to często sobie zerkam na profile i patrzę, czy osoba ma jakieś opowiadanie, czy nie, tak jak w twoim przypadku. ;)
      Cóż... u mnie jest ogromna wyobraźnia, a u ciebie warsztat pisarski. Chociaż przy twoim pomyśle też muszę schylić głowę. Nie było jeszcze zbyt wiele rozdziałów i niewiele wiemy, ale Sakura jako uczennica Sasoriego... ciekawy pomysł. :P

      Usuń
  3. Jestem, przeczytałam już pierwszego dnia wydania!
    Ale nie mam kiedy porządnie skomentować! :<
    Nadrobię jutro, obiecuje!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i wyjaśniło się, jakim sposobem masz zamiar prawić tutaj również o relacji Sakury z Naruto. Przedtem wydało mi się to z deka niemożliwe.
    Haruno w murach siedziby Akatsuki i jej dawny kompan, zagorzały Konoszanin.. Brzmiało nieprawdopodobnie, zwłaszcza jeśli mówimy tutaj o normalnej, najzwyklejszej rozmowie.
    A ty po prostu od początku planowałaś odesłać ją z powrotem do domu!
    No, to teraz się podejrzewam zacznie! :P Jak już wspomniała, że ma żal do Naruto o to, że ją ignorował... Być może poleci pare fajnych słów. Będę czekać w niecierpliwości!

    Po za tym, Itachi... Ooo móóóóóóój booooożeeeee! ♥ Jaki on wspaniały, cudowny. Niewiele go było, niewiele też zrobił! No ale samo to, że się pojawił.
    Szkoda tylko, że znowu mąci Sakurze w pamięci.
    Ciekawe, jak z Sasorim mają zamiar później znowu ją jakimś sposobem "porwać". I co, od nowa wszystko wyjaśniać? Nie wiem, co zrobisz dalej i jakim sposobem zaaranżujesz ich ponowne spotkanie.
    Interesuje mnie to przeogromnie!

    Ej, co z tym Deidarą? Co on taki młody gniewny? xD
    Coś czuje, że ten typ odpierdoli jakąś grubą akcję. Normalnie w kościach to czuje, no!
    Tylko nie mogę sobie jakoś wyobrazić, czego to może dotyczyć. Coś mi mówi, że po części będzie chciał wykorzystać Sakurę...
    Aaaaale będzie się działo, podejrzewam!
    Stopniowo dodajesz coraz więcej wątków, ogromnie mnie to cieszy. Pewnie i rozdziały będą wtedy dłuższe, hihi :D :D

    Pozdrawiam i czekam na neeextaaaa!
    Temira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zawsze wydawało mi się dość głupie w blogach z Sakurą w Akatsuki, że zgadza się na przebywanie w Brzasku mając przyjaciół, rodzinę i mentorkę. Sprowadzam Sakurę, żeby przedstawić w opowiadaniu te wszystkie relacje i trochę ją usprawiedliwić.

      Deidara jest szalony, oooo tak! <3

      Na Itachiego trzeba będzie chwilę poczekać, żeby pojawił się na stałe. Będzie przemykał gdzieś przez rozdziały.

      Pozdrawia~

      Usuń
  5. Cześć. Dzień Dobry!


    Krą­ży­łam sobie dzi­siaj, znu­dzona po zakąt­kach inter­netu i zawę­dro­wa­łam tutaj. Bar­dzo się cie­szę z tego powodu. To chyba te maki (albo geneza liczby 7 w nicku), spra­wiły że bar­dzo zechcia­łam poznać histo­rię, którą two­rzysz.
    Bar­dzo mi się spodo­bała. Prze­czy­ta­łam wszyst­kie roz­działy i muszę przy­znać, że czuję nie­do­syt.
    Bar­dzo podoba mi się styl, w któ­rym opi­su­jesz frag­menty oczami Sakury. Jest to bar­dzo rzadko spo­ty­kana forma i bar­dzo trudna. Brawa za tak piękne wyko­rzy­sta­nie jej.
    Kolejny bar­dzo miły dla mnie aspekt w tym opo­wia­da­niu to postać Saso­riego. Bar­dzo dobrze skon­stru­owana, tak samo zresztą jak postać Ita­chiego.
    Widać, że masz pomysł, a mi się to bar­dzo podoba. Choć jesz­cze nie wiem gdzie nas tą histo­rią zapro­wa­dzisz mam prze­czu­cie, że będę zachwy­cona.
    Zostanę więc tutaj, w tym świe­cie który stwo­rzy­łaś i będę z wielką rado­ścią czy­tać kolejne roz­działy.
    A jeżeli znaj­dziesz wolną chwilę wpad­nij do mnie. Będzie mi nie­zmier­nie miło.
    https: //sa­su­saku-cry­sta­leyes. blog­spot. com/

    Oczywiście życzę weny <3
    Całuję Cię ser­decz­nie w oba policzki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te maki, no nie? Mnie też zahipnotyzowały i musiałam, po prostu musiałam je wykorzystać 😍

      Bardzo dziękuję za miłe słowa. Walczę z tym narratorem, żeby wyszło dobrze i udaje mi się tylko dzięki nieomylnemu oku mojej bety. Nie wiem czy bez niej bym nie poległa lub postanowiła wszystko zmienić xD

      Zawsze byłam ciekawa jak wyglądałaby relacja Sakury i Sasoriego. Tzn wiem, że on był z Akatsuki itp, ale podczas walki dostrzegł jej talent. Czy, gdyby przeżył, ostrzegłby resztę brzasku, że w towarzyskie Dziewięciogoniastego kręci się medyk, na którego trzeba uważać? Dlatego taką frajdę sprawia mi opisywanie ich relacji, a będzie tego więcej w późniejszych rozdziałach.

      Odcałowuję ❤

      Usuń
  6. No to mnie ciekawi, jak się potoczą dalsze losy Sakury w Liściu. Szkoda czasu na komentarz, lecę dalej bo muszę przeczytać piąteczkę jak najszybciej! :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona