17 czerwca 2019

Specjał nr 3 — Kat (Kakashi)



Specjały są integralną częścią fabuły, ściśle powiązanymi z Ogniem Konohy. Jeśli chcesz poznać całą historię, przeczytaj również je! Zazwyczaj są pisane w narracji pierwszoosobowej.



Który człowiek nie popełnia w życiu błędów?
Ludzie zawsze szeptali za plecami, zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Zamieniłem ich słowa w dźwięki natury i tylko dzięki temu mogę wstawać każdego ranka i zachować równowagę psychiczną.

Wszyscy uwielbiają Obito, to ten typ człowieka, który potrafi złapać cię za serce i miętoli, ściska dopóki go nie pokochasz. A te chore uwielbienie dla świata potrafi odbijać się nawet w jego na wpół martwym oku, kiedy kona z cholernym uśmiechem na ustach. To on cię pociesza i mówi, że wszystko się ułoży, choć słowa przechodzą przez jego krtań ciężko niczym zaostrzone senbo. Daje ci wiarę, nawet kiedy dla niego nie ma już nadziei. I czujesz się najważniejszym człowiekiem na świcie, kiedy tak patrzy — pogodny i radosny, choć widzi już tamten świat. Nawet jeśli to wszystko jest twoją winą, nawet jeśli każdy człowiek na ziemi cię nienawidzi, to on zmusza cię do radości. Jak w takiej chwili możesz mu odmówić? I wtedy, nawet najbardziej wytrwały i zadufany w sobie dzieciak, zaczyna go kochać.

— Biedne chłopiec — szepcze wiatr.
— Czy nie było z nim tego geniusza od Hatake? — grzmi ziemia.
— Nie podołał, to dziecko.
— Mylicie się. Zostawił go na śmierć.

Rin jest genialna. W czasach, kiedy mało kto słyszał o medycznym jutsu ona potrafi wyleczyć każdą ranę. Nawet wydłubane oko nie stanowi dla niej problemu, chociaż ma dopiero trzynaście lat. Niesamowite, prawda? Wojna tworzy geniuszy. Jeszcze wspanialsze jest to, że nie potrzebuje poklasku, kiedy ktoś obcy chwali jej zasługi, patrzy na niego jak na idiotę. Czyżbyś był w takim szoku, że coś potrafię? — mówi jej spojrzenie, choć uśmiech jest nadal wdzięczny i czarujący. Rin nie potrzebuje miłości, chociaż jest nią wypełniona i słyszę jak przyśpiesza oddech, kiedy zrównamy nasz wzrok. Mimo to, nie prosi o nic i pielęgnuje swe uczucie jak najbardziej drogocenny skarb, chowa go przed całym światem.
Kiedy jeden z tych przeklętych demonów zajmuje jej ciało nie mówi o niczym. Zdaje się, że początkowo nic nie pamięta, ale później, poruszając się szybko niczym błyskawica i cicho jak polujący kot, nabija się na moje chidori. W tej jednej chwili cała miłość ulatuje z niej razem z krwią, a spojrzenie jest płoche i niepewne, jakbym miał ją odrzucić, zdeptać pielęgnowaną miłość nie przejmując się, że umiera w moich ramionach. Czy naprawdę masz mnie za taką osobę?
Kocham cię, Kakashi.

— Biedna Rin — skowycze wiatr. — Taka młoda.
— On znowu przeżył.
— Nie słyszałaś? Ma za nic towarzyszy broni, liczy się misja. Czy nie on ją zabił? — szumi wodny potok.
— Powinien tam zostać lata temu zamiast Obito — grzmi ziemia.
— Kat — mówi chłopak, którego pamiętam jak przez mgłę — jeden z cieni, które przemknęły przez lata spędzone w akademii — i pluje mi w twarz.

Minato-sensei żyje całą wioską. Gdyby musiał wybrać sam nie wiem czy rzuciłby się w przepaść za Kushiną-san czy przypadkowym konoszaninem. Zdaje sobie sprawę jakim jest człowiekiem, dlatego otacza się samymi potężnymi shinobi — jego żona poradziłaby sobie bez trudu z ratunkiem samej siebie.
Dziecko, które przyszło na świat z miłości zostaje złożone w ofierze. Chociaż nie wypowiedział żadnych słów, to oczekiwał ode mnie opieki nad Naruto. Niestety nie podołałem. Ciągle go obserwowałem za młodzieńczych lat i był dzieckiem, z którego byłbyś dumnym. Zamknąłem na moment oczy, naprawdę sensei, to była chwila niczym popołudniowa drzemka — krótka i ulotna. Kiedy znów zacząłem na niego patrzeć stał się inny. Nie potrafię sprowadzić go na właściwą drogę, goni za złymi ideałami stawiając jednych przyjaciół ponad drugimi. Przecież przez to przeszedłem i wiem, że jeśli sam nie zechce, to się nie zmieni.

— Hokage-sama — lamentuje wiatr kołysząc liśćmi pobliskiej brzozy.
— Cała jego drużyna, a teraz i on sam.
— Nie cała, dzieciak Hatake ma się całkiem dobrze.
— Nie wiem jak on potrafi tak żyć — porzucając swoich kompanów. Cały ich klan jest zepsuty.

Sakura jest różna od Rin, Obito czy Minato-sensei. Najbardziej przypomina Kushine-san, kiedy w jej oczach iskrzy się złość i krzyczy, ubliża, a jej ręce krzywdzą wszystkich dookoła. Później patrzy łagodnie, a dłonie zaczynają czynić cuda, uśmiech leczy serce.
Nie kocha skrycie — jej uczucie widać na pierwszy rzut oka. Nie cierpi w ciszy — załamana znika z ulic wioski na długie miesiące. Nie jest geniuszem — potrzebuje przewodnika, mentora, aby wyzwolić drzemiąca w niej silę. Nie kocha życia — widuję w jej oczach zmęczenie i chęć ucieczki gdzieś daleko od wszystkiego. Nie jest idealna, a mimo to nadal wstaje na nogi, nie ważne ile razy upadnie. Dlatego wydaje się bliższa i bardziej osiągalna, bo nawet jeśli moje dłonie ją zniszczą, to odbuduje się na nowo?
Niczego nie próbuje, biorąc przykład z Rin i jej cichego uwielbienia. Co bzdurne zauroczenie starszego o dziesięć lat faceta mogło wnieść do jej życia?
Bardzo szybko zdobywa uznanie w moich oczach, od jednostki bez wyrazu do kobiety, którą widuję pod opuszczonymi powiekami. Czy to dlatego, że potrafiła pokochać Sasuke i jego bagaż nie mogę przestać na nią patrzeć?
Sakura odchodzi i wcale nie jestem zdziwiony. Odkąd wygrzebałem z zakamarków jej umysłu informacje o niedoszłym nauczycielu, nie mogłem zapomnieć błysku w zielonych oczach. Skrycie pragnęła podjąć wyzwanie.
Zostawiony list jest zakładką w każdej czytanej książce. Nie posiada już jej zapachu, pachnie rozczarowaniem i samotnością, jednak nadal jest największym skarbem.

— Musiała zawadzać — szydzą krople deszczu.
— Może go odrzuciła i duma nie wytrzymała? Tacy jak on lubią młode.
— Zniknęła — szepcze wiatr głosem obcej kobiety.
— Nie mógłby! — trwoży się kolejna, ale jej ton jest słaby, lękliwy.
— Głupia, nie wiesz jak go nazywają?!


 

Uwielbiam tego starego idiotę. Nic na to nie poradzę. Lubię też to, że w jego kanonicznej postaci jest tak wiele bólu, samotności i potknięć. Za to muszę pochwalić Kishimoto-sensei. O ile uważam, że w filerach zamiast idiotyzmów (oprócz strusia ninja, ten epizod kocham xD) mógł rozwinąć wątki o drugoplanowych postaciach, to jestem mu wdzięczna, że nie wszyscy bohaterowie są biali i nieskazitelni. Fakt, większość antagonistów musi mieć oczywiście swój powód na złe działanie i 90% z nich w końcu zrozumiała swój błąd i skumała się z Naruto i resztą bandy. Jednak "te dobre" postacie są niedoskonałe. Trzeci, który pozwolił żyć Orochimaru, kiedy wiedział jakie ma zapędy no i decyzja o wyrżnięciu klanu Uchiha.  Tsunade, która po stracie ukochanego i brata uznała, że tak ogólnie to ma w dupie Konohe i wyjebane co się stanie z wioską i ludźmi, których znała przez całe życie. Ona potrzebuje czasu dla siebie, ma prawo na załamanie. Jiraiya, który ma łatkę zboczucha i okay, nie ważne, ale zrobił coś strasznego — porzucił dziecko Minato. Przecież widzieliśmy, że traktował Czwartego jak syna. Wątpię, żeby mu coś takiego wybaczył. A o Kakashim... Nawet za długo się rozpisywać. W moich oczach podczas shippuudena, gdzieś miedzy scenami (kiedy wiemy jaką ma historię i jakie błędy popełnił) jest emocjonalnym wrakiem. Samotnym wrakiem.

5 komentarzy:

  1. Nie wiem, co mam napisać - ciekawe? To chyba nie w pełni oddaje to, co myślę o tym fragmencie. Bardzo przyjemnie zagłębiało się w umysł Kakashiego. Przyjemnie, bo płynnie, łatwo poznawałam stan jego duszy. Jak połowa postaci z "Naruto" za dużo przeszedł, by być w pełni zdrowym na umyśle, a demony przeszłości ciągną się za nim i chyba tak będzie już zawsze.

    Zgadzam się też z tym, że jest emocjonalnym wrakiem, ale jak to w życiu bywa - najczęściej ci, którzy najbardziej potrzebują pomocy ukrywają wszystko przed światem. Zakładają maski, a Kakashi nie tylko metaforyczną ;) Wydaje mi się, że te krótkie sceny, w których chodził na groby, były momentami, dzięki którym mogliśmy poznać jego stan emocjonalny. No... ale Maito skutecznie odciągał jego myśli podczas niekończących się wyzwań :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, te fragmenty z Kamieniem Pamięci zawsze kuły mnie w serce. Gai z całą pewnością uratował Kakashiego, będąc jak namolna mucha, która nie daje spokój. Podobało mi się, że nigdy z niego nie zrezygnował, nawet w najgorszych momentach.

      Usuń
  2. Mam ochotę go przytulić... po prostu... nie wiem co mogę napisać, jest mi takk smutno i tak szkoda Kakasia... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie ujęłaś rozmyślania Kakashiego. Kiedy tak wspominał Obito, Rin, Minato, Naruto i Sakurę, przypomniałam sobie, jak nieszczęśliwe było jego życie. Oczywiście, byłam tego świadoma, ale czasami tak jest, że odsuwamy coś na dalszy plan i o tym zapominamy.
    Strasznie spodobały mi się te komentarze przyrody pomiędzy przemyśleniami Kakashiego. Przypomniało mi to utwór Elizy Orzeszkowej, Gloria victis. Tam też mówiła przyroda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mocne i chwytające za serce.
    Kakashi, mimo że stracił tyle osób, nie załamał się, nie zszedł na złą drogę.
    Pięknie opisane i w ciekawy sposób <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona