15 października 2018

6. Niepamięć


Po rozmowie w szpitalu Tsunade wysłała Kakashiego na krótką misję zwiadowczą. Razem z Tanzo mieli sprawdzić zachodnią granicę. Nigdy nie darzył go szczególną sympatią. Mężczyzna był typowym służbistą, a on miał te czasy dawno za sobą. Szybko uporał się z zadaniem i w pierwszej kolejności skierował kroki w kierunku Szpitala Głównego w Konoha.
Stojąc przygarbiony z jedną ręką w kieszeni, czytał książkę. Kątem oka stale obserwował wejście do budynku nieopodal. Każdy ruch zwracał jego uwagę. Nie chciał, żeby Sakura przemknęła mu niezauważona.
Jak zwykle wzbudzał zainteresowanie. Nawet w wiosce ludzie nigdy nie przechodzili obok niego obojętnie. Każdy gorączkowo myślał, co takiego mógł skrywać pod maską. Starsi, którzy znali historię rodziny Hatake, najpewniej zastanawiali się, czy stał się wierną kopią Białego Kła. Irytowała go ta chora fascynacja, ale zaszedł już za daleko. Gdyby postanowił odkryć swoje oblicze, ludzie i tak nie daliby mu spokoju.
Po chwili spostrzegł dziewczynkę u szczytu schodów. Wydawała się  mocno zamyślona. Nie odpowiadała na przywitania kolegów, schodząc pośpiesznie po stopniach.
Młodzi ludzie, jednak przewyższający Sakure wiekiem, zwracali się do niej „senpai”. Uśmiechnął się pod materiałem maski. Musiała ich niezwykle irytować. Doskonale pamiętał niechęć swoich współtowarzyszy z ANBU — tych o kilka lat starszych, którzy musieli uznać zwierzchnictwo piętnastoletniego dziecka, kiedy stał się kapitanem oddziału. Zawsze czuł ich nieprzychylne i złośliwe spojrzenia na swoich plecach. Dzięki Sharingan dotarł wysoko i nigdy mu to nie przeszkadzało. Dostał szansę od losu i wykorzystał ją.
Spojrzała w jego kierunku, a Kakashi uniósł dłoń w geście przywitania. Sakura poruszała się sztywno, jakby chciała do niego podejść, jednak jej stopy nie postąpiły nawet o milimetr. Uznał, że to dziwne zachowanie. Czy nie pragnęła dowiedzieć się prawdy? Skierował wzrok na jej oczy i nawet bez użycia wyjątkowego oka dostrzegł w nich strach.
Może coś sobie przypomniała, jakiś skrawek wydarzeń i to przeraziło ją na tyle, że postanowiła nie drążyć tematu?
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i zniknęła w tłumie przechodniów.
Hatake skrzywił się. Jeśli nie chciała pomocy, Kakashi nie powinien się narzucać. To była jej decyzja, nie powinien się mieszać.
Jęknął zirytowany. Doskonale wiedział, że postąpi odwrotnie niż powinien. Zawsze musiał utrudniać sobie życie.


Miała niewielkie mieszkanko na przedmieściach wioski. Podobno dostała je od Tsunade po wyjeździe rodziców. Kamienica miała trzy piętra, a na każdym znajdowały się dwie kawalerki. Sakura mieszkała na samym szczycie. Przez uchylone okno widział niewielką kuchnię i dwoje drzwi. Dziewczyna opierała się o blat stołu ze wzrokiem skupionym i zaciętym. Była rozkojarzona, nie zauważyła jego postaci na parapecie okna. Może Sakurze nie przeszło przez myśl, że ktoś w tak niegrzeczny sposób spróbuje zburzyć jej samotność.
Nigdy nie byłem wybitnie taktowny.
— Yo — przywitał się.
— Konnichiwa — odparła mechanicznie. Dopiero po paru sekundach jej umysł się rozjaśnił i dostrzega przybysza. — Herbaty?
— Czemu nie. Jak noc?
Widział, że biła się z myślami. Nie był pewien dlaczego ma opory przed zgłębieniem tajemnicy zniknięcia, ale powoli zapory ustępowały. Spojrzała na niego zmęczonymi oczami.
— To chyba oczywiste.
— Co powiedziałaś Tsunade?
— Dokładnie to, co mi kazałeś, sensei. — Jej zmieszany wzrok powędrował na drewniane panele. Najwyraźniej nadal wstydziła się kłamstwa i sporo ją kosztowało.
— Czy naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? — spytała.
Porzuciła grzecznościowy przyrostek. Może to i lepiej. Nie czuł się taki stary, a dziewczyna wydawała się mówić nieco swobodniej. Jej ramiona nareszcie się rozluźniły, już nie były napięte niczym struna.
— To twoja decyzja. Powiedz, przypomniałaś coś sobie?
W pustym mieszkaniu słychać było jej suchy śmiech.
— Czarna dziura. Każdą sekundę spędziłam na rozmyślaniu. Naprawdę nie wiem, czego mogliby ode mnie chcieć.
— Czy... zrobili ci coś?
— Parę siniaków.
— Nie. —Naprawdę nie wiedział jak z nią rozmawiać na takie tematy. Bogowie, była ledwo pełnoletnia. — Pytam, czy cię skrzywdzili w inny sposób.
— Och. — Jej policzki zaróżowiły się, pasując niemal idealnie do odcienia włosów. — Nie, nic z tych rzeczy.
— Dlaczego się zastanawiasz? Miałem wrażenie, że w szpitalu byłaś pewna, czego chcesz.
Dla wykwalifikowanego ninja wyłapanie tak drobnych gestów, jak nerwowe przygryzanie dolnej warg, nie było żadnym wyzwaniem, a mówiło wiele.
— Jesteś tu dla mnie? — spytała, całkowicie zbijając go z tropu. — Czy z polecenia?
— Czyjego polecenia? Wiem, że od tego odwykłaś, jednak nie wzbraniaj się przed bezinteresowną pomocą. Nie rozmawialiśmy długo, ale wciąż jesteś moim uczniem.
Nie mógł jej powiedzieć, że robił to z poczucia winy. Miał ją pod ręką przez niemal cztery lata i nieszczególnie interesował się losami dziewczyny. Nawet kiedy po wyprowadzce rodziców została całkowicie sama. On także uważał ją za dojrzałą, samodzielną. Wstydził się przyznać, ale nigdy nawet nie był w tym mieszkaniu. Kiedy wcześniej w wiosce stracił ją z oczu, musiał zapytać przechodniów, czy nie mieszka gdzieś w okolicy.
Wybitny z ciebie nauczyciel, Hatake.
Prawda, dziewczyna nie miała predyspozycji do zostania jego osobistym uczniem. Różnili się wszystkim —  władanym żywiołem, specjalizacją, metodą walki, jednak to nie usprawiedliwiało zaniedbania.
Łatwiej było ją zostawić i teraz przyszedł czas, żeby zadośćuczynił za swoje czyny.
Sakura schowała twarz w dłoniach i był pewien, że zaraz zacznie szlochać, ale do jego uszu dobiegł tylko jęk pełen irytacji.
— Ach, wybacz! — podniosła głos. — Po prostu wszystko ostatnio się zmienia i nie ma w tym niczego dobrego. Chyba nie ma po co dłużej zwlekać. Pokaż to swoje wspaniałe oko.
Przez chwilę siedział nie poruszając się nawet o milimetr. Nigdy wcześniej nie odezwała się do niego w tak impertynencki sposób i sam nie wiedział, czy to mu się podoba.
— Radzę ci się pośpieszyć, za godzinę ma wpaść Naruto. — Uśmiechnęła się ponaglająco.
Kakashi sięgnął dłonią do opaski i zamknął Sakurę w swoim genjutsu.



Coś jest nie tak.
Nie znalazłaś się w żadnym mistycznym miejscu wykreowanym przez Sharingan. Nadal siedziałaś w swojej kuchni, obserwując wasze ciała z góry. Oboje trwaliście w całkowitym bezruchu. Za oknem szumiał wiatr, a niebo wciąż szarzało. Czułaś obecność twojego sensei. Jego mentalna postać znajdowała się jednak gdzieś poza zasięgiem wzroku.
Już to przeżyłam
Znałaś ten odcień czerwieni i nie chodziło o wspomnienie z misji, kiedy kątem oka widziałaś popisy Kakashiego lub Sasuke. Dziwny ból rozchodził się promieniście po twoim ciele — tym fizycznym i duchowej aurze, ucisk w skroniach potęgował się z każdą sekundą.
Uczucie zaszczucia pojawiło się w głowie. Łzy ciekły po policzkach fizycznej powłoki. Miałaś denerwujące wrażenie jakby Kakashi dłońmi badał twój mózg zwój po zwoju, nerw po nerwie, zaglądając w każdą szparę.
Tylko nie to.
Chciałaś uciec, ale nie mogłaś. Pamiętałaś, że spod władzy tych oczu nie można się wyrwać. Nagle przed tobą pojawiło dwoje oczu, w których tańczyły czarne tomoe Sharingan.
Kakashi ma tylko jedno.
Zaczęłaś krzyczeć.



Wpadła w furię. Jej zaciśnięte pięści zaczęły dotkliwie uderzać w jego klatkę piersiową. Kakashi chwycił ją za nadgarstki, próbując unieruchomić dłonie. Nawet kiedy nie używała chakry, ciosy były wystarczająco silne, żeby pulsujący ból rozchodził się po jego ciele.
Straszna siła.
Jej oczy zaszkliły się od łez, a kiedy uwolnił dziewczynę od działania jutsu, zaczęła wyrywać się i wierzgał niczym zaszczute zwierze.
— Uspokój się. — Starał się brzmieć spokojnie, ale nie mógł pozostać całkowicie niewzruszony na jej wściekłość. Sakura osunęła się na podłogę.
Widział wszystko. Patrzył na skulone ciało swojej uczennicy i nie mógł uwierzyć, że stała się kimś, kto może wzbudzać ich zainteresowanie. Prawda, przy samych początkach nauczania medycznego jutsu Tsunade wspominała, że trafił jej się nieoszlifowany diament. Myślał wówczas, że to słowa uwielbienia, jakie słyszy się w stosunku do cudzych ulubieńców. Czy Guy dzień w dzień nie zachwycał się Lee?
Był świadkiem wspomnień, kiedy próbowała uciekać Akasunie, obserwował jej walkę. Nie mogła niczego pamiętać, ponieważ użyto na niej Sharingan. To niebezpieczna wiedza, którą postanowił zachować wyłącznie dla siebie.
Jest zbyt młoda, żeby obarczać ją takimi problemami.
Dziewczyna podniosła się na drżących dłoniach i ustabilizowała swój oddech. Nie wiedział, jak powinien się zachować. Spojrzał w jej oczy i raptownie zastygł, bo zmiana, którą zaobserwował dokonała się w ciągu sekundy i była piorunująca. Patrzyła na niego wzrokiem drapieżnika, a nie ofiary.
Poczuł jej dłoń na swojej ręce. Władczy gest nie pasował do obrazu niezdecydowanej dziewczyny sprzed pół godziny. Dawno nie dotykał i nie pozwalał dotknąć się żadnej kobiecie, a ta smarkula ostatnio robiła to zdecydowanie zbyt często. Zdusił w sobie dreszcz. Zastanawiał się, kiedy tak dojrzała i stała się nie tylko kobietą, ale i kompanem, z którym musi się liczyć.
— Mów — rozkazała. — Nie po to znowu przez to przechodziłam, żebyś potraktował mnie jak dziecko, które można zbyć.
Pamiętał ten wzrok. W taki sam władczy sposób zwykła patrzeć Tsunade za młodzieńczych lat, kiedy jeszcze była panią samej siebie. Nie miał wyboru.



— Wiesz, nie rozmawiałam z Tsunade w normalny sposób już przeszło rok. Od tego czasu niczego mnie nie nauczyła.

Spojrzał na ciebie badawczo. Mową ciała nie dał po sobie poznać, jednak czułaś, że zaniepokoiły go wypowiedziane słowa.

— Spokojnie! — Roześmiałaś się.

Nie wiedziałaś, czy Kakashi był zdolny do użycia siły, żeby zatrzymać cię w wiosce. Kto wie, mógł tym razem obrać za punkt honoru ochronę jednego z uczniów, wciąż mając w pamięci poprzednią porażkę. – Może to zabrzmiało jakbym próbowała przekonać samą siebie, jakiego wyboru mam dokonać. Nic z tych rzeczy. Nie zamierzam dobrowolnie pójść po nauki do Sasoriego. Gdyby był kimś anonimowym, obcym, może wtedy pozwoliłabym sobie na wahanie.

Nie jestem przecież taka jak Sasuke.

Przełknęłaś z trudem ślinę.

Ciężko się do tego przyznać, ale podobne myśli krążyły już długo w twojej głowie. Nie wiedzieć czemu, wstydziłaś się ich. Chyba każdy oczekiwał, że będziesz czekać na niego latami i to właśnie u twojego boku znajdzie azyl, kiedy zakończy wszystkie swoje walki. Dla większości dawnych kompanów było to równie oczywiste, jak kolor nieba. Wszyscy tak myśleli, bo przecież świat zmienia się bardzo wolno, a ludzie prawie nigdy.

To niewygodne, kiedy człowiek odstaje od reszty.

Czy gdyby nazajutrz zjawił się w wiosce, w twoim sercu zapłonął by dawny żar? Pamiętałaś tamto uczucie jak przez mgłę. Stało się sennym majakiem dziecka, którym wówczas byłaś. To jedno z tych dobrych wspomnień, bo, przez pierwsze lata samodzielności, chęć doścignięcia Sasuke była dla ciebie motorem napędowym wszelkich działań. Wciąż pięłaś się wyżej, sięgałaś dalej, pragnęłaś więcej. Z biegiem lat obraz jego osoby blakł. Przestałaś wieczorami wspominać kolor oczu Uchihy, sposób walki, poruszania się i uśmiech, który pewnego dnia zniknął i już więcej nie pojawił się na surowym obliczu.

Kiedy Naruto odszedł z wioski, nikt nie wypowiadał głośno imienia waszego dawnego kompana, stało się tematem tabu. Ludzie myśleli, że używając go, sprowadzają na ciebie cierpień. Ból pojawiał się, gdy którejś ciemnej nocy wyrwana ze snu, przypomniałaś sobie o jego istnieniu. I, zdaniem wszystkich, jesteś mu winna pamięć, tęsknotę i wierność. To było naprawdę niewygodne, bo całą sobą chciałaś po prostu pójść naprzód. Czy to naprawdę za wiele?

— Zobaczyłem coś więcej.

— Co takiego?

Wahał się przez chwilę.

— Sasori miał się spotkać ze szpiegiem znajdującym się w szeregach Orochimaru niedaleko Kusa-Gakure. Zrezygnował, ale uznał, że ta informacja cię zainteresuje.

Oczywiście to zawsze musi się tak kończyć.

Ktoś, kto pisał twoją historię, miał wyjątkowo kiepskie poczucie humoru.

Coś zaszeleściło i kiedy twój wzrok podążył do źródła dźwięku, natrafił na duże otwarte lazurowe oczy. Usta Naruto otworzyły się szeroko, a ręka ześlizgnęła z framugi okna. Spadł w dół, wciąż wyglądając, jakby wyjawiono mu największy sekret świata.

— Ten chłopak ma wybitny talent do pojawiania się w najmniej odpowiednim momencie.

Nie usłyszałaś Kakashiego, bo już biegłaś po schodach prowadzących do wyjścia z budynku.




— Kiba! Jego jutsu jest naprawdę silne, a w połączeniu z Akamaru to jakbyśmy mieli dwóch shinobi w cenie jednego!
Był ciężki. Miałaś do dyspozycji swoją siłę, ale mimo to czułaś balast jego ciała. Potrafiłaś dokonać wiele dzięki mocy, którą zaczerpnęłaś od Tsunade, ale zawsze — przy każdym ciosie w skałę, kiedy trzaskałaś kości nieprzyjaciół lub szarpałaś ich ciałami — czułaś, jak w niekorzystny sposób oddziałuje na organizm. Na szczęście byłaś wybitna także w medycznym jutsu, więc potrafiłaś zacząć regenerację lub leczenie komórek w tej samej chwili, kiedy technika zaczynała na nie wpływać. Posiadałaś moc, ale czułaś jej ciężar.
— Możemy też wziąć Brewkę! Nawet Gaara musiał się z nim liczyć lata temu, teraz na pewno jest niesamowity.
Nigdy nie przeszkadzało ci mieszkanie na poddaszu. Schody, które musiałaś pokonać parę razy każdego dnia były dodatkowym treningiem i nie zdarzył się moment, żebyś uznała chodzenie po nich za jakiś szczególny wysiłek. Z drugiej strony, jeszcze nigdy nie ciągnęłaś za sobą ciała.
— Nee, Sakura-chan, co myślisz o Shikamaru? Wymyśliłby sposób, żeby podejść nawet Orochimaru! Już do niego biegnę!
Próbował wstać, jednak dalej trzymałaś go za kołnierz bluzy. Szarpnęłaś mocno, tak że plecami uderzył o schody.
— Nigdzie nie pójdziesz. Czy ty naprawdę niczego nie rozumiesz?
— Racja! Najpierw trzeba powiadomić Tsunade-obaasan, a ona znajdzie nam kogoś silniejszego, nawet nie z naszego rocznika!
— Naruto, na bogów, nie możesz nigdzie pójść!
Chwyciłaś za jego ramiona i potrząsnęłaś nimi, tak że ponownie uderzył o nierówną powierzchnię.
— Nie możemy tego nikomu powiedzieć, a na pewno nie Hokage. Nie pozwoli nam wyruszyć na misję, dopilnuje żebyśmy zostali w wiosce. Szczerze — ściszyłaś głos — wątpię, żeby wysłała kogokolwiek na ratunek Sasuke. Pośle ANBU, żeby go schwytali lub zabili.
— Dlaczego miałaby to zrobić? Przecież wie, ile on dla nas znaczy!
— Ale w wiosce nie liczysz się przede wszystkim ty, czy ja i nasze marzenia, potrzeby, plany. Sasuke, jako uciekinier, jest potencjalnym zagrożeniem dla mieszkańców i tak będą go traktować.
— Obiecałem ci, że sprowadzę go z powrotem i dokonam tego, dattebayo!
Jęknęłaś sfrustrowana. Dlaczego nadal niczego nie pojmował? Wciąż rozumował jak dwunastoletnie dziecko. Cofnęłaś wszystkie pochlebne myśli na jego temat. Nie dojrzał, nie dorósł, a już na pewno nie zmądrzał. W jego oczach wszystko było czarne albo białe. Musiałaś uderzyć w inny punkt.
— Nikt o tym nie wie. Jak myślisz w jaki sposób postąpią, kiedy dowiedzą się, że te informacje pochodzą ode mnie?
Milczał, niczego nie rozumiejąc.
— Kto nam uwierzy, że o niczym nie pamiętałam? Bo naprawdę tak było Naruto. Ale wezmą pod uwagę, to ile o niego walczyłam, jak długo pamiętałam i uznają, że stawiam go ponad wioskę, że celowo zataiłam tak ważną wiedzę.
— Tsunade nie pozwoli cię skazać, wymyśli zgrabną historyjkę…
— Nie, już nie. Osoba, którą pamiętasz już nie istnieje. Teraz jestem dla niej niczym więcej niż numerem przypisany do wojownika.
— Sakura-chan, co ty mówisz?
— Nie było cię cztery lata, a świat poszedł naprzód. Zmiany, które się dokonały, wcale nie są dobre.

Przekonanie Naruto było procesem długim i męczącym, jednak w końcu pojął, w czym leży problem, który spowalnia wasze działania. Kiedy do rozmowy dołączył Kakashi, objaśniając mu napiętą sytuację między starszyzną a Kage, wyglądał na przekonanego i zgodził się nie wyjawiać nikomu informacji. Miałaś nadzieję, że podoła wyzwaniu i będzie siedział cicho przez najbliższe dni. Potrzebowałaś czasu, żeby wszystko przetrawić i poukładać skołatane myśli.
Kończąc dzisiejszą zmianę w szpitalu, wzięłaś kilka dni urlopu pod pretekstem obrażeń, które odniosłaś na poprzedniej misji. Nie musiałaś tłumaczyć się Tsunade, a ordynator kliniki zawsze traktował cię jak swojego ulubieńca. W takich chwilach lubiłaś posiadać uprzywilejowaną pozycję ucznia Hokage.
Jeszcze nie tak dawno nie miałaś nikogo, komu mogłabyś się zwierzyć ze swoich lęków i obaw. Teraz Kakashi i Naruto wiedzieli o wszystkim i było ci lżej z tą myślą. Wspomnienia, które wymazano z twojej głowy nadal były rozmyte przez mgłę niewiedzy. Wszystko usłyszałaś z ust senseia i musiałaś uwierzyć mu na słowo.
Na zewnątrz panował półmrok, a deszcz padał nieprzerwanie od kilku dni. Długie gałęzie dębu uderzały mokrymi liśćmi o gładką taflę szyby. Nieznośny dźwięk przerywał ciszę. Pod oknem leżał spakowany plecak. Dzisiejszego popołudnia, rozmyślając nad ostatnimi wydarzeniami, skompletowałaś ekwipunek mechanicznie i odruchowo, jakbyś podświadomie wiedziała, co chcesz zrobić.
Czy to ma jakikolwiek sens?
Sasuke parę lat temu dał dobitnie do zrozumienia, że nie chce pomocy od was i wioski. Nie wierzył, że znajdzie się ktoś wystarczająco kompetentny, aby należycie przygotował go do starcia ze znienawidzonym bratem. Podążył ścieżką, na której interesująca go siła, znajdowała się na wyciągnięcie ręki. Trudno powiedzieć, żeby współpraca z Orochimaru była łatwiejszym wyborem, ale z całą pewnością dużo szybszym. Gdyby został w Konoha, nawet ucząc się pod okiem Kakashiego lub innych joninów, wciąż obowiązywałyby go procedury wioski. Musiałby wykonywać misje, zdawać raporty, a po pewnym czasie (gdyby lata mijały, a on wciąż nie czułby się wystarczająco silny, aby stanąć naprzeciw drugiego Uchiha) przyjąć ucznia. To wszystko mogło spowolnić osiągnięcie celu. Byłaś w stanie znaleźć wytłumaczenie dla decyzji, którą podjął, ale nie potrafiłaś jej pojąć. Nigdy nie czułaś tak wielkiej nienawiści, która potrafi zawładnąć całym życiem.
Mogłaś zrozumieć dlaczego chciał uciec z wioski. Uczucie osamotnienia nie było ci obce. Miałaś swojego mistrza i żyjących rodziców, jednak to nie dodawało otuchy. Ostatni list od matki dostałaś pół roku temu. Był wypełniony ogólnikami i obietnicami bez pokrycia. Pisała je, chcąc poprawić humor samej sobie, bo zawsze była samolubną kobietą. Żyło im się dobrze w rolniczej wiosce na drugim końcu kraju. Poza twoją osobą nie mieli do kogo wracać. A Tsunade... stała się nową wersją siebie. Nie miała już dla ciebie ani czasu ani czułości.
Jeszcze nie tak dawno byłaś absolutnie pewna, że potrafisz zapomnieć o Sasuke. Teraz wszystko się skomplikowało. Wcześniej nie miałaś sposobności, żeby podjąć jakiekolwiek działanie. Pogłoski docierały do Konohy rok, może nieco dłużej, po jego ucieczce. Później wszystko umilkło. Nie mieliście nawet poszlaki, na której moglibyście się skupić.
Nie kochałaś go tym irracjonalnym szczeniackim uczuciem, ale bałaś się, że nadal coś w tobie pozostało. Dokładnie, czułaś strach, bo nie chciałaś, żeby tamta Sakura powróciła. Było ci dobrze bez miłostek, które wpływały na twoje zachowanie. Zastanawiałaś się, czy znowu nie mogłabyś spuścić z niego wzroku i podziwiała z zapartym tchem każdy gest i ruch jego ciała.
Czy umiałabym być bardziej powściągliwa i obserwować mniej otwarcie?
Co byś zrobiła, gdyby przebywanie z nim powodowało fizyczny ból? A jego niechęć i arogancja godziły niczym noże rzucone w serce. Znów spojrzałby na ciebie zimnym wzrokiem i nazywał irytującą, dając do zrozumienia, że jesteś nikim.
Zamknęłaś oczy i już wiedziałaś, czułaś całą sobą, że musisz mieć pewność. Inaczej nie pójdziesz naprzód. Myślałaś, że to nic nie znaczy, że możesz zamknąć ten rozdział bez jego udziału. Tak jednak nie było.
Zerwałaś się z łóżka zbyt gwałtownie i dziko Wydawało się, jakby ciało od dłuższej chwili było napięte do skoku i tylko czekało na przyzwolenie umysłu. Porwałaś w dłoń plecak spod okna, płaszcz z wieszak i wybiegłaś z mieszkania.
Było około pierwszej w nocy. Ullice powinny pustoszeć, mimo to ktoś na ciebie czekał.
— Zrobimy to, prawda?
Naruto stał przy wejściu do twojego mieszkania, kryjąc się przed deszczem pod dachem niewielkiej altany. On także miał ze sobą ekwipunek.
— Tak, musimy.
Nie było innego wyjścia. Oboje chcieliście się przekonać na własnej skórze, jak daleko Sasuke zaszedł i czy możecie go jeszcze zawrócić ze ścieżki, na której zniszczy sam siebie. Kiedyś łączyła was przyjaźń i nie mogliście tak łatwo o nim zapomnieć.
Nie rób tego — zaszumiał wiatr.
Obejrzałaś się, jednak nie dostrzegłaś nikogo. Przez chwile wydawało ci się, że to było zbyt rzeczywiste jak na omamy. Pokręciłaś zrezygnowana głową i zrównałaś krok z Naruto. Nie mogłaś wiedzieć, że choć usłyszałaś te słowa w głowie, to były wypowiedziane przez kogoś innego.



No i macie ochłap Itachiego na samym końcu xD Także tego... nie wolno bić autora, bo to okularnik 👓

Biorąc przykład z dobrego serca pewnej osóbki, także chcę zareklamować dwa wschodzące blogi... nie żebym miała niewiadomo jakie zasięgi.
Temira przypomniała mi dlaczego uwielbiałam blogować lata temu. Zawsze czułam się częścią większej wspólnoty, w której większość ludzi (chociaż zdarzały się parapety, które pisały cytuje "kom za kom???" xD) się o siebie bezinteresownie troszczy. Dlatego Kaori zgłosiła się na moją bete, dlatego Temira wzięła pod skrzydła mnie i innych pisarzy. Dziękuję i postaram się, żeby dobro poszło dalej ;3
by Panna Mokosz
Wciągająca historia o parze detektywów i tajemnicy sprzed lat, której na razie dostajemy jedynie ochłapy. Miażdżąca kreacja postaci, zwroty akcji i brakuje tylko pościgów rodem z filmu, ale tutaj wszystko może się zdarzyć! Gorąco polecam każdemu, cudowne sasusaku osadzone w świecie realnym.

13 komentarzy:

  1. Nawet nie wiem jak mi miło, że polecasz mojego bloga! Dziewczyno, aż mi się cieplej na sercu zrobiło. Nie spodziewałam się czegoś takiego! Uh..

    Nowym rozdziałem jestem zachwycona, dzięki za rzucenie ochłapu Itasia! Nawet odrobina lepsza niż nic.
    Cieszę się również, że dajesz nam możliwość poznania Sakury, jej przemyśleń i emocji. Widać, że te spokojniejsze rozdziały moją wyłuszczyć zmianę jaka w niej zaszła przez lata. A zaszła!
    Mam wrażenie, że jeszcze nie pokazujesz nam całej "dorosłej" Sakury i zaskoczy ona jeszcze nie raz.

    Tak na marginesie.
    Mówiłam, że jestem strasznym laikiem, ale skorzystam z linków, które mogą pomóc wyglądowi mojego bloga?
    Skorzystałam. Moje zabawy w CSS rozsiały tylko zamęt i anarchię.

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj.. aż tak? xD CSS można się bawić do woli, bo nie wiem czy przeglądałaś opcję bloga, ale jest tam jedna przydatna funkcja - można stworzyć kopie zapasową szablonu. Projekt > motyw > utwórz/przywróć kopię zapasową (w prawym górnym rogu) > pobierz motyw. Później, jeśli coś pójdzie nie tak w tym samym miejscu można wgrać obraz szablonu, kiedy jeszcze wszystko działało xD
      Hmmm, jeśli chcesz jakieś wskazówki lub masz pytania to może mogę pomóc pisz na maila lub gg.

      Usuń
  2. A więc jednak się dowiedziała! A więc jednak wie!
    Zastanawiałam się długo, jak zgrabnie wyznasz Sakurze gdzie była i co robiła - no a ty zrobiłaś to po prostu w perfekcyjny sposób, jednocześnie podkreślając stopień jej zażyłości z byłym nauczycielem! Dwie pieczenie na jednym ognisku, nie ma co.
    A więc my wiemy, że ona już wie, wiedząc też, że nie obcowała z Kakashim na tyle długo, że ten aż zdziwił się, uświadamiając sobie że nie może dłużej jej lekceważyć.
    Ale pogmatwanie to napisałam. Przepraszam.
    Ale ja tak lubię czytać te twoje rozdziały! (Oczywiście ten przeczytałam już w pierwszą godzinę wydania, ale nie miałam czasu aby wystukać tutaj coś porządnego/konkretnego. Przepaaaaszam znów!)

    Ta część jest znowu jedną z tych tkz. "wprowadzających". Coś tam przed nami ujawniasz, coś się niby dzieje ale jednak nie do końca. No coś jest na pewno - z tym, że najlepsze jak mniemam dopiero przed nami.
    Fragment z Naruto - przegenialny. Sposób, w jaki za nim szybko popędziła a później jak targała go po tych schodach... Nikt nie mógłby wymyślić tego lepiej. Serio serio.
    W dodatku ten jego durny upór i banalna lekkomyślność, naiwność, głupia wiara w każdą żywą istotę; No po prostu cały On! Od deski do deski (Szczególnie jeśli mówimy tutaj o początkach serio Shippudena, gdzie Uzumaki faktycznie był półgłówkiem, zaślepionym jedynie pragnieniem uratowania Sasuke)
    Reakcje Sakury ocenić mogę jedynie jako rozsądną i spokojną, w pełni przemyślaną. A więc i to się zgadza.
    Fajnie, że zawarłaś tutaj krótką adnotację o jej obecnych odczuciach co do osoby Sasuke. Jeszce fajniej, że nie opisałaś tego w stylu "Nie kocham go, nie ma takiej opcji. Teraz jestem gotowa aby pokochać Itachiego".
    U Ciebie wszystko toczy się wolno, a każde zdarzenie ma swoje miejsce i swój czas. Nie gnasz na oślep z akcją, nie pomijasz żadnego, konkretnego momentu- nie ważne jak trywialny by on nie był - jeśli zawiera w sobie choć cień informacji o obecnym stanie duchowym głównej bohaterki to na pewno pojawi się gdzieś wewnątrz rozdziału.
    To jest mega potrzebne, konieczne wręcz, jeśli mamy lepiej pojąć i zrozumieć sposób myślenia Sakury; jej problemy, rozterki i wątpliwości.

    Biję również w pokłon Twoim zgodnością z kanonicznymi wydarzeniami. Po walce z Sasorim, grupa Liścia faktycznie udała się do miejsca spotkania informatora lalkarza z ludźmi Orochimaru. ( Tak było, prawda? Coś mi świta i mam nadzieję, że dobrze to wykombinowałam haha. Nie chcę czegoś pomieszać)
    Ciekawa jestem jak przebiegnie to spotkanie i w którym dokładnie momencie pojawi się tam Itachi :P :P I mówię tu oczywiście o jego cielesnej formie. Żadne szepty z wiatru mnie nie zadowolą! Nie tym razem, moja droga! :P :P

    Pozdrawiam i czekaaaaaam!
    Wiecznie spóźniona z komentarzem
    Temira ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie było w kanonie i to chyba już ostatni element, który wykorzystam. Teraz moja fantazja będzie hulać :D
      Itachi to moja słodka tajemnica, ale niedługo (no za jakieś dwa rozdziały?) wydarzy się coś, co zmiesza Sakurze w życiu i światopoglądzie ^^

      Usuń
  3. Szeptający wiatr, to gorzej niż ochłap, no przepraszam cię bardzo. xD
    Ale poza tym rozdział bardzo mi się podobał. Widać, że w Sakurze zaszły spore zmiany to już ni jest ta mała dziewczynka. I podobaj mi się jej przemyślenia, w zgrabny sposób pokazujesz, jakie ma odczucia do Sasuke, dzięki czemu późniejszy wątek z Itachim nie będzie głupim imperatywem. :D
    Lubię twojego Kakashiego!
    I czekam na kolejny rozdział.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam gorzej, zawsze coś xD
      Ja też uwielbiam swojego Kakashiego, nawet kiedy pisałam o tym, że nie sprawdził się jako nauczyciel i kompan, nawet kiedy chciał jej pomóc tylko dlatego, żeby poczuć się lepiej. Wielką frajdę sprawia mi kreowanie jego postaci ^^

      Usuń
  4. "Czy Gay dzień w dzień nie zachwycał się Lee?" - CZY TO SPECJALNY ZABIEG? XDDDDD

    Dobra, przeczytałam wszystko i już jestem na bieżąco (co chyba bardziej mnie smuci, niż cieszy, bo chciałabym czytać dalej i dalej, a nima co :<)

    Powiem Ci, że mimo że narracja drugoosobowa jest bardzo rzadka i czytało się to dziwnie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), to już się zupełnie przyzwyczaiłam i odpowiada mi to, gdyż nadaje Twojej historii wyjątkowości.

    Bardzo mi się podoba Twoja kreacja każdej przedstawionej postaci. Nawet Tsunade. Opisy przemyśleń Sakury są napisane po mistrzowsku, chylę czoła i cichutko zazdroszczę :D Nie wiem, co mam powiedzieć. Wszystko mi się podoba! :D

    Mogę tylko życzyć weny, no i czekam z niecierpliwością na następny rozdział. No i chcę podkreślić, że znalezienie tego bloga to dla mnie wydarzenie dnia :D

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG, już tego nie ma, już znika!! Tak patrzę i patrzę na początek Twojego komentarza i zastanawiam się o co Ci chodzi kobitko... i wtedy to zauważam. Gomen! xD

      Dziękuję, za miłe słowa. Cieszę się, że podoba Ci się kreacja postaci, bo spędziłam nad nią trochę czasu. Nie każdy z historii będzie swoją kanoniczną wersją. Pragnęłam odrobinę namieszać, niektórym dodać więcej "duszy" w opozycji do idealnego świata Kishimoto, gdzie nawet niemal każdy złoczyńca ma traumę/trudne przeżycia/wystarczające wytłumaczenie dla swoich poczynań.

      Witam i jeszcze raz dziękuję za wcześniejszy komentarz. Jak dobrze, że czyjeś czujne oczko pomaga mi z wyłapaniem błędów :3

      Usuń
  5. Hyhyhy... Jestem wniebowzięta tym, jak Sakura w tym rozdziale potraktowała Kakashiego. Najpierw go zignorowała, potem zaczęła go tłuc pięściami, a na końcu zachowała się tak pewnie, że nawet na nim zrobiła wrażenie, bo porównał ją do Tsunade z dawnych lat.

    Twój Kakashi mnie strasznie irytuje. Najpierw określa ją dzieckiem, potem smarkulą i zachowuje się jak dla mnie skandalicznie. Przez całe cztery lata w ogóle się nią nie interesował, zapomniał chyba, że miał kiedykolwiek uczennicę, a teraz chce jej pomóc jedynie przez poczucie winy. Hehe, wygląda chyba na to, że mój Kakashi nie przypadł tobie do gustu, a mnie twój. XD

    No niestety, ale mnie ten ochłap Itachiego nie zadowala. Mam nadzieję, że w przyszłym rozdziale tez się pojawi. :P

    Pozdrawiam ciepło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irytujący typek? Później będzie gorzej xD
      Uwielbiam o nim pisać. Wszystkie jego przywary, słabości i porażki nadają mu charakteru. I nie mam tu na myśli jakiegoś szlachetnego wojownika, bo (w tej historii) to samolubny typek, który pomaga swojej uczennicy, żeby poczuć się lepiej. Ale czy tacy ludzie, z różnymi przywarami, nie wydają nam się bliżsi? ;)

      Pozdrawiam ❤

      Usuń
  6. Moje serce szybciej bije, kiedy czytam Twoje opowiadanie! <3 Nie mogę doczekać się ItaSaku!

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak romansu między Sakurą i Itachim to dla mnie na razie plus tej historii. To na czym się skupiasz już samo w sobie jest intrygujące i zaczynam się bać, że romans to popsuje. Ale poczekam i zobaczę, bo jestem ciekawa jak to poprowadzisz.
    Skończyłam czytać, o dziwo. Brawa dla mnie, bo w siebie wątpiłam 😣 A poszło mi całkiem sprawnie xD

    Do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżu, ten ochłap Itasia to coś genialnego! Uśmiecham się przez to do telefonu!

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona