25 czerwca 2019

21. Itachi kontra Pain


— Muszę iść —  mówi Itachi.
— Tak, wiem.
Pozwolił ci przeczytać list, który otrzymał parę minut wcześniej, więc doskonale wiedziałaś o czym mówił. To oczywiste, że wyruszy uratować Sasuke. Nie oczekiwałaś niczego innego i nie byłaś nawet w najmniejszym stopniu zdziwiona. Patrząc na jego zgarbioną sylwetkę, kiedy zbierał swój ekwipunek, czułaś jak dziwny ciężar opada na twoje serce. Niewidzialne ręce próbowały je zgnieść lub rozerwać.
Niedorzeczna.
Dlaczego miałaś się tym przejmować? Itachi był przez te parę tygodni przyjemnym elementem nowego życia, ale to tylko epizod w historii, którą ktoś dla ciebie napisał. To zaledwie jeden rozdziałem z setek innych opisujących twoje życie. Zostawi po sobie przyjemne wspomnienia i łagodny uśmiech błąkający się po twarzy. Dlaczego powinnaś robić z tego coś istotnego? To tylko przyjaciel z dzieciństwa i okazyjny kochanek.
Nie jestem dzieckiem.
Przecież wiesz, że nie w każdym pocałunku oddaje się uczucie, a czasami to tylko zwierzęcy popęd. Seks z kolei nie musiał być zwieńczeniem wielkiej miłości, a tak jak w waszym przypadku palącą potrzebą spełnienia i posiadania drugiej osoby na drobną chwilę, krótkie połączenie.
Podnieś wzrok.
To oczywiste, że więzi rodzinne znaczyły o wiele więcej. Nawet jeśli wybił swój klan, to Sasuke był jego priorytetem przez wszystkie te lata. To dla niego i wioski Itachi bawił się w tą całą szopkę z Akatsuki.
Spójrz na mnie.
Byłaś jego rozrywką, tak samo jak on był twoją. Wzajemna zależność, przez drobny moment uzupełnialiście się nawzajem i to było dobre. Od pierwszej chwili podświadomie wiedziałaś, że nie możesz oczekiwać zbyt wiele i dlatego teraz tak łatwo przyszło patrzeć ci na jego oddalające się plecy…
Nie.
…dopóki nie odwrócił się w twoją stronę, a w jego oczach dostrzegłaś coś strasznego. To nie była złość, czy żądzą walki, ale przejmujący smutek i obawy.
— Nie chcę cię zostawiać samej, ale nie mogę pozwolić, żebyś w tym uczestniczyła.
Byłaś całkowicie gotowa wypuścić go ze swoich objęć i traktować jak przyjemne wspomnienie, aż nie chwycił cię władczym gestem, mając w poważaniu, że tam gdzie jego palce ściskają twoje ciało jutro będziesz mieć poważne siniaki. Ruch męskich ust był niepewny i paniczny, jakby bał się, że teraz go odrzucisz, odsuniesz się i spojrzysz jak na wariata. W każdym muśnięciu czułaś, że przejmował się tym wszystkim, co ty wmawiałaś sobie, że jest ponad wami. Dopiero, kiedy całował cię bez tchu wyzbyty ze zwierzęcego popędu i niesiony żarem, którego wcześniej nie mogłaś rozszyfrować, zrozumiałaś że go kochasz.
Zanim zniknął usłyszałaś jego największy lęk, który przed tobą obnażył. Nie miał po tym wystarczająco odwagi, żeby spojrzeć ci w oczy. Nie chciał zobaczyć, że miał rację. Odszedł szybko, kiedy sens słów dopiero do ciebie docierał.
— Proszę, wybierz mnie, a nie Sasuke.



Sasori nienawidził czekać. Godziny dłużyły się w nieskończoność. Za oknem niemal świtało, Pain lada chwila mógł przekroczyć próg jednego z niepozornych domków robotniczych w Ame. 
Pieprzyć tą sławetną konoszańską szybkość, pomyślał wściekły.
Jeśli Itachi nie przybędzie na czas sam w pojedynkę nie pokona lidera Akatsuki, tym bardziej jeśli u jego boku pojawi się Konan. Doskonale wiedział, że z łatwością poświęci Sasuke, przecież nie przehandluje go za swoje życie.
Nie jestem głupcem.
Niestety spali przez to wszelkie mosty, które połączyły go ze starszym z braci. Poczuł drobne ukłucie żalu. Dobrze było mieć prawdziwego kompana, nawet jeśli tylko przez parę chwil. Nie był szlachetnym bohaterem, o którym opowiadały bajki w Krainie Ognia, go ukształtował piasek — suchy, wrogi, martwy. Był postacią z jednej z opowieści swojego ludu, zwykłym pustelnikiem, samotnym ascetą, rozważnym shinobi kryjącym się w grocie przed piaskową burzą i nic ponadto.
— Jakie masz informacje?
Marchewkowe włosy lidera były mokre od deszczu szalejącego na zewnątrz. Jego szare oczy zwężają się niebezpiecznie.
— Nie zrobię niczego przed kontaktem z Itachim.
Brew mężczyzny unosi się na ułamek sekundy w górę, ale zaraz wróciła na swoje miejsce.
— Dlaczego tak bardzo cię to zajmuje?
— Mam wobec niego niespłacony dług sprzed lat. Zważywszy, że podczas unicestwienia klanu zostawił go przy życiu…
Rozmówca ucisza go unosząc dłoń w górę.
— Dał mi wolną rękę.
Będę patrzył z przyjemnością, kiedy nareszcie skonasz.
Oczywiście, a czego innego Sasori mógł się spodziewać? Grali przed całą organizacją, że on i Itachi są sobie niemal obcy i nic ich nie łączy ponad niezbędne minimum. Przecież nie mógł powiedzieć, że to kłamstwo, bo prosił, żeby zaopiekował się jego bratem.
Nie oczekuj po mnie zbyt wiele.
Chyba nie miał już innej możliwości. Rozwiązał bandaż, a pacjent nie podniósł powiek tylko czekał na to, co nieuniknione. Metal skalpelu był nieprzyjemny chłodny, ale Sasori nie wyczuł tego w swoich drewnianych dłoniach. Przyłożył ostrze do bladej skóry Sasuke i naciął ją jednym ruchem. Patrząc jak w ślad za ścieżką ostrza pojawia się czerwona linia, wiedział że nie miał już odwrotu.
Zawsze pojawiasz się w idealnej chwili. Cholerne dziecko szczęścia.
Wybuch był duży i ogłuszający. Itachi nie bawił się w subtelne skradanie i atak z ukrycia, nie kiedy każda sekunda była na wagę złota.
Pain, najwyraźniej pogrążony w myślach, później niż lalkarz wyczuł obecność starszego Uchihy. W ostatniej sekundzie odskoczył, a płomień konoszańskiej techniki musnął poły jego płaszcza. Uderzył rękawem o ścianę gasząc ogień i podniósł otwartą dłoń w kierunku Sasoriego. Przecież to oczywiste, że tylko on mógł nadać wiadomość. Ułamek sekundy zajmuje mu rozpoznanie zdrajcy. Akasuna nie chciał oberwać jutsu, które było w stanie podporządkować sobie wioski, więc przywołał Teri — lalkę wytworzoną z rzadkiego stopu metalu znalezionego lata temu w Iwie. Kukła odgrodziła ich murem i po jednym uderzeniu jest już skazana na stratę.
Trudno, spełniła swoją powinność.
Wzrok jego pacjenta był rozbiegany i po trochu wystraszony. Nie miał czasu wyrwać go z dziwnego stanu. Łapiąc wpół wątłe ciało uskoczył przed kolejnym uderzeniem. Krew młodszego z braci, sącząca się powoli z nacięcia, ubrudziła porcelanową twarz Akasuny. Ukrył się za niezniszczoną ścianą.
Nie był na tyle szalony, żeby uczestniczyć w walce. Tym bardziej, że kolekcja jego kukieł została znacznie uszczuplona. Przez ostatnie tygodnie bardziej skupił się na naukach młodej konoszanki niż uzupełnieniu ekwipunku. Pluł sobie za to w brodę, bo choć nie wyszedłby ze swojej kryjówki, to zawsze mógł stąd operować kukłą. W zanadrzu zostały mu tylko stare śmieci, którymi bawił się nieco ponad trzy lata temu. W porównaniu do kukieł, które obecnie tworzył, wydawały się lalkami dziecka.
Czarna postać pojawiła się u progu domu i w tej samej chwili ruszała na rywala. Żadne słowa nie były potrzebne, bo nikt nie musiał tłumaczyć Painowi dlaczego jeden z pionków Akatsuki znalazł się w jego rodzimej wiosce. Sylwetka Uchihy rozmyła się w niewyraźną plamę i wśród jego czarnego płaszcza i włosów zabłysła czerwień sharingan.
U boku lidera stanęła niewielka kobieta z włosami o tym samym odcieniu. Wykonując parę szybkich znaków, których Sasori nie był wstanie dostrzec ze swojej kryjówki, przywołała wielkiego trójgłowego psa, który zniszczył strop chaty. Lalkarz uśmiechnął się pod nosem. Ostatnio dostał informacje, że dwa z jego dodatkowych ciał są niezdolne do walki, trawiła je nieznana choroba. Najwyraźniej w jakiś sposób wpłynęło to na Paina, w innym przypadku niezwłocznie wezwałby pozostałą część swojej armii. Itachi nie był byle przeciwnikiem i wiedział, że musi się z nim liczyć.
Katana w rękach Uchihy była narzędziem niemal ostatecznym. Przy użyciu niewielkiego kawałka metalu, w porównaniu z rozmiarami bestii, przechylił walkę na swoją korzyść. Oryginalne ciało Paina stale miotało wybuchami w Itachiego, który wydawał się tańczyć między trzema głowami bestii. Liderowi nie udało się trafić go ani razu. Sasori wiedział, i tą wiedzą podzielił się jakiś czas temu ze swoim kompanem, że nie mógł używać swojego jutsu cały czas. Przerwy między kolejnymi uderzeniami trwały od kilku sekund do paru minut, w zależności od siły przyciągania lub odpychania. Itachi stale to wykorzystywał.
Parę chwil przerwy wystarcza mu, żeby skupić się na chowańcu i zadać rany na jego twardej, brązowej skórze. Nagle pies zaczął drżeć. Podzielił swoje ciało, przed brunetem pojawiły się trzy nieco mniejsze bestie. Na to właśnie czekał, bo choć zwykle walka z trzema przeciwnikami w ogólnym rozrachunku wydawała się trudniejsza, to ich obrona także spadała. Każda najmniejsza przewaga w takiej potyczce była na wagę złota.
Tomoe* w jego sharingan zaczęły się poruszać i formować w kształt trójramiennego shurikena. Kiedy aktywował mangekyo płomienie amaterasu zaatakowały stwory. Próbowały znów zlepić się we wspólne ciało, podnosząc odporność, ale poniosły klęskę. Czarny ogień spaliły sylwetki chowańców nie oszczędzając nawet kości. Zanim Pain zdąży zareagować, wzrok Itachiego padł na kobietę i unicestwił ją równie szybko — nie zostawiając choćby popiołu.
Nie używał genjutsu. Nawet operując dojutsu klanu Uchiha wiedział, że nie pokona w ten sposób rinnegana. Pain uważał się za niepokonanego, nowego boga i zbawiciela. Moc jego oczu była niemal legendarna, ale to nie zmieniało wiele, kiedy jego przeciwnikiem był Itachi. Krew Uchiha była powiązana z Painem i do Sasoriego doszły słuchy, że kiedyś jeden z nich zdołał posiąść rinnegana, ale to równie dobrze mogły być bajki Konohy, podobne do tych, których za młodzieńczych lat nasłuchał się w Sunie.
Nawet moc oczu nie była równie sławna, co imię Itachiego. Lalkarz zdobył informacje o prężnie rozwijającym się shinobi Konohy lata przed tym, jak go spotkał. Odznaczał się genjutsu, siłą i sprytem w klanie, który z tego słynął. Shinobi Ame mierzył się z geniuszem.
Nagle znikąd uderzyły w Uchihe dwa pociski, ale przyjął to na zbroje sasanoo.
No proszę, nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłeś tą technikę.
Przezroczysty pancerz z czerwonymi konturami oplutł jego młode ciało. Podczas walki z kolejnym ciał Paina Sasori usłyszał kaszel Itachiego.
Wytrzymaj, kibicował. Albo zginiemy wszyscy na miejscu.
Nie brał pod uwagę wątłego ciała w swoich ramionach. Sasuke był roztrzęsiony i nawet nie próbował obserwować walki stulecia, która rozgrywała się nieopodal. Trzymał się za skronie i z całej siły zacisnął powieki. Gdyby nie był bratem Itachiego nigdy by tego nie zrobił, ale ze względu na kompana postanawia nieco złagodzić katusze chłopca. Zanim drewniana dłoń, otoczona nikłą zieloną poświatą medycznego jutsu, dotknęła gorącego czoła ten odtrącił ją z rykiem dzikiego zwierzęcia na ustach. Nie to nie, Sasori nie zamierzał skomleć o możliwość pomocy, dzieciak przegapił swoją okazje.
Drugie przyzwane ciało Itachi pokonał w walce wręcz. Pain wybrał najgorszą dostępną możliwość używając nieco przyciężkiego i wolnego osobnika do pojedynku z mistrzem tajutsu. Jakby się nad tym zastanowić, to jego młody kompan był mistrzem wszystkiego. Zachowanie lidera dało Sasoriemu powód do głębszej analizy. Najwyraźniej przywódca Akatsuki był przyparty do muru i nie mógł operować ciałami, którymi by chciał.
Czyżby zaraza postąpiła na kolejne sztuki?
Szkarłatny wzrok Itchiego był ciężki i martwy.
— Czy dasz nam odejść? — spytał. Były to pierwsze słowa, które padły na polu walki.
Jego przeciwnik grał niewzruszonego, jakby nie był świadkiem klęski, którą właśnie ponosi.
— Zapomnij.
Walka rozpoczęła się na nowo. Sasori miał do dyspozycji jeszcze swoja ostateczną formę, jednak zrezygnował z jej użycia. Był równie dobrym strategiem, co sztukmistrzem i wiedział, że nie ma kontry na jutsu oryginalnego ciała lidera. Gdyby stanął teraz na polu walki mógłby znieść jego drewniane ciało po paru uderzeniach.
A tego o tobie nie widziałem.
Zbroja Itachiego wytworzona przy pomocy jego wzrokowej techniki miała za nic justu Paina. Rudy mężczyzna ciskał w niego coraz silniejszymi podmuchami, ale sasanoo pochłaniało wszystko.
Wielka siła za równie wielką cenę.
To wyglądało niebywale, Sasori nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Gdyby tylko ta moc nie równała się z wyniszczaniem ciała nosiciela, Itachi mógł być niepokonany. Jednak Uchiha musieli płacić maksymalną cenę za swoją siłę. Nikt w żaden sposób, od zarania dziejów, nie potrafił powstrzymać degradacji ciał, które następowało po posługiwaniu się mangekyo. W ich świecie nic nie było za darmo.
Czarne płomienie tańczyły niemal w każdym zakamarku domu. A raczej tego, co z niego pozostało. Ostatnie uderzanie Paina było niebywale silne, ale niecelne. Po raz pierwszy lalkarz widział, żeby ich lider ciężko oddychał, a spod jego rudej grzywy skraplał się pot brukając jasną skórę na czole.
— Chcesz coś jeszcze powiedzieć? — spytał Uchiha.
— To jeszcze nie koniec, bądź tego pewien. Gdybym tylko mógł przywołać…
— Ale nie możesz — przerywał. — Pozostałe ciała trawi choroba, więc twoje siły są uszczuplone. Mnie też coś zżera od środka, a jednak stoję tu i cię pokonuje. Jakie to uczucie? Będąc zalewnie pionkiem, kiedy myślałeś, że jesteś bogiem.
Dalsze słowa zginęły w krzyku Paina. Od ostatniej próby jego techniki minęła minuta i dwadzieścia trzy sekundy i był wstanie uderzyć tym razem z potężniejszą mocą. Itachi zmrużył oczy, nie wiedząc jakiej siły miał się spodziewać. Uskoczył niedaleko lalkarza, a szkielet sasano przysłonił ich trójkę. Pełen gniewu i targany furią shinoby Ame nie zauważył czarnego ognia, który spadł na jego nogę. Kiedy zaczął go spalać było już za późno, znikał w czerni amaterasu. Ostateczny wybuch zniszczył powłokę sasanoo, ale ich trójka uszła bez szwanku.
Itachim wstrząsnął dreszcz, którego nie był wstanie ukryć. Zaczął kaszleć plując krwią.
— Jest źle? — zapytał Sasori.
Minęła chwila zanim Uchiha mógł uspokoić swój organizm.
— Musisz mnie do niej zabrać, przesadziłam. Jeśli mnie nie uleczy…
Zamilkł, a jego wzrok zmętniał. Opadł na chropowatą, nierówną powierzchnię, która przed ich walką była zwyczajną podłogą.
Sasuke odezwał się po raz pierwszy, kiedy szepcze „nissan” do nieruchomego ciała, wydawał otrząsnąć się ze wcześniejszego letargu. Zaraz po tym krzyczy i szarpie nieprzytomnym Itachim. Sasori z trudem go odciągnął.




