10 grudnia 2018

13. Niewysłana kartka


Byłaś zachwycona, trzymając w dłoniach rośliny, o których dotychczas tylko czytałaś. Chropowate w dotyku bulwy paonu, rosnące w twardej glebie Yuki, czy korzenie mandragory zebrane ze skalistych zboczy Iwy. Poznaławaś gatunki, o których wcześniej nie miałaś bladego pojęcia, sadzonki trujących krzewów terry i uniwersalne kwiaty muri, które mogły wyleczyć niemal połowę znanych trucizn. Nareszcie czułaś, że robisz coś ze swoim życiem.
Aspekt medyczny zostawiliście chwilowo nienauszny, skupiając się na truciznach i remediach na nie. Sasori powiedział, że, nie miał pacjentów, żywych pacjentów, na których moglibyście cokolwiek testować. Nie byłaś psychicznie gotowa na eksperymenty na martwych. Mimo że miałaś za sobą niezliczoną ilość sekcji, to zawsze chodziło w nich o zbadanie przyczyny śmierci zwykłych konoszan.
Zostałaś całkowicie sama w niewielkim budynku z pięcioma małymi pokojami. Wszystkie znajdowały się na dużym, wiekowym dębie, a każde z kolejnych pomieszczeń pięło się coraz wyżej, usadowione wzdłuż grubego pnia.
Jak domek na drzewie.
Potrzebowałaś miejsca, więc wszystkie na wpół stworzone kukły i ich elementy zepchnęłaś w kąt pokoju. Oczyma wyobraźni widziałaś zdegustowane spojrzenie lalkarza, kiedy wróci i zobaczy twoje dzieło.
Akasuna i wszyscy pozostali wyruszyli na zwiady, misje, inwigilacje lub cokolwiek innego. Szczerze; myślałaś że będziesz obserwowana i pilnowana przez cały czas, jednak lalkarz dawał dużo swobody. Miałaś prawo wyjść w każdej chwili i już więcej nie wrócić. A może to tylko pozory? Może jeśli zrobiłabyś o jeden krok za dużo, zaraz ktoś uwięziłby cię w barierze chakry? W żaden sposób nie dano ci poczuć, że jesteś więźniem, zakładnikiem, kartą przetargową. Czasami cichy głosik rozsądku próbował przebić się do władzy, podpowiadając szeptem, że to wszystko było grą, która miała uśpić twoją czujność. Spychałaś go w głąb umysłu, jednak nie byłaś aż tak naiwna. Wiedziałaś, z kim miałaś do czynienia.
Zastanawiałaś się, dlaczego nie mogłaś przestać myśleć o Tsunade? Dała ci dużo, dzięki niej stałaś się kimś znaczącym. Nareszcie ludzie musieli się z tobą liczyć. Chyba już zawsze, o ile wcześniej nie dojdzie między wami do jakiejś poważnej rozmowy, będziesz się zastanawiać, co poszło nie tak. Co ją zmieniło? Czym zasłużyłaś sobie na obojętność? W głębi duszy wciąż byłaś dzieckiem, które chciało zdobyć uznanie w oczach matki, mistrza, rówieśników, a jednocześnie szło w całkowicie odwrotnym kierunku – stając się shinobi, odchodząc z wioski i zamykając serce przed ludźmi.
Usłyszałaś otwieranie drzwi i zastygłaś, nie wiedząc, czego się spodziewać. Co jeśli to ktoś spoza wąskiego grona, które poznałaś? Jakiś członek organizacji, który uzna cię za intruza lub zabawkę i z nudów postanowi zabić?
Nasłuchiwałaś uważnie, licząc kroki na schodach. Przybysz potrzebował dokładnie trzydziestu siedmiu, żeby minąć pierwsze pomieszczenie i wejść na stopień, z którego dostrzegłby, że ktoś jest w pokoju lalkarza. Mimowolnie wstrzymałaś oddech, gdy zobaczyłaś Uchihę. Obserwował chwilę twoją postać i kiwając głową, minął futrynę pokoju.
– Itachi-san! – zawołałaś, wybiegając za nim na korytarz.
– Konichiwa, Sakura-san. Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić? – Użył grzecznościowych formułek, chociaż chwile wcześnie chciał minąć cię bez słowa. Powinnaś zostawić go w spokoju, ale jak zwykle byłaś irytująca.
– Czy mogłabym poprosić cię o zdjęcie... naszego połączenia?
Przez chwilę, trwającą nie więcej niż ruch skrzydeł motyla, wydawał się oszołomiony. Zaraz po tym ruszył w twoim kierunku, zmuszając cię, żebyś nieznacznie się cofnęła.
– Oczywiście.
Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia jego oczy zaczęły jarzyć się jaskrawą czerwienią sharingan. Czułaś dotyk w swojej głowie, jednak dużo subtelniejszy niż Kakashiego – w końcu był mistrzem w dojutsu klanu Uchiha. Wszystko trwało tylko ułamek sekundy. Tak niewiele wystarczyło, żeby zerwać waszą więź. Drobne ukłucie żalu pojawiło się w twoim sercu, ale wiedziałaś, że to niedorzeczne i dziecinne uczucie.
– To wszystko? – zapytał.
– Ja…
Wydawał się nieco zły, jednak nie niebezpieczny. Jakbyś była natrętem, który zaczepił go na ulicy i chciał porozmawiać o Stwórcy. Miałaś niezwykłą umiejętność do irytowania wszystkich członków ich klanu.
– Chcę odzyskać swoje wspomnienia.
Patrzył w ciszy na twoją postać. Odezwałaś się dość gburowato, nie zaznaczając jego pozycji jako starszego, ważniejszego, silniejszego. Ciekawe, czy przykładał do tego uwagę? Nie wiedziałaś o nim niczego.
– Jeśli to zrobię, będę musiał przywrócić ci każde wspomnienie.
Naprawdę zbił cię z tropu swoimi słowami.
– To znaczy, że użyłeś na mnie tego jutsu więcej niż raz, Itachi-san?
– Kiedyś, gdy sytuacja tego wymagała. Uważam, że będzie ci lepiej bez tej wiedzy. Nie mieszaj sobie zbytnio w głowie, skup się na obecnej chwili.
Zamrugałaś parę razy. Pauza trwała zbyt długo i pomyślałaś, że za chwilę odejdzie, uznając to za niemą zgodę. On jednak stał dalej przed tobą, jakby był elementem wystroju wnętrza.
Co to ma znaczyć?
– Pokaż mi wszystko. W moim życiu jest za dużo niedomówień.
Czarne łezki ponownie zatańczyły w jego oczach. Miałaś wrażenie, że obudziłaś się z długiego snu, w którym grałaś rolę kogoś innego. W jednej sekundzie ponownie byłaś sobą. Zupełnie jakby ściągnął z twoich ramion ogromny ciężar – coś, co zawsze ci towarzyszyło. Wszystkie luki zostały wypełnione. Znalazłaś wytłumaczenie dla dziwnej siły, która przyciągała cię do Sasuke. To była tęsknota, tak banalne uczucie. Nigdy nie czułaś, że cokolwiek ci zabrano, ale teraz nie potrafiłaś zrozumieć, jak mogłaś żyć bez tych wspomnień. To przez niego zapragnęłaś zostać shinobi. Jego słowa i wsparcie pozwoliły dźwignąć ci się z kolan, kiedy wyśmiewano cię w akademii.
Pamiętałaś te oczy, niczym dwa czarne kamienie, które można znaleźć na dnie rzeki i włosy powiewające na wietrze. Starszy kolega, któremu próbowałaś zaimponować każdym najmniejszym gestem, słowem i decyzją. Chciałaś zasłużyć na obraz jego twarzy, uśmiech i spojrzenie – cokolwiek ponad cień ukryty w liściach drzew. Pamiętasz irytację, kiedy niczego nie ofiarował w zamian i motywację, jaka wypełniała dziecięce ciało, gdy powtarzałaś sobie, że oczekiwał więcej i był pewien, że możesz tego dokonać.
Początkowo poczułaś złość. Jak mógł zostawić cię samą? Przypomniałaś sobie dlaczego musiał odejść i poczułąś wstyd za swoje myśli.
Przestań myśleć, że jesteś pępkiem wszechświata, dziewczyno – skarciłaś się.
W sercu znów pojawił się smutek i ścisnął za gardło. Był jednak o wiele silniejszy, niż gorycz, która cię ogarnęła parę miesięcy temu w pustym mieszkaniu, kiedy dowiedziałaś się, jaka historia stała za tym mężczyzną. Przecież to był on, a nie obca osoba, którą wioska postanowiła wykorzystać.
– Cóż.. – powiedziałaś przeciągle. Mężczyzna przed tobą nie był już niebezpieczeństwem, shinobim z księgi Bingo, tylko kompanem, pozytywnym elementem przeszłości. Nie widziałaś w nim twarzy Sasuke, ale w wyobrażeniu Sasuke dostrzegłaś Itachiego. I wszystko się zmieniło. Poczułaś się wolna, kiedy uświadomiłaś sobie, że młodszy z Uchiha stał się obcy i odległy jak jeszcze nigdy przedtem.
Nareszcie, cholera, wolna.

Początkowo chciał uciec, ale nie mógł się poruszyć. Zamiast tego usiadł na jednym z krzeseł w pracowni Sasoriego. Cisza była nieznośna i ciężka. Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy. Zabawne. Mierzył się nawet z Orochimaru, a uciekał przed spojrzeniem o pięć lat młodszej dziewczyny. Musiał przerwać irytującą ciszę.
– Każdy ma przyjaciół z dzieciństwa – powiedział.
– Ale nie każdy z nich, odchodząc zabiera wasze wspólne wspomnienia.
– Prawda, niektórzy po prostu zapominają wysyłać kartki na urodziny.
Westchnęła, wyraźnie się rozluźniając. Mur niepewności opadł, a brunet poczuł irracjonalne szczęście z tego powodu.
Przez chwilę mocował się z myślami, kiedy musiał przekonać sam siebie, że zabranie jej z tego miejsca byłoby najlepszym rozwiązaniem. Ucieczka przed wioskami, wojnami, cholernym Akatsuki, jego przeszłością i ludźmi, których musiał uratować. Pragnął przestać istnieć dla tego świata, ale zaszedł już zbyt daleko.
Jego ręce drżały. Wiedział jednak, że objęcie jej w tej chwili byłoby zbyt głupie i porywcze. Przecież dopiero co wszystko sobie przypomniała. Czuł głupią radość, bo właśnie miał przed sobą kogoś, kto poznał go nie jako Uchihe, geniusza czy złote dziecko, ale jako anonimową osobę. Była jedynym takim człowiekiem na świecie.
– Chyba odpuszczę sobie przyrostek „san” –  zachichotała.
– „Itachi-kun”? – zapytał. Nie powinien żartować ani się spoufalać, jednak to było silniejsze.
Zaśmiała się.
– Wybacz, ale mam uprzedzenia do tego zwrotu. Niech będzie po prostu Itachi, co?
Nie myślał, jak powinien postąpić, jaką postawę przyjąć. Zamiast tego ukrył twarz w dłoniach.
Dlaczego zachowuję się jak dzieciak niespełny rozumu?
Nie powinien tego robić. Mógł przecież odmówić przywrócenia jej wspomnień, zasłaniając się ważnymi powodami lub po prostu posyłać groźne spojrzenie i wyjść.
Jej smukła dłoń znalazła się na jego ramieniu. Był gotów usłyszeć wszystko – od drwiny po puste słowa pocieszenia, kiedy tak naprawdę ona nie wiedziała, co się z nim dzieję. Zamiast tego milczała, a jej palce nie wykonały nawet najmniejszego gestu, po prostu tam były.
Dlaczego tak bardzo pragnął, żeby ktoś dostrzegł w nim człowieka?

To byłoby właściwe, gdyby podczas rozmowy zmorzył ją sen. Itachi mógłby wtedy zostać przy jej boku, rozmyślając lub po prostu patrząc przez moment czy dwa i nikt nie doszukałby się w tym niczego chorego. Jednak zakradnie się do pokoju dziewczyny w nocy i siedzenie przy niej nie było normalne.
Gdyby był mniej destrukcyjny, mógłby pozwolić sobie na chwile szczęścia przed śmiercią. Utkać parę pozytywnych wspomnień i cieszyć się nimi.
Lubił ciemność, bo wtedy nie widział jak obraz przed jego oczami drżał i rozmywał się – z każdą sekundą bardziej i bardziej. W mroku nie był świadomy, że pochłania go choroba.

Ani chwili spokoju.
Dopiero co Kakashi skończył misje, a teraz znów gdzieś go wezwano. Stał przed obliczem Kage i bynajmniej nie po to, aby złożyć raport.
Ludzie, litości.
Ogarniało go zmęczenie, a wrzaski Naruto wcale w niczym nie pomagały. Rzucał się we wszystkich możliwych kierunkach krzycząc i wierzgał jak dzikie zwierze, które ktoś pierwszy raz próbował ujarzmić. Jeszcze chwila i zaczęłaby mu się toczyć piana z pyska.
– Gdzie ona jest?!
Wydawało mu się, że słyszy głosy jak przez grubą kotarę lub zamknięte drzwi. Chciał poczuć miękkość poduszki i chropowatą teksturę starego, sztywnego koca i obudzić się dopiero następnego wieczoru.
– Obaa-san, ty coś wiesz!
Ale oczywiście to nie będzie możliwe. Dni, kiedy sen przychodził parę minut po znalezieniu się w łóżku, minęły bezpowrotnie. Tylko ktoś dorosły mógł marzyć o ośmiu godzinach błogiego, nieprzerwanego snu – ktoś dorosły i wyniszczony jak on.
– Naruto uspokój się. Jest na misji i tylko tyle mogę na razie powiedzieć. Wezwałam was tu, żebyś nie wszczynał rabanu, Uzumaki, że ktoś porwał Sakurę lub coś równie idiotycznego. To wszystko, możecie odejść.
Nikt nie musiał mu tego powtarzać. Już niemal ruszył w kierunku swojego domu, kiedy zatrzymała go dłoń blondyna. Szarpnął za jego kamizelkę jonina. W mocnym świetle białych żarówek jego twarz nabrała niezdrowego odcienia. Korytarz przed gabinetem Hokage był zadziwiająco pusty i cichy.
– Kakashi-sensei, mogę zadać ci pytanie?
– Hm? A tak, czemu nie. Byle mało wyczerpujące.
– Czy Sakura-chan wyruszała na samotne misje, gdy nie było mnie w wiosce?
Może by coś zjadł? Wcześniej podczas wędrówki przez las, ścianki jego żołądka niemal przylgnęły do siebie i chyba nawet zaczynały pożerać się nawzajem. Jednak chwilowo stracił apetyt. No i chęć do życia, ale to już zaczęło się lata temu.
– Nie bardzo wiem, jeśli mam być szczery. W tamtym okresie nie rozmawialiśmy za dużo. Poza tym, Tsunade-sama nie powiedziała, że wyruszyła na samotną misje.
– Coś po prostu mi się tu nie podoba.
– Chłopcze, jeśli wszędzie będziesz wywnętrzyć spisek, to popadniesz w obłęd.
– Kakashi-sensei! Jak zwykle żadnej przydatnej rady!
Stwierdził, że będzie potrzebował sake – kieliszków, butelek, beczek. Postanowił upić się do nieprzytomności w pustym mieszkaniu. Tylko w ten sposób będzie mógł zmrużyć oko.
Bogowie.
Już bał się stanu, kiedy zacznie pić i alkohol przyniesie jedynie większe rozżalenie. Nie jest już dzieciakiem, który po dwóch kieliszkach sake zaczyna bezmyślnie bełkotać i układa się do snu. Musi minąć trochę czasu, zanim będzie go wystarczająco dużo w organizmie, aby otumanić.
– Idę na ramen, przyłączysz się sensei?
– Och, może wezmę na wynos. Naprawdę jestem zmęczony, ale od dwóch dni nic nie jadłem, więc przyda mi się na później, żeby już nie włóczyć się po wiosce.
Przy każdym kroku czuł list ukryty pod kamizelką. Jego chropowata powierzchnia ocierała się o ciało. Sakura prosiła, żeby go spalić, ale przecież nie mógłby tego zrobić – to jedyne co mu po niej zostało. No i zdjęcie, kiedy miała niespełna dwanaście lat, ale je już dawno schował w ciemnościach szuflady. Nie mógł znieść wyzywającego wzroku Sasuke, tak jak przed laty uciekał od boleśnie dobrych oczu Obito.
Dziś urżnie się w trupa, myśląc o zielonych, kocich oczach i o tym, że prawdopodobnie już nigdy ich nie zobaczy.
“Źle zaczynać list od groźby, ale jeśli komukolwiek coś powiesz, przestaniesz dla mnie istnieć Kakashi. Piszę, ufając jedynie Tobie i czując potrzebę wyjaśnienia i pożegnania się jedynie z Twoją osobą. Nie szukaj mnie. Muszę stąd uciec, bo zaczynam się dusić. Nie myśl, że jak dziecko odchodzę pod wpływem chwili. Przemyślałam wszystko i oboje wiemy, że nic mnie tu nie czeka. Nie mogę żyć w tej przeklętej wiosce w stagnacji. Nie będę mówić dokąd zmierzam, bo to chyba oczywiste – nigdzie indziej mnie nie wyczekują. Odezwę się, kiedy nadarzy się taka sposobność. To nie jest pożegnanie na zawsze.”
Przecież wiedział, że porzucanie przyjaciół to niestety element dorastania i, prędzej czy później, każdy musi przez to przejść. Mimo smutku i żalu, czuł dumę – Sakura wybrała własną ścieżkę.

To już zaczynało się robić nudne. Nie drżał z podniecenia, tak jak na początku, kiedy miał zobaczyć nowy nabytek Sasoriego. Dziewczę wpisywało się idealnie w kanony piękna, które Deidara (jako artysta) wysławiał. Jeszcze nie tak dawno temu mógł patrzeć na nią godzinami i podekscytowany myśleć, że z każdą sekundą jej uroda i młodość ulatują, a kobieta z kolejnymi chwilami robi się coraz żałośniejszą wersją siebie. Sztuka przemija, nigdy nie będzie wieczna.
Niestety, medyczka była, łagodnie mówiąc, nudna jak plama rozlanej farby, jednolita, mało ekscytująca, bez życia, słowem stateczna do bólu. A tego nienawidził najbardziej – prostolinijności i stateczności.
Minął drzwi od jej pokoju bez chwili wahania... Jeden raz, drugi i trzeci. Przy czwartym jęknął żałośnie.
Co począć?!
I tak nie miał nic lepszego do roboty, a szalona myśl, że to on sam, patrząc i podziwiając, wysysał z niej soki witalne i czynił szkaradną, wzbudzała chorą euforię.
Uchylił drzwi od jej tymczasowego pokoju. Towarzyszył temu nieprzyjemny pisk zawiasów. Było późno, a ona najpewniej spała. Myśl, że mógł zobaczyć ją w chwili słabości, nakręcała jeszcze bardziej.
To był jednak dobry pomysł.
Do ciemnego pomieszczenia wkradł się wąski łuk jasności wydobywającej się z korytarza organizacji. Żółte światło żarówek kroczyło powoli, pochłaniając wszystko na swej drodze. Deidara próbował przyzwyczaić oczy do ciemności panującej w pomieszczeniu. Chciał zobaczyć chociażby zarys jej obnażonej sylwetki.
– Śpisz już?
Obserwował snop światła kończącego się kilkanaście centymetrów przed łóżkiem. I wtedy właśnie dostrzegł, co nie pasowało do obrazu, który oczekiwał zobaczyć. Wciągnął powietrze ze świstem, a z jego gardła nieomal wyrwał się dziki skowyt. Nie wiedząc czemu, jedynie prychnął nieco głośniej niż zazwyczaj. Światło obnażyło jej włosy, które w żółtej poświacie jarzeniówek wydawały się blond, a nie różowe i  postać przeklętego Uchihy, który siedział przy niej na łóżku.
Znalazł się pieprzony obrońca uciśnionych dzieweczek.
Brunet nawet się nie poruszał, tylko powoli jego oczy skierowały się w stronę twarzy iwijczyka. Lśniły czerwienią.
Blondyn wcale nie chciał, ale mimowolnie zaczął się poruszać. Obca siła nakazała mu uczynić krok w tył.
Jeszcze czego. Po moim cholernym trupie – Deidara warknął w myślach. Jednak zrobił to nawet bez sekundy ociągania. Dalej jego śniada dłoń miała ponownie chwycić za klamkę.
Prędzej wypruję ci flaki, Uchiha!
Pragnął zaprotestować, ponownie przejąć kontrolę nad samym sobą, ale nie mógł zrobić niczego. Długie palce zacisnęły się na zimnym metalu klamki i pociągnęły drzwi ku sobie. Uchiha rozkazał mu iść przed siebie, i mimo że tym razem udało się Deidarze krzyknąć, skierował kroki do pokoju, który zazwyczaj zajmował.


Przepraszam, ale chwilowo nie mam czasu na czytanie Waszych blogów. Zauważyłam, że nie tylko ja tak mam, to chyba ten napięty grudniowy okres, co? ^^

Uprzedzam, że za tydzień mnie nie będzie! (tak na 90% xD)
Biorę sobie wolne ^^ (bo nie mam jeszcze rozdziału, a zazwyczaj pisałam z minimum dwutygodniowym wyprzedzeniem :/)

Chciałabym Was zaprosić na blog mojej kochanej bety. Niektóre nicki widziałam pod jej postami, więc pewnie część z czytających jest już zaznajomiona z dziełami Karoi-chan. Inni, którzy jej nie znają i chcieliby poczytać coś dobrego, gorąco zapraszam. Blog skupia się na różnych one-shot'ach z uniwersum Naruto.

10 komentarzy:

  1. Najbardziej przypadła mi do gustu scena, w której Deidara próbuje wkraść się do pokoju Sakury, ale dzielny Itachi broni ją przed tym narwanym blondasem ;)

    Szkoda, że nie było w tym rozdziale Sasoriego. Ciekawe, jak przebiega ich współpraca.

    Może jednak lepiej, żeby Kakashi się nie upijał? Co jeśli w pijackim zwidzie pójdzie do Tsunade albo Naruto opowiedzieć o planach Sakury? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie, Itachi zwrócił wspomnienia Sakurze. :D Jestem usatysfakcjonowana na co najmniej dwa rozdziały.

    Rozbawiła mnie scena między Naruto i Kakashim. Blondas pyta o to, czy Sakura miała wcześniej samotne misje, a Kakashi myśli w tym czasie o jedzeniu. Kakashi, ty mój mistrzu. ^^

    No chyba trochę Naruto i Tsunade powaliło. Deidarę zresztą też, ale o tym zaraz. Najpierw Naruto ma w dupie Sakurę, a teraz drze się na całą wioskę, bo nagle zniknęła. Trzeba się nią było wcześniej zainteresować, a nie teraz płakać nad rozlanym mlekiem. Jak leciało to powiedzenie? Mądry Naruto po szkodzie?
    Tsunade też nie lepsza. Sakura zwiała, a ona mówi, że poszła na misje. Ciekawe teraz, czy chce ukryć ucieczkę jednego z shinobi Liścia, czy może nie chce, by Sakura miała przez to jakieś problemy. Albo może będzie chciała to sama załatwić i nie mieszkać w to Naruto i Kakashiego.

    Biedny Kakashi. Szkoda mi go. Chyba naprawdę mu na niej zależało. Mam nadzieję, że Sakura jednak go nie zostawi samego w wiosce i będzie się z nim chociaż kontaktować.

    Deidara musiał obejść się smakiem, bo na straży był rycerz na białym koniu. ^^ Świetna scena. Mam też nadzieję, że nic jej ten wariat nie zrobi.

    Wiesz co, jak Sakura poprosiła Itachiego o zdjęcie między nimi połączenia, to przez kilka minut zastanawiałam się, o kij tu chodzi. Zamiast pomyśleć, że prosi go, by zdjął to połączenie to wzięłam to jako prośbę o zrobienie zdjęcia tego połączenia. Chyba jeszcze jestem lekko śpiąca. XD

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy rozdział jak do tej pory <3
    Strasznie mi się podoba to, jak prowadzisz historię. Itachi jest taki... *__* No i ten Kakasz, który chyba uważał Sakurę za kogoś więcej niż zwykłą uczennicę... No ładnieeee <3
    A odpocznij sobie, zasługujesz <3 ale zaraz wracaj nam tu z nowym rozdziałem! :D
    Pozdrawiam! I WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Nowa czytelniczka wita i pozdrawia. Nie wpadłam tu przypadkiem, bo szukam inspiracji a przynajmniej jakiejś odskoczni od życia. W każdym razie chłonę wszystko, co ma związek z Itaśkiem, bo cholera, ubóstwiam.
    Bardzo mi się spodobała twoja wykreowana mroczniejsza wersja Sakury, jednak jest kilka rzeczy na które zwrócę ci uwagę, niekoniecznie odnośnie samej bohaterki, ale też ogólnie.
    Po pierwsze trochę mindfuckowe było czytanie opowiadania pisanego w drugiej osobie, no ale wyraźnie było widać, że to ktoś opowiada ową historię, szkoda tylko że na samym początku nie było żadnego tropu, kto może być autorem tych słów.
    Na twoim miejscu bym się skupiła nad bardziej rozbudowanymi opisami i dialogami. Czasami nie mogłam ogarnąć kto do kogo mówi. Popracowałabym jeszcze nad długością rozdziałów. Cieszy mnie to, że dodajesz wpisy często, jednak skupiłabym się nieco bardziej na jakości. Może jakiś dodatkowy opis otoczenia? Jakaś refleksja bohatera? Zwrócił uwagę na jakiś przedmiot i naszło go na wspominki?
    W każdym razie sama zaczynam tworzyć historię, może coś z tego więcej wyjdzie i dołączę do grona bloggerek i bloggerów. Mam nadzieję, że nie skończy się na planach.
    Reasumując, potraktuj moje słowa jako tipy, bo przecież trzeba cały czas progresować!
    Wytrwałości i miłości w tym co robisz.
    -Asymonna

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy ty nie wiesz, że wyjawienie największego sekretu już w 13 rozdziale jest niepoprawne z punktu widzenia odwiecznej polityki wszystkich blogów?! :P
    No totalnie się tego nie spodziewałam.
    I w ogóle, w życiu by mi nawet do głowy nie przyszło, że on tak łatwo pozwoli się zdemaskować! Niby taki skryty, tajemniczy gość - a przy pierwszym podejściu jakiejś dziewuchy, daje jej się namówić na wyjawienie wszystkiego, czego do tej pory usiłował się chyba troszkę pozbyć.
    Absolutnie nie mówię tego w formie krytyki! Ne ne ne. To również nie przyszłoby mi do głowy xD Tak mnie to jakoś po prostu zaskoczyło. Nikt tak łatwo nie pozwala czytelnikowi na przejrzysty obraz wydarzeń :) A ty, oczywiście, i tą rzeczą musisz sie wyróżniać wśród innych twórczości.
    Ogroooomny plusik! Bo zakładam, że nikt się tego nie spodziewał. Na pewno nie tu i nie teraz, gdy właściwie oboje dopiero zaczynają się poznawać.
    Bardzo mnie interesuje jak z takiej na pozór bezpiecznej relacji, przejdziesz do konkretniejszych działań. Na chwile obecną jakiekolwiek romantyczne epizody w ogóle by mi u ciebie nie pasowały! No bo jak! Oni?!
    Uhhh, czekam na więcej.
    Nareszcie coś zaczyna się dziaaaać.. :D :D

    Pozdrawiam
    Temira

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana!

    Żyję, chociaż zawalona pracą jak bóbr zawaloną tamą!
    Nadrabiam zaległości w komentowaniu i zaczęłam od Ciebie! Naprawdę, musisz mi wierzyć na słowo, byłam cały czas na bieżąco tylko nie mogłam komentować. ( Mój telefon to dupek )

    Co do opowiadania. No przecież wiesz, że je kocham! :)
    Jakaś romantyczna część mnie chce oczywiście, żeby Itachi przeżył. Daj im może szansę na zniknięcie w świecie i normalne życie? :D
    To byłby miły koniec opowiadania, które mam nadzieje nieprędko się zakończy!

    Ściskam Cię bardzo mocno!

    Ps. No i zapraszam do mnie. W końcu dodałam rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieeee! Ja całkiem zapomniałam, że Itachi chorował... Niech wyzdrowieje! Albo niech Sakura go wyleczy... Nie spodziewałam się, że tak szybko dowie się o ich wspólnej przyszłości. Ale to dobrze, że już wie, chociaż liczyłam na jakiegoś przytulaska xD Weny życzę! I udanego urlopu ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszłości oczywiście xD A jeszcze chciałam dodać że Tobirama pod notką to po prostu hicior!

      Usuń
  8. W tym rozdziale jeden jest lepszy od drugiego. Naruto nagle drze ryja, wcześniej olewając Sakurę pod drzwiami, a Tsunade mówi, że Sakura jest na misji. Ciekawe czy już rozpoczęła jakiekolwiek śledztwo w jej kierunku? W końcu nie była ona pierwszym lepszym ninja.

    Nie sądziłam, że tak szybko Sakura dowie się prawdy. Może to i lepiej. Już gdzieś to chyba napisałam, ale naprawdę lubię Twoje poczucie humoru. Tutaj jak napisałaś o nienormalnym obserwowaniu Sakury, bo była to obserwacja w czasie jej snu. W taki sposób to poprowadziłaś, dojście do tego wywodu, że parsknęłam śmiechem. Itachi jest naprawdę kochany. A to zdanie, że pragnie, aby w końcu ktoś zobaczył w nim człowieka... No miodzio na serce.

    Deidara jest takim trochę zboczuchem. Jak sobie Wyobraziłam to wszystko, jak on wlazł do jej pokoju, a tam Itachi pilnuje... No po prostu świetne! XD

    Jednak to, co najbardziej zniszczyło mnie w tym rozdziale, to Kakashi... Najchętniej piłabym to sake razem z nim. Widać ile tak naprawdę Sakura dla niego znaczyła, odkąd zdecydował do niej zbliżyć. To smutne, że uważa, że nigdy jej już nie zobaczy... Kakashi, ona Cię nie zostawiła tak naprawdę! Wydaje mi się, że teraz to już całkowicie stracił chęć do życia, której nie miał już od wielu lat.
    Mam nadzieję, że jeszcze pokażesz nam jakieś ich spotkanie.

    Co ty robisz z moimi uczuciami? Te rozdziały są tak emocjonalne, że nawet jakbym chciała pierdzielić to komentowanie i skomentować to tylko na samym końcu, to nie dałabym rady. Ja muszę wyrzucać z siebie te emocje po każdym rozdziale, bo wtedy głowa by mi już totalnie padła.

    OdpowiedzUsuń
  9. No dobra, na pewno nie spodziewałam się, że Itachi tak szybko ujawni tajmnice, wyoży karty na stół.
    Ale te momenty ItaSaku były takie urocze. <3 Chcem ich więcej!
    I ten lis do Kakashiego. Ach.
    Mam teraz wyrzuty sumienia, że tak długo dwlekałam czytanie tego opowiadania. :<

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona