4 czerwca 2019

19. Nowa Konoha


— Słucham. Czego się dowiedziałeś?
Kakashi stał w gabinecie Hokage czując na swojej zamaskowanej twarzy uważny wzrok Tsunade. Musiał tylko zachować spokój.
— Fałszywy trop. Akatsuki zastawili na nas pułapkę. Walczyłem i zabiłem jednego z nich, byłego shinobi Iwy. Straciłem pozostałych członków oddziału.
— Myślisz, że ją mają? — zapytała.
— Zostawili jej ślady, najwyraźniej spodziewali się oddziału tropiącego. Ale były to rzeczy z jej mieszkania. Żadnego świeżego zapachu. Nie mogę udzielić konkretnej odpowiedzi, nie mam żadnych dowodów. Osobiście uważam, że-
— Tylko fakty, Kakashi.
— Brak dowodów. Zapach był bardzo słaby, sprzed miesięcy.
— Rozumiem, nie mamy żadnej pewnej poszlaki.
— Mogła wyruszyć na szlak — wtrącił niepewnie. Próbował grać zmartwionego, ale i rozsądnego. Zbytnia panika nie była w jego stylu. — Dawniej medycy robili to bardzo często.
— Wtedy skończyła się wojna — Tsunade lekceważąco machnęła ręką jakby próbując odepchnąć jego argument. — To były inne czasy. Teraz życie shinobi skupia się w wioskach.
— Może chciała zakosztować wolności. Ostatnio dość twardo ją traktowałaś.
— Nie zapominaj do kogo mówisz, Hatake.
Kakashi jak na komendę zgiął się wpół.
Jak posłuszny psiak, pomyślał. Kto by pomyślał przed dekadami, że wojownicy będą musieli się tak zachowywać.
— Proszę o wybaczenie Hokage-sama.
— Informacje o misji są tajne. Możesz odejść.



Jeszcze parę godzin temu śnieżyca, nawiedzająca nieprzystępną dolinę niedaleko Yuki-Gakure, była nie do przejścia. Teraz przyroda się uspokoiła. Bóg mógł zapomnieć o tej krainie, ale jego posłańcy nie mieli do tego prawa. Konan patrolowała okolice jak niezliczone razy wcześniej. Tym razem coś przykuło jej czujny wzrok.
Powietrze zgęstniało, a biel zawirowała podsycana lekkim podmuchem. Nie był to śnieg, a kartki papieru, które uformowały się w ludzki kształt. Kiedy stopy kobiety dotknęły zimnego podłoża nieprzyjemny dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Czuła jak drobinki lodu topią się po zetknięciu z gorącą skórą na odsłoniętych stopach odzianych w sandały.
Twarzą do ziemi, sztywny niczym sopel odłamany z dachu, leżał nieruchomo mężczyzna. Odgarnęła puch z głowy nieznajomego i zauważyła ciemne niczym węgiel włosy. Rozpoznała jego chakre bez trudu. Była podobnej do tej, z którą spotkała wiele razy w swoim życiu w Brzasku. Męskim, brutalnym gestem podnosiła głowę wędrowca szarpiąc za czarne kosmyki. Przybliżyła się do sinych ust i wyczuła płytki oddech. Spojrzała na jego oblicze i doskonale wiedziała, że nie ma mowy o pomyłce. Znalazła Uchihe.
Będąc całkowicie sama pozwoliła sobie na westchnienie.
Komplikacje, pomyślała.
To nie najlepszy moment na tego rodzaju niespodzianki. Nagato był ostatnimi czasy naprawdę poirytowany i kolejny element wprowadzony do pierwotnego planu przyniesie więcej złego niż dobrego. Najchętniej zakopałaby go tutaj i pozostawiła opatrzności losu. Jednak gleba Yuki była niezwykle twarda i uboga w minerały przyspieszające degradację ludzkich komórek. Poza tym nie miała prawa podejmować takich działań sama. Stała się narzędziem i już dawno zrezygnowała z wolnej woli.




Przez sekundę pomyślał, że to dobrze jeśli już nigdy się nie obudzi. Pragnął pozbyć się prześladującego go fatum, z którym nie miał nic wspólnego poza krwią krążącą w żyłach i dziedzicznym dojutsu. Gdziekolwiek szedł i cokolwiek robił dalej brnął coraz głębiej i głębiej w sidła przeznaczenia. Gdyby teraz umarł, mógłby być wolny.
Sasuke czuł tępe pulsowanie w skroniach. Instynktownie wiedział, że jest raczej w niezłej kondycji i, co za tym idzie, całkiem żywy.
Dlaczego bogowie zawsze słuchają modlitw z opóźnieniem?
Doskonale pamiętał, kiedy szeptem błagał Stwórcę, żeby podtrzymał go przy życiu dopóki nie zabije Danzō.
Podniósł powieki, a oczy dość szybko przyzwyczaiły się do łagodnego światła sączącego się z jednego okna w pomieszczeniu. Czuł suchość w ustach.
Spostrzegł przed sobą obcego mężczyznę. Nie miał najmniejszego pojęcia kto akurat stał przed nim, ani jaka moc kryła się w jego dziwnych, szarym spojrzeniu naznaczonych rzędem okręgów. Jakby nad tym pomyśleć, to wiedział zadziwiająco mało o świecie shinobi.
— Moje imię to Pain — odezwał się obcy. Głos miał władczy i apodyktyczny. — Akatsuki należy do mnie. Przetrwa to spokojnie i daj znać, kiedy mogę kontynuować.
Chciało mu się śmiać, bo w niedługim czasie trafił z rąk jednego szaleńcza do drugiego. Wszyscy widzieli w nim narzędzie, ale to żadne problem, bo Sasuke nie patrzył na siebie jak na ofiarę, zdając sobie sprawę na jakich filarach podpiera się świat. Czy moc Sharingan była tak wielka? Nigdy nie dowiedział się czym tak naprawdę jest rodzinne dojutsu poza siłą, którą sam odkrył i skrawkach informacji ze zwoju ukrytego w podziemiach posiadłości Uchiha. Czy ich oczy miały jakąś ukrytą właściwość ponad genjutsu, ponad mangekyou?
W umyśle zobaczył obraz Itachiego. Kiedy patrzył na swojego młodszego brata miał zaledwie trzynaście lat, a Sasuke dopiero teraz potrafił odczytać z jego spojrzenia strach.
— Czego ode mnie oczekujesz?
Wyraz twarzy nieznajomego nie zmienił się nawet odrobinę.
— Abyś poparł mój plan zniszczenia Pięciu Wielkich Wiosek Shinobi i użyczył swojej siły.
Itachi zrobił wszystko dla wioski. Poświęcił nawet siebie i mnie.
Choć raz chciał zrobić coś dobrze. Sasuke przestał klasyfikować, co jest dobre, a co złe. Wydawało mu się, że znów miał niespełna siedem lat, kiedy jedyne o czym myśli, to fakt, że nie może zawieść swojego starszego brata.
— To niemożliwe.
Zamilkł dobierając dalsze słowa, ale gwałtowny ruch przerwał jego przemyślenia.
— Dobrze — kiedy przemówił, w głosie rudego mężczyzny nie pobrzmiewała złość, zawiść czy chociażby rozdrażnienie. — Nie chcesz, nie musisz w tym uczestniczyć. Wypuścimy cię i będziesz mógł udać się w dogodna stronę świata. Wcześniej jednak zabierzemy twoje kekkei genkai. Poczyniłem już potrzebne przygotowania.
Sasuke wstrząsa śmiech. Nie pozwoli już nikomu zrobić z siebie kukiełki, którą może wesoło podrygiwać. Wstał i w ułamku sekundy znalazł się obok człowieka z szarymi oczami, jednak nie był wystarczająco szybki, a błyskawice chidori okazały się niczym dla dojutsu przeciwnika. Ogromna siła odepchnęła go na przeciwległą ścianę. W chwili uderzenia stracił przytomność.




Sasori wstrzymał oddech. Powietrze nie było mu do niczego potrzebne, ale dodał ten zabawny element do swojej (prawdopodobnie) ostatecznej formy. Mientolił w rękach list nadesłany od ich wspaniałego lidera i nie wiedział co począć. Oczywiście nie mógł odmówić jego rozkazom. Organizacja była niemal na krawędzie upadku, ale Pain miał wystarczająco wiele popleczników i własnej mocy, żeby zagrozić życiu Akasuny jeśli ten postanowi odejść z dnia na dzień. Obecnie Ame składała się z setek lub tysięca ślepo posłusznych marionetek oczekujących na najdrobniejsze skinienie palca Paina. Nie znał dokładnej ilości. Wioska ukryta w deszczu była nie do przejścia nawet dla jego szpiegów. Taki stan rzeczy trwał odkąd pierwotna wersja Akatsuki wyzwoliła ją spod panowania Hanzō Salamandry.
Należy powiedzieć wszystko Itachiemu. Musi zaburzyć jego sielankę, choć chłopak zasłużył na jeszcze chwile odpoczynku. Czy Sasori próbował go chronić, bo sam nie miał tego, co można by określić „beztroską młodością”? Może, chociaż nigdy się do tego nie przyzna, nawet przed sobą samym.
Znalazł go przed ich tymczasowym domem. Uchiha obserwował krzątaninę Sakury zbierającej zioła z pobliskiego lasu. Przez ostatnich parę dni Itachi stał się jej cieniem. Sasori nie potrafił określić czy jest jej dobrym duchem, czy ponurym widmem. To z całą pewnością nie było zdrowe, poprawne lub właściwe zachowanie, ale to nie sprawa Akasuny. Zresztą, ile on ma grzechów na sumieniu z młodzieńczych lat? Niezliczone ilości.
— Muszę ci coś powiedzieć, tylko nie wiem czy dziecina powinna to słyszeć.
— Nie będę niczego przed nią zatajać — jego głos był pewny siebie do granic możliwości.
Żeby to było takie proste, przyjacielu.
— Nawet jeśli chodzi o twojego brata?
Cisza trwała wystarczająco długo, żeby Sasori zaczął uważnie przyglądać się rozmówcy. Jego twarz była normalna, nawet w najmniejszym stopniu nie zacięta, tylko w oczach można było dostrzec coś na wzór lęku.
— Nawet — powiedział po długiej pauzie. — Nie chcę mieć przed nią tajemnic.
Brunet podniósł się z ziemi i ruszył w kierunku kunoichi. Kiedy zrozumiała, że wyszedł jej na spotkanie odwróciła się w jego kierunku. Twarz Sakury rozpromienił szczery uśmiech. Sasori uznał, że to nie najleszy moment na rozkwit rozmansu.
Zresztą, pomyślał, jak każda chwila w życiu shinobi.

— Dzieci, ufam że zadbacie o siebie odpowiednio przez ten czas. W chwili obecnej jestem zmuszony udać się do Ame, gdzie nasz lider chce, żebym zajął się się nowym nabytkiem.
— Kto to taki? — zapytała.
Jej pragnienie wiedzy było niedoścignione, ale jednocześnie wybitnie irytujące. Nie raz i nie dwa napycha sobie biedy przez to wścibstwo. Sasori musi nauczyć ją jak wprawnie używać trucizn w walce, żeby potrafiła się bronić, kiedy powie o parę słów za dużo.
Siedzieli w ich wspólnej sypialni. Chociaż trudno tak nazwać całkowicie pusty pokój, w rogu którego spoczywały trzy zwinięte futony. Bardziej przypominał Sasoriemu zchowek na jego zioła i mikstury.
Itachi siedział tak blisko dziewczyny, na ile było to możliwe, jednocześnie zostawiając jej pozorne wrażenie swobody. Gdyby potrafił, Akasuna uniósł by brew w wymownym geście.
— Osoba spajająca was oboje — twój dawny kompan i twój młodszy braciszek.
Jej zielone oczy zasłoniła kurtyna strachu. Dziwne, sam nie wiedział czego oczekiwał, ale trwoga była najmniej odpowiednią reakcją.
— Ale dlaczego… — urwała niepewnie.
— Pain nie raczył niczego wytłumaczyć. Podzielę się z wami informacjami, kiedy takie posiądę. Nie jest to normalna sytuacja.
— Uważaj.
Obliczę Sakury wyrażało troskę. Gdyby twarz Sasoriego mogła cokolwiek powiedzieć w tej chwili wyglądał by na zmieszanego.
— Och nie martw się, nie skrzywdzę twojego kolegi z drużyny.
— Masz uważać na siebie, stary kretynie. To nie chłopiec z wioski, którego znałam. Jest nieobliczalny skoro próbował zabić nawet Naruto.
— Oczywiście.
Sasori wyszedł z pomieszczenia nucąc cichą melodię pod nosem. Pomyślał, że powinien przygotować ekwipunek na drogę, ale jednak zrezygnował z tego pomysłu. Chciał odejść jak najszybciej. Zabawa w rodzinę nie była w jego stylu.




Jiraiya nie spotkał się z Tsunade. Wcale nie chodziło o ostatnią sytuacje, kiedy wrócili do wioski razem z Naruto po paroletnim treningu. Kiedy oboje z blondynką wypili za dużo i powiedzieli o parę słów za wiele. Wtedy musiał zdać jej bezpośredni raport, więc nie było mowy o wejściu i wyjściu z Konohy niepostrzeżenie. Teraz nie było takiej potrzeby. Łączyło ich zbyt wiele. A ludzie… Czasami chcą po prostu uciec od przeszłości.
— Nie słyszałeś nic o Danzō, Jiraiya-san? — zapytał starszy Homura, kiedy nalewał do jego filiżanki zielonej herbaty
Ach ta kurtuazja, pomyślał.
— Podczas podróży powrotnej dotarły do mnie jedynie plotki. Naprawdę nie żyje?
— Taka strata — usłyszał zawodzący głos kobiety, drugiej ze starszyzny, która właśnie weszła do pomieszczenia.
— WIadomo coś o winowajcy?
— Niedobitek z Uchiha, ten którego wioska karmiła i opiekowała się — wypluła z pogardą.
— Poniekąd była to przysługa dla osady.
— Nawet tak nie mów, chłopcze! Danazō miał wiele na sumieniu, ale zawsze robił to z troski o Konohę. Tylko dzięki niemu twój sensei mógł być tym dobrym. Nadal uważam, że każdy Hokage powinien mieć odpowiednika działającego z ukrycia, biorącego na siebie złą sławę.
Od spotkania ze starszyzną Jiraiya nie mógł się wykpić. Musiał opowiedzieć im o Painie i wszystkich sprawach dotyczących Akatsuki. Ta rozmowa nie mogła czekać. Musieli mieć świadomość nadciągającego niebezpieczeństwa. Jednak ich reakcja go zaskoczyła.
— Zostań w wiosce. Twój dom cię potrzebuje — powiedział Homura.
— Jeśli to wszystko prawda, to przyjdą po Kyūbi’ego. Musisz ochronić Konohę. — Starsza Koharu spojrzała na niego wzrokiem, który nie przyjmował sprzeciwu. Nadal traktowali go jak dzieciaka, który ugnie się ich żądaniem chociaż nie raz pokazał już, że nie mają nad nim władzy. Teraz również, kiedy oczekiwali od niego pomocy, nie prosili, a wymagali.
Nawet gdyby się zgodził, co by to dało? Miał zostać i patrzeć jak reszta świata płonie?
— Chyba się nie zrozumieliśmy. Ich liderem jest chłopak z rinnegan’em. A co z innymi wioskami? Musimy działać, a nie czekać na ich przyjście i modlić się o opatrzność losu. Konoha posiada wystarczające siły-
— Nie — przerwała kobieta. — Nie wyślemy naszych wojsk i zostawimy osady niemal bezbronnej. Co jeśli to przewidzą? Co jeśli przyjdą zniszczyć domy i rodziny wszystkich naszych wojowników? Myślisz, że dalej będą walczyć? W imię czego?
Już ci wierzę, starucho, pomyślał.
To mógł być sensowny argument, ale Jiraiya znał tę dwójkę wystarczająco dobrze. Za słowem dom i wioska ukrywali także swoje postacie. Oczywistym było, że nie są zdolni do walki na wysokim poziomie. Chcieli chronić siebie za cenę innych istnień — cywili i shinobi reszty wiosek.
— Dobrze, nawet gdybym zgodził się na taki plan, to nie ma opcji, żebyście zrobili z Konohy twierdze nie do przejścia. Wioska jest przystosowana do odparcia oblężania wojsk innych osad, mamy nawet schrony dla cywili, ale kiedy pojawi się ktoś z jego siłą zmiecie wszystko z powierzchni ziemi. Chyba nie rozumiesz, czcigodna, co oznacza te dojutsu.
— Wiem czym jest rinnegan, chłopcze. Znam legendy o mędrcu sześciu ścierzek i uważam je za urocze opowieści. Na jakiej podstawie mam wierzyć, że baśniowa moc jest w dyspozycji naszego wroga?
Nie wierzyli mu. Próbowali zrobić z niego idiotę.
— Moje słowa ci nie wystarczą?
— Musisz zrozumieć jak nierealne są tę informację. Ponadto dlaczego nigdy wcześniej o tym nie słyszeliśmy? Znałeś tego człowieka jako dziecko? Dlaczego nie został wyeliminowany zawczasu?
Mężczyzna uderzył pięścią w blat stolika kawowego, który znajdował się między nim a starszyzną wioski. Pozostawił po sobie znaczącą rysę. Nie miał w dłoniach tyle siły, co Tsunade. Ona zniszczyłby go doszczętnie.
— Wiedział o tym ten, kto musiał.
— Wygodnie zasłaniać się nieżyjącym Hiruzenem, który nie może potwierdzić ani zaprzeczyć. Dobrze, dlaczego więc-
— Miałem zabić dziecko, które mi zaufało?!
Szare oczy Koharu były spokojne i oceniające. Jego wybuch nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia.
— Panowała wojna. Ta moc była w rękach obcej frakcji. Nie wyobrażam sobie, że nawet ty postąpiłbyś tak głupio. Dlatego trudno mi dać wiarę tym informacjom.
— Uważasz, że kłamie, czcigodna? — powiedział, jego głos zdążył się uspokoić, ale w środku cały wrzał. — Przychodzę tu z garścią bzdur?
— Nie posądzam cię o kłamstwo. Myślę, że sam w to wierzysz. Bądźmy jednak szczerzy, nie jesteś materiałem na szpiega. Coś mogło zaburzyć twój osąd. Czy widziałeś go na własne oczy?
— Tak, chociaż lata temu. Szkoliłem go w podstawach ninjutsu.
— Ale czy teraz, widziałeś tego mężczyznę i legendarna moc ukrytą w jego oczach?
Jiraiya siedział w ciszy mierząc w kobietę najbardziej nienawistnym spojrzeniem na jakie było go stać. Próbowała go osaczyć i sprawić, żeby wątpił we własne słowa. Żeby pokonany został w wiosce i chronił jej czcigodny tyłek. Nie da się na to nabrać.
— Masz tylko pogłoski chłopcze. Chcesz, żebyś opierając się na nich wysłali niemal całe nasze wojska w nieznane. Spójrz na to z naszej strony.
— Zawsze podziwiałem za jakimi pięknymi słowami potrafisz ukryć swoje prawdziwe intencje, Koharu.
Pozbawienie jej tytułu wytrąciło ją z równowagi bardziej niż poprzedni wybuch i sens obelgi. Na jej czole pojawiły się poziome zmarszczki.
— Myślę, że jasno daliśmy ci do zrozumienia nasze stanowisko. Na koniec tej rozmowy powtórzę raz jeszcze — Konoha to twój dom i to ona teraz cię potrzebuję. To czy ugnie się pod oprawcą zależy od ciebie jako jednego z najsilniejszych shinobi Liścia. Musisz chronić jinchūriki.

Ten, kto znał Jiraiyę (nawet niezbyt dobrze) wiedział, że trudno go zdenerwować. Mimo głośnego i żywego usposobienia zawsze potrafił trzymać swoje nerwy na wodzy. Jednak teraz cały aż kipiał z wściekłości. Nawet tytoń w fajce nie pomagał na jego zszargane nerwy.
A podobno niektórzy ludzie palą tylko w stresowych sytuacjach, pomyślał. Zlepek bzdur.
Ponad obłokiem dymu zobaczył znajome blond włosy i głupkowaty uśmiech. To go nieco uspokoiło. Nie traktował Naruto jak syna. Tak bliski był dla niego tylko Minato. Można powiedzieć, że czuł się jego dobry wujek, nic więcej. Może gdyby potrafił pokochać tego fajtłape, to życie Uzumakiego potoczyłoby się inaczej. Może mógł stworzyć dla niego coś na wzór domu.
     Jiraiya westchnął. Nie potrafiłby być ojcem na pełen etat, zniszczyłby chłopakowi życie bardziej niż zrobiła to samotność. Zbytnie przywiązanie zawsze było dla niego czymś niewygodnym. Ale mimo to nie uciekł z wioski zaraz po rozmowie ze starszyzną, a czekał na Naruto niedaleko jego domu. Nawet, żeby zamienić parę słów.
A gdybym go zabrał? pomyślał.
Wioska byłaby bezpieczniejsza, jak i sam chłopak. Oczywiście wiedział, że musiałby go porwać. Mimo niebezpieczeństwa jakie niosło ze sobą posiadanie jednego z ogoniastych demonów, to Koharu i Homura nie zrezygnowaliby z jego mocy. To oni lata temu przekonywali Sarutobi-sensei, aby zapieczętować Kyūbi’ego w kolejnej osobie, kiedy Trzeci chciał z tego zrezygnować. Wtedy sprowadzono Kushine.
Kiedy Naruto spostrzegł postać swojego sensei, podbiegł do niego. Śniada twarz rozpromieniła się jeszcze bardziej.
— Ero-senin! Długo cię nie było. Już myślałem, że ktoś się ciebie pozbył za podrywanie jego żony czy coś w tym stylu.
— Co prawda była taka sytuacja, ale jak widzisz nadal jestem całkiem żywy.
— Jak tam badania do nowej książki? Gdzie byłeś ostatnio? Długo zostajesz w wiosce? Tsunade-obaasan nic ci nie zrobiła? Zawsze potrafisz wytrącić ją z równowagi. Idziemy na ramen?
— Wolniej chłopcze, jedno pytanie na raz!
— W takim razie najważniejsze — masz jakieś informacje o Sasuke?
Jiraiya spoważniał. Niejednokrotnie myślał, że obsesja na punkcie Uchihy sprowadzi na Naruto wiele złego. Najwyraźniej nawet z upływem lat nie zdążył z niej wyrosnąć. Doskonale pamiętał jak latami walczył o Orochimaru, ale to nie przyniosło oczekiwanych skutków. Porzucił utopijną wizję nawrócenia nawet takiego zbrodniarza. Uzumaki też powinien pójść w jego ślady.
— Nic czego byś nie wiedział. Zabił Orochimaru i słuch po nim zaginął.
Lepiej nie rozsiewać informacji, że z jego ręki poległ także Danzō, pomyślał sannin. Mimo wszystko był cenionym obywatelem Konohy.
Naruto westchnął przeciągle, a pokłady optymizmu nagle z niego uleciały. Oparł się o zewnętrzną ścianę swojego mieszkania, a jego oczy patrzyły gdzieś daleko.
— Nienawidzę czekać na jego kolejny ruch. Chciałbym być krok przed nim i go powstrzymać zanim zatraci się całkowicie.
Gdyby Żabi pustelnik zabrał go z wioski najpewniej przy każdej możliwej okazji chłopak próbowałaby wymknąć się w świat i szukać dawnego towarzysza.
Nie mogę pozwolić sobie na niańczenie go dwadzieścia cztery godziny na dobę.
— A co z tą dziewczyną od Tsunade?
— Co ty wygadujesz, Ero-sannin? Sakura-chan jest na misji. Jakieś medyczne sprawy w cywilnej wiosce bez lekarzy.
Szczerze mówiąc sannin miał swoją teorię. Podejrzewa, że dziewczyna wyruszyła na szlak jak jej mentorka lata temu. Dawniej Tsunade znikała wiele razy. Niekiedy na parę dni lub długie tygodnie. Podczas ostatniej wyprawy wysłała list do Sarutobiego-sensei dopiero po czterech miesiącach milczenia, że jednak żyje i ma się całkiem dobrze. Później nie odwiedziła Konohy już ani razu aż przyprowadzili ją razem z Naruto.
Złość, którą przez wiele lat skrzętnie tłumił i ujarzmiał, drugi raz tego dnia wypełniła jego ciało.
Do cholery, Tsunade! Przestań okłamywać go na każdym możliwym kroku.
Doskonale rozumiał dlaczego niektóre informacje docierały do Naruto nieco okrojone, ale mimo wszystko gdzieś leżały granice. Mimo charakteru lekkoducha nie był już dzieckiem. Miał prawo wiedzieć, że jego towarzyszka zaginęła, a sama Hokage guzik wie gdzie mógłby podziewać się jej uczeń.
— Ufam, że mogę powierzyć ci tajemnice, prawda?
— No jasne, przecież wiesz, że do mnie jak kamień w wodę-
— Naruto.
Blondyn popatrzył na niego uważniej. W jego niebieskich oczach Jiraiya dostrzegł powagę, której myślał, że już nigdy nie zobaczy.
— O co chodzi?
— Dziewczyna nie jest w żadnej cywilnej wiosce.
Naruto zmrużył oczy. Jego twarz wyglądała niepewnie.
— To znaczy? Ma jakąś tajną misję?
— Nie wiedzą gdzie jest.
Lazurowe oczy rozszerzyły się zdumione.
— Okłamywali mnie?
— Kakashi wrócił z misji. Nie znalazł jej.
— Był na misji?!
— Myślę, że jeśli podejdziesz do tego odpowiednio łagodnie, to może da ci jakieś wskazówki. Pamiętaj, że jest obciążony przysięgą milczeni-
— O porozmawiamy! Z nim i Hokage!
Naruto wstał gwałtownie. Jiraiya w ostatniej chwili zdążyć złapać jego koszulkę. Z impetem pchnął go na ścianę, przy której stał sekundy wcześniej.
— Spokój! Powierzyłem ci tajemnice. Zaufałem jak dorosłemu, jak równemu sobie. Nie zachowuj się teraz jak gówniarz.
Czy to był błąd?
Chłopak miał osiemnaście lat, wedle prawa shinobi był dorosły ponad rok.
Ale w niczym nie przypomina Minato, pomyślał z żalem.
— Och tak? Dzięki bardzo! Następna osoba, która mnie opuściła i znowu nie mogę zrobić niczego! Idźcie wszyscy do diabła!
Naruto zniknął we wnętrzu swojego mieszkania. Po jego odejściu Jiraiya jeszcze długo patrzył na stare, drewniane drzwi.
Co się stało z tym miejscem? Nie potrafił zrozumieć. Gdzie odeszły nauki Trzeciego?
Nie miał czego tu szukać. Musiał zebrać więcej informacji, ostrzec innych władców. Może powinien udać się do lorda feudalnego Kraju Ognia? Chociaż wątpił, żeby ten go wysłuchał. Mężczyzna chodził z głową w chmurach, zostawiając wszystkie aspekty militarne w rękach Konohy.
Wieczorem wyruszył w kierunku Kusy.
Ocholerajajebudu, tosz to minęły już dwa miesiące! Kiedy ten czas zleciał? Myślałam, że dobiłam do góra trzech tygodni bez rozdziału. I to zmotywowało mnie na tyle, że napisałam niemal połowę  (wstęp z Kakashim i wątek z Jiraiyą) w godzinę! Proszeeeeee bardzo, macieeeeee, cieszcie się.
Tu-du-dum! Sasuke powraca~!  Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się aż takiej reakcji na śmierć Saska. Użyłam zwrotu "martwego ciała" (martwego, ty głupioku, to na co liczyłaś? - głos rozsądku), żeby pozostawić Was w nieświadomości i nakreślić jak blisko śmierci się znalazł. Sasuke chwile z nami zostanie, bo potrzebuję go jeszcze do czegoś. Od razu wspomnę, że chyba nie będzie wielkiej walki między nim i Itachim, załatwię to inny  sposób. Ogólnie wzmianki o młodszym z braci miały pojawić się za rozdział lub dwa, ale zmieniłam kolejność. Uznałam, że skoro niemal umarł, to nie może leżeć w tym śniegu parę dni. 

Zbawienie na sprzedaż ma cztery nowe rozdziały (od czasu ostatniej aktualizacji na tym blogu). Szczególnie chciałabym, żebyście spojrzeli na Podróżny szlak. Wiem, wiem, na pewno jest obczajony przez wszystkich, bo widziałam ile ma wyświetleń, ale... Ludu, wrócicie tam, plisss! Ten tekst ciągnął się za mną długo, wiele miesięcy spędził w folderze na kompie i naprawdę chciałabym wiedzieć co o nim myślicie. Czuję niedosyt widząc, że tylko jedna osóbka (kocham Cię, mordko) napisała jak go odebrała, a inne rozdziały, które powstały w jeden wieczór miały o wiele większe zainteresowanie xD Czekam na krytykę również, bo może rzeczywiście coś tam mi nie poszło i nie mam tego świadomości. 

Ludu, mam trzy ItaSaku, chceta?

Blog ma już czternaście rozdziałów. Gorąco zachęcam każdemu, kto nie zna, bo warto! Eleine czyni cuda!
Opis autora: Sakura po dwuletnim treningu z Tsunade, w wieku piętnastu lat, opuszcza wioskę w poszukiwaniu zielarza, o którym wiele słyszała. Znajduje go i poznaje ludzi, którzy stali się jej bardzo bliscy. Mijają dwa lata, rozpoczyna się wojna, a Sakura bierze w niej udział. Umiera Tsunade, więc dziewczyna postanawia nie wracać do wioski. Kontynuuje intensywny trening. Tajemnicza organizacja stanowi problem dla bezpieczeństwa Wioski Liścia. Dla Sakury problemem jest dawny wróg, który poszukuje dziewczyny, by się na niej zemścić. Itachi Uchiha żyje. Wyjaśnił bratu sytuację, jaka zmusiła go do zamordowania klanu, a Sasuke mu wszystko wybaczył. Starszy Uchiha pomagał w trakcie wojny, po niej wyruszył razem z ukochanym bratem w podróż, która miała na celu odkupienie win. Po dwóch latach postanawiają wrócić do rodzinnej wioski.

Magiczna pyromaniac powraca do pisania po latach. Blog dopiero raczkuje. Fabuła nietuzinkowa jeśli chodzi o fandom Naruto.
Opis autora: (...) Główną bohaterką jest Sakura Haruno, studentka medycyny 5 roku. Dramatyczna sytuacja, która objęła cały glob spowodowała, że trafiła do tajnej jednostki skupiającej osoby istotne dla przetrwania populacji całego globu, jak i sponsorów tego miejsca - osoby bogate, medialne, które wykupiły sobie miejsce. W miejscu, w którym życie ma się toczyć dalej Sakura będzie próbować walczyć o antidotum. Niestety nie wszystko jest proste, tak jak się wydaje.

ItaSaku osadzone w świecie rzeczywistym. Gemi Ni powraca z trzecim rozdziałem. 
Opis autora: Według Japończyków imię „Mio” oznacza piękną więź. Według Sakury jest ono szansą na zażegnanie starej osobowości. Według Itachiego odzwierciedla tajemniczą kobietę, pojawiającą się w jego snach. Według innych nie wróży niczego dobrego. A według Ciebie, jaką rolę odegra „Mio”?

8 komentarzy:

  1. Chyba ta najmniej istotna rzecz na początek. Aż sprawdziłam swój komentarz, ale ja nie odebrałam tego, jako śmierć Sasuke. Określiłam to jako upadek, bo nie wierzyłam, że postać, którą zwłaszcza w tym ff można wykorzystać na setki sposobów, tak po prostu umarła. No i... wykorzystałaś ją ciekawie :D

    Tsunade zeszła na psy, ale do takiego odbioru już wcześniej nas przekonywałaś, więc nie będę udawała, że to zaskoczenie :P Współczuję Sasoriemu, że nie może mimiką przekazywać swojego stanu ducha. Biedaczek.

    Nie jestem w 100% pewna, więc jeśli się mylę, to mnie popraw. Chyba nie tylko Jiraya widział Rinnegan Nagato, nie? Początkowo chyba i Tsunade, i Orochimaru widzieli jego oczy, ale Jiraya jako jedyny pozostał z dzieciakami. Więc... sama Hokage mogłaby potwierdzić słowa starego zboczuszka ;) Z drugiej strony Tsunade ma teraz tyyle spraw na głowie - gwiazdorzenie, mieszanie z błotem podwładnych, zawodzenie kolejnych osób, no biedaczka czasu znaleźć nie mogła xD

    Podgrzałaś trochę atmosferę wysłaniem Sasuke do Itasia i ekipy ;) Jeżeli nie będzie posłuszną marionetką Paina, tylko zadufanym w sobie sobą, to może trochę namieszać naszej uroczej parce. W ogóle rozwaliłaś mnie opisem Itachiego, jako stalkera Sakury. Robi się coraz ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okay, mogę odpowiedzieć nareszcie xD Mamusiu, coś narobiłam w kodach i zniknęła mi funkcja "odpowiedz". Musiałam nieco poszperać, bo to nie dawało mi spokoju.

      Tak, wiem że nie uznałaś Saska za martwego, ale jako jedna z nielicznych ^^

      Kurde! Całkiem zapomniałam, że inny sannini tez o tym wiedzieli. Punkt dla Ciebie. Ale to żadna przeszkoda, bo ta dwójka znalazłaby inny argument, którym próbowaliby Jiraiye przekonać. Może wykorzystam motyw, gdzie Tsunade potwierdza jego słowa. To nie głupi pomysł ;>

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  2. A już myślałam, że nie żyje! Naruto Naruto... Mam do Ciebie mieszane uczucia, w końcu też miałeś wyjebane na Sakure. Sakura martwiąca się o Sasoriego <3 Biedny Itachi, musi mieć niezły mętlik w głowie teraz... Czyli Sasuke jednak pomaga Painowi? Tzn mam nadzieję, że tylko "pomaga".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke chwilowo nie ma innej możliwości, bo został pokonany przez dojutsu Paina. Bardziej jest przetrzymywany niż "pomaga" :3

      Usuń
  3. W końcu udała mi się nadrobić wszystkie rozdziały! Zmęczona po całym tygodniu usiadłam sobie przy laptopie i skusiłam na czytanie Twojego bloga. Powiem Ci, że aż nie wiem od czego zacząć! Tyle się tutaj działo, żadna notka mnie nie nudziła. Aż mi wstyd, że nie byłam czytelniczką Ognia Konohy od samego początku :c

    Na początku trudno mi się było przyzwyczaić do Twojego stylu pisania. Jest oryginalny i wydawał się dla mnie ciężki, ale po pierwszym rozdziale szybko się z nim oswoiłam i dzięki temu dotarłam do najnowszej notki. Zaj**iście (przepraszam za słownictwo) wbiłaś się w psychikę Sakury. Wykreowałaś nam inną, nieznaną Haruno, którą kupuję. Założę się, iż gdyby Kisiel przedstawił ją w taki sposób jak Ty, miałaby więcej fanów niż hejterów. POWAŻNIE! Nawet mi samej bardziej przypadła do gustu <3

    Miała naprawdę ciężką sytuację z rodzicami. Rozumiem, że nie wiodło sie im w Kohona, która nie jest idealną wioską. Mimo tego nie powinni się dziwić, iż ich córka wolała pozostać w mieście , w którym inni darzyli ją większym uczuciem niz własna rodzicielka. Wgieło mnie w fotel, kiedy natrafiłam na moment, w którym dowiedziałam się, ze jej matka była ponownie w ciąży. W CIĄŻY! NIE POTRAFIŁA ZROZUMIEĆ JEDNEGO DZIECKA TO JUŻ ZACHCIAŁO JEJ SIE KOLEJNEGO! Może to się zmieni, maybe, ale aktualnie państwo Haruno nie wzbudzili mojej sympatii.

    Wydaje mi się, że Hatake najbardziej jest zżyty z Sakura. Nie wiem czemu, ale przez pewien czas byłam pewna, ze będzie się do niej dowalał XD. Jakoś tak oczami wyobraźni to widziałam! Zwłaszcza,że Sakura naprawdę mu ufa. Choć o Uzumakiego również się martwi, tak Kakashi stoi wyżej nad nim. O wiele.

    Sasori nauczycielem Sakury? A niech to! Panie i Panowie, tego jeszcze nie było! Nowość na blogspocie, a ja uwielbiam coś takiego ^^. Ogólnie kocham Sasoriego. To jedyny niski mężczyzna, którym bym mogła się zainteresować XD. Tak jak w kanonie, mądrości mu nie brakuje, ale ma coś w sobie co jeszcze bardziej mnie do niego przyciąga. To co zrobiłaś Deidarze zakuło mnie w serduszko! Ale muszę przyznać, jestem ciekawa jak spełni się w roli króliczka doświadczalnego.

    Podoba mi się, że skupiasz się na wielu postaciach z uniwersum. Tsunade, Shizune, Jiraiya, Suigetsu, Sasuke (<3!), Karin (KOCHAM ZA PODERŻNIĘCIE GARDŁA!) i wiele innych. Czuję się dzięki temu jakbym ponownie wróciła do czasów, kiedy odpalało się kolejne odcinki. Stworzyłaś tutaj własny klimat, ale idealnie wtapiający się w twórczość Kishimoto. Jest to naprawdę bardzo ważne, ponieważ zachęca czytelnika :). KOCHAM KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajajaj i moje ulubione, sceny z naszymi kochasiami <3. Od początku wiedziałam, ze mieli się ku sobie. Itachi pomimo swojej przeszłości darzy Sakure wspaniałym uczuciem. Mistrzowsko opisałaś ich pocałunki. Aż chciałam postawić na jej miejscu siebie. Która z nas by nie chciała być tą szczęściarą? XD Choć romans rozgrywa się tutaj bardzo powoli, tak podoba mi się to. Pośpieszne sceny związane z ich czułościami nie pasowałyby tutaj. Dlatego pragnę, aby było ich więcej, jednakże wiem, że napiszesz je ze smakiem i w swoim czasie :).

      Zazdroszczę Ci, że potrafisz tak szybko dodawać nowe rozdziały. U mnie to katorga i graniczenie z cudem. Odnoszę wrażenie, że tworzysz je z lekkością, jakbyś przysiadła do Worda i miała wszystko skończone. Jest to naprawdę pozytywna cecha!

      Zapomniałabym o dodatkowych notkach! Nie zawsze zagłębiam się w one shoty i tak dalej, ale te króciutkie dodatki (które są powiązane z fabułą) sprawiły mi wielka przjemność. Mogłam się zagłębić nie tylko w sferę jednego z głównych bohaterów (Itachiego), ale również w kogoś znajdującego się na uboczu (matkę Haruno).

      Ciesze się, że mogłam tutaj zajrzeć, że się wciągnęłam i że pomimo zmęczenia powiedziałam sobie, że nie zasnę dopóki nie pozostawię po sobie śladu. Doznałam szoku widząc swojego bloga, którego zamieściłaś w tej notce. Dziękuję Ci naprawdę! Nawet nie wiesz, jak mi się cieplutko na serduszku zrobiło ;*

      Czekam na kolejną notkę <3

      PS Co do Boruto to przestałam oglądać po 3 odcinku XD. Dopiero później odpaliłam sobie odcinek, w którym Sasuke chciał grać idealnego ojca (co jak co, ale im się to udało). A tak poza tym to wszystko. Boruto to nie to samo, a ja nie zamierzam sobie psuć historii Naruto czymś takim

      Usuń
    2. Dziękuję za poświecenie czasu! Faktycznie, trochę się tego nazbierało. Mrugnęłam okiem i już mamy blisko dwadzieścia rozdziałów (nie licząc specjałów), kto by się spodziewał, że to wszytko pójdzie tak gładko. Chociaż miewam małe zastoje co jakiś czas.

      Całe opowiadanie jest pisane w ten sposób ponieważ chciałam, żeby czytelnik jeszcze bardziej wczuł się w skórę Sakury. Przyznam się szczerze, że kilkukrotnie chciałam już to wszytko pozamieniać, bo miałam wątpliwości. Jednak na chwilę obecną jest tego trochę za dużo, żeby ruszać.

      Od samego początku chciałam się skupić na większej ilości postaci. Wielu ludzi, wiele historii, różne spojrzenia na wiele sytuacji. Dzięki temu ma ważnie, ze historia posiada tło. Jest coś więcej niż same ItaSaku i przeżycia Sakury, bohaterowie nie są zawieszeni w pustce (jak to określiła jedna z czytelniczek, pokochałam te słowa :D).

      Pomysł z Sakurą jako uczniem Sasoriego kiełkował długo w mojej głowie. Mówisz pomysł nietuzinkowy? Czytałam tego trochę w anglojęzycznych ff'kach SasoSaku, ale to już całkiem inne historia :D

      Dziękuję raz jeszcze. Pozdrawiam gorąco. A co do wspomnienia o Twoim blogu, to staram się co jakiś czas promować inne opowiadania. Nawet jeśli nie mam wielkich zasięgów :D

      Buziaki~

      Usuń
  4. Wróciłam i nawet nie wiesz jak mi brakowało Twoich opowiadań! Ale to tylko z jednej strony, bo z drugiej teraz mam co nadrabiać hiehie :D I mam zamiar pochłonąć wszystkie zaległości w całości :D

    Uwielbiam to, że przedstawiasz również w dużym stopniu inne postacie. Przez to opowiadanie staje się głębsze, widać, że się przykładasz z całego serduszka, co strasznie doceniam <3

    Kiełkujące powoli w Itachim i Sakurze uczucie jest rozczulające <3
    Lecę dalej <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona