15 października 2021

26. Wojna o wszystko cz1


Kakashi nadal powinien się regenerować. Całe ciało wciąż paliło żywym ogniem, jednak to nie był czas na rozczulanie się nad sobą. Zresztą, nigdy nie należał do tego typu ludzi. Wymagał od siebie nadludzkich osiągnięć, więc jak miałby postąpić inaczej w takiej sytuacji? Kiedy tylko mógł ustać na nogach o własnych siłach, a chakra krążąca w jego ciele wróciła do spokojnego rytmu, uciekł z polowego szpitala.

Pierwsze kroki skierował w stronę Akademii. To tam w razie ataku była kierowana ludność. Dopiero po przegrupowaniu wysyłano ich do bunkrów ukrytych w Górze Kage. Jednak, kiedy mijał to miejsce, zobaczył tylko rumowisko i stertę ceglanych zgliszczy, które kiedyś były szkołą.

Nie zatrzymał się. Może gdyby pozwolił rozsądnym myślom przejąć władzę, zacząłby szukać ciał poległych, aby bliscy mogli pochować coś więcej niż puste trumny. Wiedział na pewno, że przynajmniej kilku nieszczęśników skończyło pod gruzami. Szedł jednak dalej. Szpital, znajdujący się w centrum, także przestał istnieć. Kroczył przed siebie, starając się, żeby obawy go nie zatrzymały. To nie było łatwe. Wszystko, co znał, zamieniło się w krater w ziemi. 

Czarny kruk przekazał Kakashiemu wiadomość. Byli tu, chociaż o krok za Akatsuki.

Konoha przegrała walkę. Nawet jeśli Kage i Starszyzna uzmysłowiliby sobie szybciej, że Brzask jest realnym zagrożeniem na miejscu, w osadzie, nie zrobiliby wiele. Czuł piekącą złość, że traktowali ich jako odległe zagrożenie. Organizacją szaleńców, podstępnie knującą w oddalonej o kilometry Ame. Już dawno odsunięto go od najważniejszych spraw wioski, wraz ze śmiercią Trzeciego. Sądził jednak, że są przygotowani chociaż w najmniejszym stopniu na ewentualny atak. Pain zgniótł ich dom jak dziecko depcze mrowisko w ogrodzie.

Jasne słońce raziło go w oczy. Mimowolnie wzdrygnął się na wspomnienie wybuchu przerażającej techniki. U stóp ruin wieży Hokage, która była centrum ich osady, stał samotnie mężczyzna. Wyglądał na zniszczonego i pokonanego zupełnie jak wioska.

— Zrobił to. — Powiedział cicho Jiraya.

— Człowiek z Rinneganem.

Kakashi nie potrzebował odpowiedzi. Kiedy kilkanaście godzin wcześniej próbował uratować ludzi na rynku przed działaniem techniki wroga, wiedział że to właśnie o nim opowiadał Sannin.

— Znałem go jako dziecko.

Był ciekaw historii, która się za tym kryła, ale to nie był czas ani miejsce. Pętla powoli zaciskała się na ich szyjach. 

Odciągnął Jirayę z otwartej przestrzeni. Wszystko było tylko wypaloną ziemią, więc musieli udać się pod sam las. 

— Tsunade-sama?

— Żyje, jest razem z Czcigodnym Homurą. Ukrywają ich. — Westchnął głośno. Jego głos był napięty. — Tak jakby coś to dało — wycedził wrogo przez zęby. Jiraya nie umiał więcej tłumić gniewu. — Dobrze, to był atak. Protokoły mówią o chronieniu przywódcy, ale kiedy starzy idioci przejrzą na oczy? Nie robią niczego, czekają w swoim tajnym bunkrze na zagładę świata?

— Nikt nie został wysłany?

— A kto, powiedz mi kto, miałby za nim ruszyć? Dzieci z ANBU?

Kakashi spojrzał uważnie na drugiego mężczyznę. Jego ubrania były brudne od kurzu, jednak nie rozdarte. Śniada twarz Sannina nie nosiła na sobie żadnych ran. Oznaczało to, że przybył już po ataku.

— Dlaczego nadal tu jesteś?

Jiraiya wyglądał jak obudzony z letargu. CIemne oczy rozszerzyły się, patrząc w zamaskowane oblicze Kakashiego. 

Nikt nie zabroni mu trzymać się kurczowo podziwu do Sannina. To on był nauczycielem Minato-sensei, człowieka, którego cenił na równi ze swoim ojcem. Jednak Hatake nie był już młody, dawno powinien nauczyć się, że nawet pomniki mają rysy, a każdy autorytet w końcu upada. 

— Rób co chcesz.

Kakashi wyminął starszego mężczyznę. Miał udać się na północ, później oni go odszukają.

— Nie bądź nierozsądny. — Dłoń pustelnika znalazła się na jego przedramieniu. Jōnin skrzywił się, nie mógł tego wyminąć. Nadal nie wrócił do pełnej sprawności. — Pobiegniesz za nim i co dalej?

— Nie będę sam.

Spomiędzy połamanych gałęzi wyfrunął czarny kruk, łypiąc na nich ciemnymi oczami. Zakrakał, jakby próbując ponaglić Kakashiego.

Jiraya nie był głupi. Biorąc pod uwagę, którzy ludzie byli zamieszani w sprawę z Akatsuki, od razu rozpoznał chowańca i wiedział do kogo należy.

— Zamierzasz mnie powstrzymać, Jiraya-sama?

Sannin posłał mu dziwne spojrzenie. Coś zaczęło rodzić się w jego oczach – pomysł lub nadzieja.

— Nie. — Wyglądał jak człowiek, który przypomniał sobie o czymś oczywistym i trywialnie prostym. — Chłopiec był wtyczką Trzeciego w Akatsuki.

Kakashi poczuł smak żółci na języku. Prawda, jako przyboczny Sarutobiego wiedział o misji, którą dostał Itachi. Jednak wymaganie od niego kolejnych poświęceń było nieludzkie. Hatake zawsze myślał, że dołączył do organizacji z własnej woli, a kiedy sprawy przyjęły nieciekawy obrót dla Konohy i reszty wiosek shinobi, Uchiha postanowił działać. Myśl, że całe życie jego kohai było samobójczą misją, wywołała w nim złość. Przypomniał sobie, jak Trzeci nalegał, żeby Kakashi odszedł z ANBU, bo to była prosta droga do unicestwienia.

W czym byłem lepszy od niego? Dlaczego ja zasłużyłem na życie, a nie on?

— Cały czas wiedziałeś? — zapytał.

— Sarutobi-sensei zmarł nagle. Nie przygotował się, żeby przekazać te brzmię dalej. Wątpię, żeby starszyzna miała pojęcie o nowej misji Itachiego. Może Danzo… Tak, on na pewno wiedział.

Kakashi nigdy nie był rozmownym człowiekiem. Kłótnie nie były wyjątkiem. Dlatego tylko jego oczy pytały “jak mogłeś na to pozwolić?”.

— Nie jestem młody i wypełniony ideami. Czasy, kiedy byłem bohaterem skończyły się lata temu. Dlaczego ta wioska miałaby być na mojej głowie? Nie przypominam sobie, żebym brał odpowiedzialność za kogokolwiek

Wiedział, że ma na myśli Naruto. Starał się usprawiedliwić przed samym sobą podjęte decyzje. Lata, kiedy Kakashi wstąpił do ANBU, pamiętał jak przez mgłę. To nie było zdrowe trzymać przy sobie tych wspomnień. Miał już wystarczająco wiele grzechów, za które pokutował. Jednak to, co widział jasno i wyraźnie w swoich wspomnieniach z tamtego okresu, to ojcowska miłość, którą Jiraiya obdarzał Minato. Mimo to na długie lata zostawił jego dziecko, jakby było kimś całkowicie obcym.





Sasuke nie widział wybuchu. W odległych lasach, które przemierzał wczorajszego dnia, poczuł fale uderzeniową. Była słaba, prawie niedostrzegalna. Tylko uczucie pulsującej chakry podpowiedziało mu kto ją stworzył. Ten sam mężczyzna, który chciał pozbawić go Dōjutsu.

Szedł przed siebie, zaintrygowany walką. Głos w jego głowie chwilowo ucichł, więc nic go nie powstrzymywało. Starał się nie myśleć, że na miejscu może znaleźć ciało brata.

Nie zdziwił się, że droga zaprowadziła go do Liścia.

Wszystko zostało zniszczone. Sklepy, między którymi biegał jako dziecko, zmieniły się w pył. Po długich, krętych uliczkach nie został nawet najmniejszy ślad. Dzielnica Uchiha, którą wspaniałomyślnie zachował Trzeci, zniknęła. Konoha upadła.

Sasuke patrzył na rozciągający się przed nim obraz, a nierozszyfrowane uczucie w jego wnętrzu wzbierało. Najpierw była to drobna iskra – jak imię, którego się zapomniało, ale nadal pozostało w zakamarkach głowy, na końcu języka. Później tajemnicze coś zaczęło w nim rosnąć, jak rozdrażnienie, które nie może minąć, tylko z każdą chwilą przybiera na sile. W końcu wybuchło, a jego stoicka twarz wykrzywiła się w wyrazie triumfu. Już dawno nie czuł tak wielkiej satysfakcji. Wcześniej nie miał pojęcia, co powinien zrobić ze swoim życiem, dopóki nie zobaczył zgliszczy dawnego domu. Zawładnęło nim zadowolenie, poczucie spełnienia.

Oto kara, na którą zasłużyli. Zemsta za mnie, Itachiego i przelaną krew.

Oblizał usta, jakby mógł poczuć na wargach smak ich rozpaczy. Chciał więcej.




Naruto nie był pewien, kiedy się obudził, bo nadal widział tylko mrok przed oczami. Nie umiał rozróżnić tej z zakamarków sennego świata od ciemności skrytej pod opuszczonymi powiekami.

Czuł zapach stęchlizny. Przypominał mu woń piwnicy pod kompleksem mieszkalnym, w którym spędził całe życie. Nie lubił tam schodzić. Pamiętał, że światło w niej nie działało, a każdą nową żarówkę, którą kupił, ktoś z uporem maniaka rozbijał. Podobnie jak doniczkę z bratkami ustawioną przy drzwiach, otrzymaną od Ayame. Tymi drobnymi złośliwościami ludzie lubili mu przypominać, że wszędzie jest niemile widziany.

Piwnica była mokra od dziurawej, zardzewiałej rury, która któregoś dnia pękła. Próbował ją naprawić, ale był dzieckiem. Jedyne rozwiązanie, jakie przyszło mu do głowy, to przewiązanie jej starymi bandażami. To jednak zawsze działało tylko na krótką chwilę. Nie lubił tego miejsca, ale często tam zaglądał. Pijani mieszkańcy Konohy, którzy wytoczyli się z sąsiadujących barów, uznali za zabawne walić w jego drzwi i rzucać kamieniami w okna. To doskwierało, zwłaszcza przed i na początku Akademii, kiedy poza krzykami nie umiał zrobić nic więcej. Przecież wtedy nie potrafił nawet skupić chakry i uformować Bunshin no Jutsu. W piwnicy nigdy go nie szukali.

Nie wiedział czy ktoś znajduje się w pobliżu. Wszystko, co słyszał w swoich uszach, to warczenie Lisa. Demon był wściekły. Pulsujące uczucie rozchodziło się promieniście po chłopięcym ciele. Nigdy wcześniej jego złość nie była tak wielka, przytłaczająca. Naruto zawsze potrafił rozdzielić ich uczucia, ale tym razem wydawało mu się, że gniew Lisa jest też jego gniewem. Nie umiał przypomnieć sobie źródła złości demona. Co właściwie stało się kilka godzin wcześniej?

Spokojnie, jestem tu, przemówił do Kyūbi’ego w sobie i zmierzwił jego pomarańczowe futro między uszami. To oczywiście musiało dziać się tylko w jego wyobraźni.

Naruto nie pozwoli, żeby ktokolwiek był sam, nawet Lis. Jak mógłby się nim nie przejąć, kiedy wiedział, że złość, która z niego epatowała była wymieszana z przejmującym strachem?

Jesteśmy w tym razem, cokolwiek to jest.

Później nie pamiętał już niczego.




Kiedy Naruto ocknął się po raz drugi, uciekł w głąb obcego lasu. Nie pamiętał początku biegu, nie pamiętał kogo minął, czy walczył, czy ktoś go uwolnił. 

To Kyuubi przejął kontrolę nad jego ciałem, kiedy świadomość go opuściła? Lis robił to w przeszłości, ale zawsze zmieniał się w bezmyślną bestię, która atakowała wszystkich na swojej drodze – przyjaciół i wrogów. Czuł, że demon działał instynktownie, chcąc zniszczyć wszystko w zasięgu wzroku. Nigdy wcześniej nie zachowywał się w ten sposób. Irracjonalny strach nie pozwalał Naruto się zatrzymać. Wiedział tylko, że biegnie i musi biec dalej.

Coś w jego wnętrzu wrzało. Nie same emocje, których wybuchowa mieszanka atakowała go, całkowicie dezorientujące, ale również wzburzona, nieokiełznana moc. O wiele większa niż wszystko z czym dotychczas się spotkał. Jakby chakra Lisa zwiększyła się kilkukrotnie. Było to pulsujące, przytłaczająco uczucie, które z każdym oddechem napierało na pieczęć. Miał wrażenie, że w jego wnętrzu znajduje się bomba, która lada sekundę wybuchnie, niszcząc go całkowcie.

Każdy kolejny krok był niemal niemożliwy do wykonania, jednak nie zatrzymał się. Coś w nim krzyczało, że postój będzie równać się ich końcu.




No heyyyy, co tam? :3

Ugh, to była długo przerwa, I know ludzie. Krzyczcie, bijcie, patrzcie z dezaprobatą jak na zakałę ludzkości. Ale później poklepcie po główce.

Cóż, nie będę długo się rozwodzić, bo nie wiem nawet o czym. 

Dużo miłości dla każdego kto czekał i tu zajrzy 💗 


ZMIANA PLANÓW
potrzebuję jeszcze paru dni xd

5 komentarzy:

  1. Atmosfera się zagęszcza jak sos do spagetti po dodaniu wody z makaronu! Nie mogłam się już doczekać nowego rozdziału! Czytało się jak zwykle mega przyjemnie. Wciąż nie mogę nacieszyć się twoim językiem, który przedstawia nam tak wiele przy użyciu tak niewielkiej liczny słów.

    A z okazji urodzin życzę Ci wszystkiego najlepszego! Myślę, że zakończenie ognia to najlepszy prezent jaki mogłaś sobie podarować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem Ci tutaj, kochanie.
      Wiem, ze nie lubisz niedokończonych historii i dlatego nigdy nie namawiałam Cię do Ognia, bo sama nie wiedziałam ile to jeszcze potrwa. Ale teraz jest (chociaż z lekką obsuwą) i zjawiła się panna Krropcia ^^
      Dziękuję za każde słowo, które mi dałaś. Kocham widzieć jak ktoś nowy czyta moje dzieła, a zwłaszcza tę historię, która ciągnie się za mną latami. To wdzięczność prosto z serca. Mam nadzieję, że rozwiązanie opowiadania Cię nie rozczaruje ❤

      Usuń
  2. Bożenko, tyle rozdziałów do nadrobienia D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idzie szybko ^^
      Rozdziały nie są zbyt długie, może się zdecydujesz ;>

      Usuń
    2. A zrobisz to samo u mnie i u Kuso? ;>

      Usuń

Szablon
Sayuri7
podstrona