Zauważyłaś ich z oddali. Kilka dni wcześniej, podczas krótkiej potyczki między Kakashim i Sasorim, przerzedzili drzewa w lesie. Mogłaś zobaczyć zbliżające się sylwetki niemal w tej samej chwili, gdy wyczułaś znajomą chakre.
Chciałaś pobiec jak idiotka i powitać ich wpół drogi. Twoje nogi jednak wydawały się zapaść w grunt, kiedy poczułaś jak słaba była energia życiowa Itachiego. Mogłaś znaleźć się przy nich najszybciej jak było to możliwe i zacząć leczenie, ale to nie była skręcona kostka lub otwarte złamanie. Czułaś, że to coś groźniejszego, co ingeruje w jego chakramy. Musiałaś zostać na miejscu, bo wszelkie medykamenty i przyrządy mogły okazać się kluczowe dla ratunku.
Wbiegłaś do mieszkania i przygryzając skórę na kciuku przyzwałaś niewielką formę Katsuyu.
— Sakura-san — przywitała się.
— Błagam, wysłuchaj moich skomleń. Jeśli musisz zawiadomić Tsunade zrób to, ale dopiero kiedy pomożesz uratować czyjeś życie. Błagam cię.
— Sakura-san, przyrzekam ci służyć w chwili zawarcia paktu. Nigdy nie będę rozdzielać swojej lojalności między was dwie. Nigdy żadnej nie wybiorę ani nie zostawię na pastwę losu.
Nie miałaś chwili do stracenia na żale, że nawet twój chowaniec posiadał w sobie więcej miłości i empatii niż dawna mentorka.
Sasori pojawił się w drzwiach. Jego sylwetka była lekko zgarbiony, nie ze zmęczenia, ale aby ciało leżące na jego plecach i barkach nie ześlizgnęło się. Cała broda i usta Itachiego były umazane krwią.
— Co się stało?
— Itachi choruje. Nie wiem co akurat w tym wypadku mu jest. Musisz go szybko zdiagnozować.
— Katsuyu-sama.
— Już, Sakura-san.
Białe ciało pół metrowego ślimaka przylegnęło do postaci bruneta. Poczułaś odór jej chakry, który wydzielała podczas badania.
Choroba?
Nie chciałaś się denerwować, że przemilczał tą kwestię. Nie chciałaś myśleć, że nie docenił twoich możliwości. Starałaś się mieć całkowicie czysty i otwarty umysł. 
Twój nadgarstek został zamknięty w uścisku długich palców, całkowicie straciłaś czujność. Agresor odwrócił cię jednym płynnym ruchem i zmusił, żebyś spojrzała mu w twarz. Był ostatnią osobą, której spotkania byś się spodziewała. Sasuke był wściekły. Widziałaś jak zagryzał zęby do bólu.
— Co tu, do cholery, robisz?
— Nie twoja sprawa — syknęłaś.
Próbowałaś uciec od jego dotyku, ale twoje starania nic nie dały. Nie myślałaś o ostrzu chakry ani potężnym taijutsu, którym mogłabyś go potraktować. Zamiast tego odwróciłaś wzrok na Katsuyu, żeby sprawdzić czy wciąż skanowała ciało Itachiego.
Sasuke znów tobą szarpnął.
— Co tu robisz z nimi? Jak to w ogóle możliwe, żebyś ty…
— Puszczaj mnie.
— Milcz, nie skończyłem.
Chciałaś ponownie na niego prychnąć, ale zamiast tego jeden z twoich policzków zaczął niemiłosiernie boleć.
Czy on…
Patrzyłaś oniemiała na postać dawnego kompana, a myśli dochodziły z opóźnieniem.
Czy on naprawdę to zrobił?
Oczy zaczęły cię piec. Pojawiły się w nich łzy.
Czy ty naprawdę myślisz…
Drżałaś i furia, którą czułaś po zdradzie Tsunade wydawała się niczym. Łzy wściekłości kołysały się na dolnych rzęsach.
Czy ty naprawdę myślisz, że dalej możesz mną poniewierać?!
Cios w twarz był na tyle mocny, że nieświadome ciało Sasuke odleciało lekko w tył. Złapałaś go za poły czarnego płaszcza i przybliżyła sylwetkę bruneta do siebie. Następne uderzenie wymierzyłaś w szczękę, a dźwięk łamanej kości był najsłodszą melodią. Dopiero wtedy pozwoliłaś mu uderzyć plecami o przeciwległą ścianę. Dalej był wściekły, ale na jego obliczu malował się szok i niedowierzanie. Podczas ostatniego spotkania nie miałaś okazji pokazać mu efektów swoich treningów, mógł być zaskoczony. Gdyby zaatakował pierwszy i użył Chidori, pewnie to ty leżałabyś na ziemi. Dobrze mieć po swojej stronie element zaskoczenia.
— Leż tam grzecznie. Prosi się o nie przeszkadzanie medykowi podczas zabiegu.
— Sakura-san! — krzyczy piskliwym głosem Katsuyu. — To jeszcze nie jego czas, ale nie możemy wiele.


Itachi nie miał blizn. Skóra na jego ciele była niczym doskonałe płótno. Czy naprawdę był takim geniuszem, że żadna broń nigdy nie zraniła go na tyle dotkliwie, żeby zostawić nieusuwalne znamię? 
Tak, z całą pewnością może być mistrzem fechtunku.
Skóra po wewnętrznej stronie jego dłoni była dużo delikatniejsza od twojej. Ta myśl nieco cię speszyła. Lata używania potężnego taijutsu zostawiły na tobie piętno. On najwyraźniej gardził siłą w tej czystej, fizycznej postaci.
— Sakura — szepnął zaspany.
Uporczywie przyglądając się jego dłoniom nawet nie zauważyłaś, kiedy podniósł powieki.
Co powinnaś mu teraz powiedzieć? Okazać obojętność czy rozpaczać? Przemilczeć wszystkie nowe informacje czy zacząć krzyczeć? Nie potrafiąc się zdecydować, trwałaś niczym posąg wykuty z kamienia.
— Pocałuj mnie — jego głos brzmiał niczym błagalny skowyt.
Bez zastanowienia pochyliłaś się nad nim. Pocałunek, który złożył na twoich usta był tak żywy, pełen żaru, że przez sekundę myślałaś, że to wszystko było tylko wymysłem twojej bujnej wyobraźni. Ale kiedy na niego spojrzałaś był zaledwie cieniem mężczyzny, sprzed paru dni.
— Czy podołałem? — szepnął.
— Sasuke tu jest.
Zamknął oczy, a z jego rozchylonych warg uciekło westchnienie pełne ulgi.
— Co z Painem?
— Nie miałam czasu na rozmowę z Sasorim. Nie wiem o niczym. Dobrze ci radzę zrób coś ze swoim bratem, bo nie obiecuję, że znowu go nie walnę.
— Znowu?
Uśmiechnął się jakby wszystko było tylko kiepskim żartem. Jego twarz znów nabrała kolorów, a oczy były pełne życia. Dostrzegłaś w nich przebłyski znajomego żaru.
— Tym razem nie skończy się na złamanej szczęce — kontynuowałaś. —  A i nie zamierzam go uleczyć.
— To wszystko może poczekać. Powiedziałbym nawet, że musi.
Jego ruchy były mocne i pewne, a kiedy poczułaś ciepłe usta i spragnione dłonie na swoim ciele nie mogłaś uwierzyć, że jest chory. W ten sposób próbował ci pokazać, że macie jeszcze czas na miłość — ulotną, ale niezwykle intensywną. Pragnęłaś dać mu tak wiele wspomnień, ile to tylko możliwe.

✧✦✧✦

Witajcie w ten piękny po-poniedziałek!

Wyjaśnijmy sobie coś na sam początek — w mojej wersji opowiadania Ame jest twierdzą. Pisałam o tym jakiś czas wcześniej, że nawet Sasori nie ma w niej swoich szpiegów. Co prawda, Jiraiya dowiedział się kto jest liderem Akatsuki, ale on jest w innej lidze. Jako sannin, uczeń Trzeciego i legendarny Żabi Mędrzec ma wystarczająco poważania i wpływów, żeby dostać takie informacje bez szpiegostwa. No właśnie, dlatego Sasori i Itachi nie wiedzą nic o oryginalnym Nagato. Sądzą, że Pain, który pojawiał się na zebraniach (czasem jako hologram, czasem w rzeczywistej formie) jest tym “prawdziwym”, jedynym właściwym. Dlatego zachowują się jakby go zabili. Czułam się zobligowana do wyjaśnienia tej sprawy, żeby nie było niedomówień.

17 komentarzy:

  1. Dostałam to, czego się spodziewałam i jest mi z tym dobrze :D

    Najbardziej martwi mnie to, że Sasuke może być pod wpływem techniki Paina. Nawet nie chodzi mi o paranoiczny wręcz plan, że Nagato ukartował zarazę swoich ciał, żeby Itachi mógł je pokonać i zabrać Sasuke, który miałby być kretem (dość grubymi nićmi szyta intryga :P), tylko o to, że jeszcze zanim pojawił się Sasori, mógł grzebać w umyśle młodego Uchihy. No nic, dowiemy się w przyszłości ;)

    Bardzo podoba mi się Itachi. Zawsze uważałam, że jest jedną z tych postaci, które - no do cholery! - zasługują na coś dobrego. Strasznie mu zawsze współczułam i cieszę się, że prawdopodobnie zyska to, czego pragnie - sympatię Sakury. Nawet jeśli nie rozumiem tej potrzeby, to cieszę się, że choćby w ff jest szczęśliwy :)

    Padłam, czytając o racjonalnym podejściu Sasoriego do walki i do leczenia Sasuke. Walczy z Itachim o podium najciekawszej postaci tego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo kuuurna...
    Całość utrzymana w wyśmienitej formie ❤️
    Tak lekko czytałam rozdział że nie wiem kiedy go pochłonęłam. Teraz czuję niedosyt... Przerwać w takiej chwili...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli Pain jeszcze wróci! A co z Itachim? To przesądzone? Nie ma ratunku? Hah! Sakura bijąca Sasuke i jego szok zrobiły mi dzień! Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiadomo, że Pain nie da się tak łatwo zabić. :D Ale myślę, że niczego nie powinnaś nam wyjaśniać, bo ja z samego tekstu zrozumiałam, ż byli nieświadomi jak działa ich lider. :D
    Łaa. Z Sakury zrobiła się ostra babeczka! Ale dobrze, należało się Sasuke! :D A Itachi... Ja nic nie mówię. Jest mi smutno, że jest chory, a jednak ieszy mnie, że ma Sakurę i w jakiś sposób jest w stanie zaznać odrobiny szczęścia. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc tak. Najpierw to powiem, że WTF. Jak to Sasuke żyje. :C Mogłaś powiedzieć, że prawie umarł, to bym się tam wybrała i go dobiła. :/
    Pain, jak ty żeś mi zaimponował w tej chwili. Kocham cię za to, jak potraktowałeś tego emo gnojka. Sasooooori, dlaczego powiadomiłeś Itachiego, że Pain ma jego brata? :C Mogłeś dać mu zdechnąć.
    Jezu, jak ty genialnie piszesz. Tylko raz w życiu mi się zdarzyło, żebym znienawidziła jakąś literacką postać, stworzoną przez kogoś. Tak wykreować postać niewiele osób potrafi. Teraz już jest druga taka postać.
    Szkoda mi się zrobiło Itachiego, kiedy poprosił Sakurę, by wybrała jego, a nie jego brata. Dosłownie aż mi serce zamarło. Mimo że wiedział, iż Sakura kochała wcześniej Sasuke i że po jego powrocie znowu mogą wrócić te uczucia, to poszedł po brata. Jak ja go kocham. Błagam, nie uśmiercaj go przez tę chorobę. :(
    Sakura, jakże ty mi zaimponowała w tej chwili. Tak pięknie przywaliłaś Sasuke w szczękę, że chyba sobie wydrukuję ten fragment, oprawię i powieszę na ścianie. Fragment: "Cios w twarz był na tyle mocny, że nieświadome ciało Sasuke odleciało lekko w tył. Złapałaś go za poły czarnego płaszcza i przybliżyła sylwetkę bruneta do siebie. Następne uderzenie wymierzyłaś w szczękę, a dźwięk łamanej kości był najsłodszą melodią." będzie pięknie wyglądał na mojej ścianie. <333

    OdpowiedzUsuń
  6. To było epickie.
    I wcale nie mówię tutaj o walce, konflikcie, domniemanej wygranej Itachiego czy ewidentnego trzęsienia drewnianej dupki Sasoriego (xd).
    Epicki był opis relacji między Sakurą a Itachim. Moment pożegnania, każdego pocałunku, dotknięcia. Magnetyzm który połączył te postaci aż wbija w fotel. Jest to dość komiczne, bo Sakura uważa ich związek za krótki i ulotny, czytelnik natomiast odczuwa zupełnie inne wrażenie. Tragizm Itachiego dodaje temu pewnego uroku, sprawia, że odbiorca nareszcie czuje że spotkało go raz w życiu coś dobrego. Mam nadzieję,że ta więź między naszymi gołąbkami pozostanie choć przyznać muszę że narazie wszystko jest zbyt piękne.. Dlatego obawiam się następnego rozdziału. Z tego już z resztą wynika,że Itachiego trawi jakas paskudna choroba. Mam wrazenie ze Sakura nie sprosta temu wyzwaniu...

    No i Sasuke - nasz rodzynek! Oraz skończony chan. Ale to wiedzieliśmy już wcześniej. Nie wiem co myśleć o jego osobie i nagłego pojawienia się w centrum akcji, w dodatku po tej samej stronie barykady. Raczej zamącic nie może,chyba że Itachi stanie się bezpodstawnie zazdrosny. Nie wiem nie wiem nie wiem.
    Kurde

    Przepraszam że jestem dopiero teraz- Ale jak mówiłam, nie mam tutaj Internetu i do tej pory zupełnie nie miałam czasu. Wybacz mi proszę.
    Czytałam też te mniejsze części,bardzo mi się spodobały-szczególnie te o Kakashim.

    Pozdrawiam i do następnego!!
    Temira

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany dziewczyno, jak potrafisz tak szybko pisać? Podziwiam Cię, naprawdę! Ja potrafię jedną stronę w Wordzie skrobać miesiąc i wciąż ją poprawiać, kiedy ty zdążysz dodać dwa rozdziały i dwa specjały!

    "Cholerna Konoha, produkuje słabych szaleńców." - Oj Sasori, nawet nie wiesz jakie popier***ce tak egzystują XD. Przepraszam za słownictwo ale musiałam i nie mogłam się powstrzymać! Dziwne, że pierwszy raz nie jest mi szkoda Sasuke. Kocham braci Uchiha całym sercem, ale zadziwiający jest fakt, iż to Itachiego więcej osób darzy uczuciem. Mimo iż oboje dokonali złego, zawsze to temu starszemu się chce wybaczyć bo w jakimś stopniu jego zachowanie można uzasadnić. On nie miał wyboru, Sasuke prędzej. I ciesze się, że tutaj posiadam podobne odczucia.

    Ooooo nie spodziewałam się opisu stosunku. Przedstawiłaś go nieagresywnie, tylko tak kochanie i czule, więc bardzo przyjemnie mi się to czytało. Aż się normalnie zarumieniłam XD <3 Policzki mnie chyba piekły przez pięć minut. Końcówka dwudziestego rozdziału dała mi nieco do myślenia. Faktycznie, sens życia shinobi to wieczna walka, a w końcu musi nadejść ta kulminacyjna, która zadecyduje o wszystkim. Że też Kishimoto tak tego nie ukazał!

    No to teraz przechodzimy do specjałów. Bardzo lubię je czytać. Są jakby takim podsumowaniem danej części ale skupiającej się na niby pobocznych, a jednak ważnych bohaterach. Oryginalnie napisałaś specjał o Kakashim. Przypomniałaś mi odcinki z Anime i rozdziały z Mangi, w których w końcu mogliśmy poznać Rin, Obito a nawet samego Hatake. Kakashi może i był katem, ale wcale nie miał lekko. Przez to, że użyłaś szepczącego wiatru, grzmiącej ziemi i innych żywiołów, które mogły się wypowiedzieć, zrozumiałam, że tak naprawdę każdy obwiniał szaro-włosego chłopca, który po prostu w tym wszystkim brał udział, a nie był winny. Stracił mistrza, przyjaciół a nawet własną uczennicę i przez to słowa uwięzły mi w gardle. Kakashi jest jedną chyba z najbardziej poszkodowanych postaci. Sasori podobnie. Uwielbiam tego małego czerwonowłosego chłopczyka <3 Nie pomyślałabym, aby jego druga strona nakazywała mu zachowywać się niepewnie. W końcu Sasori zawsze wiedział czego chciał :)

    Oczywiście, że Itachi wolał wybrać Sakurę niżeli Sasuke! Ukochana 1 : brat 0. Moment, w którym Itachi walczył z Painem zaparł mi dech w piersiach. Ta walka była epicka! Domyśliłam się, że członkowie Akatsuki nie znają prawdziwej osobowości Paina. Wiadomo, że byłby niemożliwy do pokonania, aczkolwiek to fanfik, to twoja fikcja i mogłabyś zrobić w tym opowiadaniu c chcesz :) Chociażby Akamaru, który by pożarł Kibe xd, więc nie musiałaś czuś powinności do wyjaśnień :).

    Jak Sasuke mógł uderzyć Haruno?! NO JAK JA SIE PYTAM?! Co za bęcwał z niego, nie mogę damskich bokserów i nie ważne kto by to uczynił, oddałabym mu tysiąckrotnie. Sakura i tak nie poleciała na całego! Złamana szczęka to nic w porównaniu z jej zdolnościami. Mam nadzieje, że go dopadną w następnym rozdziale :)

    Będę czekać :*

    PS MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE UŚMIERCISZ MI ITACHIEGO!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ehhh, niestety dopadła mnie blokada. trzeba będzie chwile poczekać kochani.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarze z reklamami (pozbawione jakiejkolwiek innej treści) toleruję jedynie w zakładce spam.

      Usuń
  10. Ło cie panie.. Co tu się zadziało.
    ostatnie zdanie pierwszego akapitu po prostu wmurowało mnie w fotel i siedziałam jak słup soli chyba z 5 minut.
    Jesteś mistrzem w przedstawianiu emocji naszych bohaterów <3
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział (z całą pewnością nie tylko ja) <3
    Pozdrawiam i duuużo weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhhh, nowy rozdział!!! Kiedy, jak, czemu? D: Kurde, im bliżej końca, tym ciężej mi pisać xD

      Usuń
  11. Hej !
    Zacznę od tego, że komentarz podzielę na dwa, bo nie mogę dodać tak długiego jak zamierzam XD Dlatego z góry przepraszam Cię za taką litanię :c.
    Jestem nowa na twoim blogu, więc nadrobienie rozdziałów przyniosło mi wiele do powiedzenia/napisania XDDD
    Zacznijmy od wad, czyli co MOIM zdaniem tu nie gra. Oczywiście nie będę się odnosiła do błędów językowych, stylistycznych etc, ponieważ najzwyczajniej na świecie nie znam się na tym. Jednak moim zdaniem wszystko tu idzie bardzo szybko. Relacja między Itachim i Sakurą biegnie jak szalona, a ja nie mogę się nacieszyć małymi gestami, bo moim zdaniem ich nie było. Być może jest to twój zamysł na tą relację, bo kto wie co dalej kombinujesz, ale no jak dla mnie nieco za szybko.
    Druga i w sumie ostatnia scena to Itachi. Nie pasuje mi on jako piesek, który lata za naszą różową kunoichi. Tutaj bym powiedziała wręcz, że jest o zbyt widoczne, jest tego za dużo. Być może jest to też wina jego postaci w anime czy innych blogow, na których tak został wykreowany. Who knows. Po prostu mi to jakoś nie współgra.

    Przejdźmy do zalet, których jest sporo. Po pierwsze : przepiękny wygląd bloga. To być może on, tak pięknie współgrający z tytułem bloga, mnie tu zatrzymał. Mroczny, ale przełamany różem pasuje idealnie. To pierwsze co mnie zaciekawiło, bo na ogół wolę raczej SasuSaku.

    Zaleta druga : postać Tsunade i Naruto. Tak jak Piąta jest raczej zupełnie inna niż w anime/mandze, to Naruto jest IDEALNY. Ale po kolei. Tsunade jest fantastyczna,taka świeżynka w blogosferze. Jako taka wypalona, stara babcia, słuchająca się starszyzny. Być może moje uwielbienie co do starej, zapyziałej Tsuny wynika z tego, że zwyczajnie jej nie lubię. Jednak ty to przedstawiłaś w sposób prosty, ale jakże chwytający za serducho. Szacun za to.
    Naruto jest FANTASTYCZNY. Przede wszystkim - jest prawdziwy, oryginalny. To co Sakura powiedziała w którymś rozdziale o tym, za kim on by poszedł w ogień - jakże trafne ! Od zawsze wiedziałam, że Naruto na najwyższym szczeblu stawia Sasuke. Nikt ani nic nie jest od niego ważniejsze. I Sakura pięknie to tutaj wychwyciła - Uzumakiemu na niej zależało, ale nie tak bardzo jak na Sasuke. I to był chyba moment, w którym mnie przekupiłaś. Stwierdziłam - cholera, to jest tak fantastyczny zabieg ! Znowu-prosty,nieskomplikowany ale jakże fascynujący i prawdziwy. Wreszcie ktoś, kto zauważył, że dla blondasa Sasuke >>>>>>Sakura.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejna, chyba trzecia, zaleta. Opisy. Nie skupiasz się na tym, że kanapa była zielona, z dziurą na środku, pobrudzona krwią, skrzypiąca, melancholijna, inna, dziwna etc. Wiele osób kiedyś zarzucało mi, że nie opisuje pomieszczeń na tyle,ile się da. Ale cholera, po co komu wiedzieć jaka dokładnie była to kanapa. Wystarczy jedno, dwa czy trzy słowa, a wszyscy mogą sobie ją wyobrazić. I tutaj też czytelników zmuszasz do użycia swojej wyobraźni. I to jest cholernie dobre. Przy tak krótkich rozdziałach, czytelnik się nie znuży, nie rozbolą oczy, a przede wszystkim - nie znudzi się ciągnącym się na 10 linijek opisem stołu.

    Przejdę teraz do tego rozdziału, bo niestety nie jeston moim ulubionym. Wszystko było super - walka, emocje Sakury, sama postać Akasuny (którego tutaj wręcz ubóstwiam) ALE. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie napisałaś od siebie o Painie. O tym, że prawdziwy Nagato przecież jest gdzieś indziej, a cieszyć się jeszcze nie powinniśmy. Bo ja np. o tym zupełnie zapomniałam i gdyby w kolejnych rozdziałach pojawiła się jego postać zrobiłabyś mi niezłego psikusa ! Bo to byłoby zaskoczenie, element, który w każdym blogu musi być. To właśnie ta ekscytacja napędza nas do czytania dalej i dalej. Ten rozdział byłby spokojny, a następny - BUM ! .

    Kochana Sayuri7, nie obrażaj się na mnie za wady, które Ci tutaj wypisałam. Kiedy zaczynałam swoją przygodę, nikt tego dla mnie nie zrobił. Albo spotykałam się z krytyką dla krytyki ("okropne to twoje opowiadanie") ale ze słodkim pierdzeniem ("omgomg to takie super oby tak dalej !!! <3<3<3#<). Podoba mi się twoje opowiadanie i swoim wywodem pragnęłam Ci pomóc. Być może weźmiesz to sobie do serca, być może po prostu się z tym nie zgodzisz. Masz takie prawo i wiem, że to ty jesteś autorką tego bloga i wszystko co robisz jest z góry zaplanowane. Dlatego moja droga, życzę Ci dużo weny, ekscytacji w trakcie pisania i kontaktu z nami! Pamiętaj, że czytelnicy, którzy dostają choć krótkie podziękowania za komentarze, czują się o wiele lepiej !

    Pozdrawiam i ściskam cieplutko,
    Eriko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana!
      Po kolei. Na początku dziękuję bardzo za wyczerpujący komentarz. Miałam taki zaciesz, że nawet nie uwierzysz. Ogromnie cieszę się z każdej nowej osoby, która chce pozostawić po sobie jakiś ślad pod moim opowiadaniem, a ostatnio nie miałam już tej radochy.

      Wygląd jest boski, to prawda. Mówię to z pełną skromnością xD To te kwiaty, one robią całą robotę. Są hipnotyzujące, nie mogłam przejść obok nich obojętnie.

      Cieszę się, że moja Tsunade do Ciebie przemówiła. O ile inni drodzy czytelnicy też zgadzali się co do postaci Naruto, to Tsuande zawsze wywoływała takie "okay, może być". A ja się nią zachwycam tak samo jak Ty. Chociaż w a&m nie mam do niej żadnych zastrzeżeń, to chciałam pobawić się niektórymi postaciami. Uwielbiam robić z niej biurokratkę, zastraszonego pionka. Sprawia mi to ogromną frajdę.

      Opisy. No nie umiem w długie, barwne, kolorowe opisy, ale i tez nie specjalnie za nimi przepadam. Wolę właśnie tak trafić w punkt.

      Mówisz, że skiepściłam z tym wyjaśnieniem na końcu? Mea culpa! Nawet nie pomyślałam, że faktycznie komuś zepsuje niespodziankę. Ahhhh, zła Sayuri.

      Co do wątku ItaSaku, to przyznaję się, że nie jest taki, jaki sobie wymarzyłam. Ale! Dla mnie to i tak duże osiągnięcie, bo to reboot mojej dawnej historii. Porzuciłam ją, bo właśnie nie potrafiłam poradzić sobie z emocjami Itachiego, nie potrafiłam wykrzesać z niego człowieczeństwa. Był wtedy taki bezosobowy i nudny jak flaki z olejem. Przyznam się, ze mój zapał do ItaSaku też troszkę osłabł. Może przez to ten wątek romansu dzieje się za szybko. Z drugiej strony nie chciałam tez od razu wrzucać ich w lovestory, tylko skupić się na kreacji Sakury bardzo mocno.

      Pisanie to moje hobby - tylko tyle i aż tyle. Nadal, na końcu, może wyjść z tego nizały crap xD Dzięki bardzo za wszystko. Nie jestem zła ani urażona za słowa krytyki, bo to mnie tylko buduje. Cieszę się, że trafiła mi się kolejna kochana osóbka, która nie będzie mi rzucać cukrem w oczy, tylko powie swoją prawdziwą opinię. Witaj, mam nadzieję, że zabawisz tu dłużej :D

      Usuń
  13. Dawno mnie nie było, ale w końcu jestem i ja .

    Kochana ja cię proszę, ja błagam! Nie zabijaj Itasia!
    Rozumiem, że łzy potrzebne, że patos i nostalgia... ale kurczę, w tym opowiadaniu nie może być sad endu! Nie i kropka! Tu wszystko jest na miejscu! Niech zostaną w tym domku do końca świata i będą sobie tam na wieki. Sakura raz dwa opracuje jakąś terapię eksperymentalną z nienawistnych łez Saska i cacy!

    Co do całości, to wiesz, ż kocham Twoje opowiadanie i do niczego się w nim nie mogę przyczepić. Sentyment i te sprawy!

    Pozdrawiam Cię serdecznie! Oby spłynęło natchnienie!

    Ps. W wolnej chwili poczytaj sobie. Pewnie będziesz pierwsza ! :D

    https://miedzy-naszymi-szeptami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona