8 października 2018

5. Tsunade


Podziękowania dla Temiry. Za to, że jesteś ❤


Konoha, dwa dni później

— Nic jej nie jest!
Piskliwy głos wypełnił pomieszczenie. To naprawdę irytujące. Kakashi miał ochotę jęknąć żałośnie, ale nie wypadało, bo mąż kobiety zasiadał w zarządzie wioski. Mimo szczerej niechęci, musiał się z nią liczyć.
— Wszystko jest w najlepszym porządku — odpowiedział. — Proszę nie krzyczeć, pacjentka potrzebuje spokoju.
— Tak, tak, oczywiście, rozumiem. — Mimo grzecznego tonu kobieta była wyraźnie urażona. — Och, a ta krew na ubraniu?! — krzyknęła ponownie, całkowicie ignorując wcześniejszą prośbę i wskazała palcem na zaschnięta plamę na ramieniu dziewczyny. Najwyraźniej salowe nie wypełniły w pełni swoich obowiązków.
Chciało mu się śmiać. Po latach spędzonych z Naruto powinien potrafić potraktować takie zachowanie z przymrużeniem oka. Chłopiec był jednak na swój sposób ujmujący, czego nie można powiedzieć o osobie znajdującej się przed nim.
— Nie należy do niej — skłamał.
— Całe szczęście! Proszę, przekaż Hokage-sama, że byłam!
Westchnienie ulgi wydobyło się z ust Kakashiego. Właśnie dlatego życie w anbu było prostsze — brak polityków i gry pozorów, zwierzchnikiem był tylko i wyłącznie Kage.
Cichy jęk odbił się od sterylnych ścian szpitalnego pokoju. Dziewczyna najwyraźniej była przytomna od jakiegoś czasu, ale nie zamierzała wdawać się w rozmowę z gościem. Uśmiechnął się pod materiałem maski, zrobiłby dokładnie to samo.
Podnosiła powieki, a jej zamglone spojrzenie zatrzymało się na białym suficie. Bardzo powoli zaczęła kojarzyć fakty. Rozejrzała się po pomieszczeniu, powoli poznając konoszański szpital, jeden z oddziałów urazowych i jego osobę. Najwyraźniej znajome miejsce podniosło ją lekko na duchu, ale cały czas czuł, że coś było nie tak. Miała wystraszony i rozbiegany wzrok.
— Dlaczego tu jestem? — Pytanie zawisło w powietrzu.
To nie wróży niczego dobrego, pomyślał.
— Sakuro, znaleziono cię nieprzytomną, dwa dni po tym jak zaginęłaś. Co się działo?
— Ja... — Do jej oczu napłynęły łzy bezsilności.
Wydawała się być znów tym bezbronnym dwunastoletnim geninem. W zaciętym wyrazie twarzy czaiła się złość i panika — tak patrzą dzieci, które wkraczają w świat shinobi. Mimo że w nim uczestniczą, wciąż mogą zrobić tak niewiele.
— Nic nie pamiętam — szepnęła. — Dlaczego, do cholery, mam pustkę w głowie?
Uciszył ją gestem ręki i nasłuchiwał. Na korytarzu odbiły się echem pośpieszne kroki co najmniej dwójki ludzi. Najwyraźniej ktoś poszedł zawiadomić Kage, że dziewczyna odzyskała przytomność. Nie obwiniał jej za bezmyślność, nie posiadała takiego przeszkolenia, jak on. Żyła w bezpieczniejszych czasach.
— Mamy niewiele czasu. Jakie wspomnienie jest twoim ostatnim?
— Walka z Akatsuki. Zostałam razem z Chiyo w grocie, kiedy ruszyliście za Kazekage. Walczyliśmy, ale... — Urywała, myśląc nad czymś usilnie, a na jej czole pojawiła się pionowa zmarszczka. — Nie pamiętam, jak wyglądała część walki.
— Jako medyk powiedz, czy istnieje możliwość samoistnej utraty pamięci po walce?
— Ależ skąd! — odpowiedziała oburzona jego niewiedzą. Uśmiechnął się na dźwięk specyficznego tonu właściwego tylko Sakurze. — Takie rzeczy nigdy nie mają miejsca. Nie bez czyjejś pomocy. 
— Najwyraźniej  ktoś celowo usunął wybrane wspomnienia sprzed dwóch dni.
— Nie mogę tego powiedzieć ANBU! Zamknął mnie w klinice szkodliwego działania jutsu…
— Albo uznają za zdrajcę.
Patrzyła na niego chwilę w milczeniu.
— Tsunade by nie pozwoliła.
— Tak, ale nie tylko ona rządzi tą wioską.
Oczywiście również o tym wiedziała. Mimo wszystko, jej twarz wyglądała na zranioną.
— Pamiętasz, że Chiyo zginęła?
Przytaknęła.
— Przebita dużym, sierpowatym mieczem przez kukłę Sasoriego. Później pustka.
— Zgadza się. Opowiedz im to do tego momentu, niczego nie pomijając, tak abyś brzmiała wiarygodnie.
— A dalej?
— Dalej mów, że uciekałaś, a on cię ścigał. Zbłądziłaś gdzieś w lesie na północ od groty i nie starczyło ci sił, by iść dalej. Udawaj ofiarę, nie będą naciskać zbyt mocno. Później coś wymyślimy. Najwyraźniej twoją pamięć usunięto jakimś genjutsu. Gdy wszystko się uspokoi, użyję mojego oka i może na coś trafię. Rozumiesz?
Zdążyła tylko uchylić usta, kiedy drzwi od pokoju szpitalnego otworzyły się gwałtownie. Weszli przez nie Tsunade i Naruto, który momentalnie zamknął Sakurę w uścisku swoich rąk. Ponad objęciami blondyna Kakashi dostrzegł jej zdeterminowany wzrok. Kiedy była pewna, że Gondaime przegląda kartę pacjenta, skinęła lekko głową.
Dzień wydawał się taki pogodny, kiedy Kakashi usłyszał, że znaleźli Sakurę. Myślał, że już wszystko będzie dobrze.



Nie podobało ci się, że musisz okłamywać Tsunade.
Ja tylko celowo zatajam fakty.
Nawet tak zgrabne wytłumaczenie nie poprawiło twojego nastroju. Posiadać tajemnice przed Hokage — głównym zwierzchnikiem wioski, twoim mentorem i autorytetem, to nic godnego pochwały. Westchnęłaś cicho, gdyby to było takie proste. Prawda, Kage był najsilniejszym shinobi w wiosce, ale to nie oznaczało pełnej władzy. Wioską rządziła starszyzna i lordowie feudalni, tak zawsze było i będzie. Starając się utrzymać pozycje, Tsunade grała według ich reguł.
Za młodzieńczych lat, kiedy twoja mistrzyni objęła urząd, była inną osobą. Taką właśnie ją pokochałaś i ceniłaś. Była potężną kobietą, a dotychczas nie spotykałaś takich wiele.
Znałaś Kurenai, która posługiwała się jedynie genjutsu i, z tego co wiedziałaś, nie mogła nawet w najmniejszym stopniu mierzyć się z Kakashim.
Z drugiej strony pamiętałaś nauczycielkę z akademii. Lekcje z nią naprawdę ci się podobały, gdy miałaś siedem lat, bo były czasem na zabawę. Kiedy wspominałaś jej postać i kimono, w którym chodziła, byłaś pewna, że nie mogła zajść daleko. Miała symbol wioski na czole, jednak jej strój i postawa wskazywały, że nie była biegła w walce.
Kobiety w szpitalu, jako zwykłe pielęgniarki, nie nosiły opasek Liścia. Może niektóre z nich były tylko cywilami. Parę razy w życiu, zanim zajęłaś się medycznym jutsu, widziałaś przemykających przez Konohe medyków, zawsze mężczyzn.
Była jeszcze twoja matka i jej wystraszone oczy, kiedy widząc jak szykujesz się na misje, dostrzegała noże w twoim pokrowcu i shurikeny zabezpieczone za paskiem. Zawsze powtarzała, że w każdej chwili możesz się wycofać i nawet jeśli dawni kompani będą zerkać w twoim kierunku nieprzychylnym wzrokiem, to ona zabierze cię z daleka od nich, w neutralne, bezpieczne miejsce. Nie miałaś pojęcia, że chodziło jej o rodzinne gospodarstwo, które lada moment miało do niej należeć. Pamiętałaś, jak za każdym razem po misji wchodziła do twojego pokoju. Myślała wówczas, że śpisz, jednak w odbiciu lustra znów patrzyła tym przerażonym spojrzeniem na dziecko, któremu pozwoliła na zbyt wiele. Chyba zawsze myślała, że to jedynie fanaberie i zrezygnujesz z zabawy w ninja.
Nie potrzebowałaś emancypacji kobiecej siły w formie jakiejś osoby. Miałaś swoje wzorce do naśladowania, Trzeci i Kakashi jak najbardziej się w tym sprawdzali. Musiałaś jednak zdobyć jakiś dowód, zapewnienie, że będąc kobietą możesz czegoś dokonać, że komuś przed tobą to się udało.
— To wszystko, Sakura?
Przez chwilę biłaś się z myślami, czy rzeczywiście nie powiedzieć o niczym więcej. Przez tyle lat była twoim powiernikiem, wyznaczała drogę. W ten sposób jej się odwdzięczasz?
Spojrzałaś w bursztynowe oczy swojego mistrza. Na samym początku widywałaś u niej matczyne obawy i troskę, ale teraz patrzyła na ciebie, jak na każdego innego shinobi w wiosce. Myślałaś, że może chce byś się usamodzielniła i pchała cię naprzód, ale to wszystko było wymówką. Tsunade zmieniła się, a ty stałaś się dla niej narzędziem. Jednym z wielu podobnych.
— Tak.
Hokage skinęła głową, a ANBU stojący za jej plecami rozpłynął się w powietrzu. Najpewniej był jednym z Korzenia. Danzo inwigilował każde posunięcie Kage i nikt mu się nie sprzeciwiał. Zacisnęłaś szczękę ze wściekłości.
Czy Naruto, o ile jego marzenie się spełni, pozwoli tak sobą manipulować? Prawdopodobnie tak, jeśli będzie chciał utrzymać stanowisko.
Miałaś nadzieję, że jej wzrok złagodnieje, skoro zostałyście same, że pozwoli sobie na matczyny niepokój. Gdzieś na samym dnie jej spojrzenia, dostrzeżesz strach.
— W takim razie możesz odejść. Od jutra zaczynasz dyżur w szpitalu, musisz wyrobić swoją miesięczną normę.
Dziecięce mrzonki.
— Oczywiście, Hokage-sama.
Pozostała niewzruszona, tak samo jak wiele poprzednich razy. Na początku zawsze starałaś się ją tłumaczyć. W końcu na jej barkach spoczywała wielka odpowiedzialność. Po ponad roku takiego zachowania i twojej nieobecności, miałaś wrażenie, że stała się kimś całkiem obcym.

Słońce wpadało przez nieszczelne rolety. Szpital był cichy i poza personelem przebywało w nim raptem paru pacjentów. Na stoliku stała niedopita kawa z mlekiem. Już dawno przestałaś dodawać do niej cukier. Polubiłaś ten cierpki smak i ciepło rozchodzące się po twoim gardle przy każdym łyku. Dotknęłaś białego kubka, krzywiąc się lekko. Nie mogłaś przynieść własnego naczynia do pracy. Nawet filiżanki i talerze musiały być białe, sterylne i bezosobowe. Nie zauważyłaś, kiedy napój wystygł. Twoje myśli krążyły wokół ostatnich wydarzeń, skutecznie odciągając uwagę nawet od najprostszych czynności.
Westchnęłaś, patrząc przez szpary w oknie. Niebo pociemniało, jakby szykując się do deszczu. To całkiem naturalne zjawisko w Konoha o tej porze roku. Klimat wioski zawsze był bardzo ciepły, podobnie jak w całym Kraju Ognia. Podczas zimy, kiedy niemal wszędzie na kontynencie zaczyna pojawiać się śnieg, tu jedynie padało — długo i obficie. Lubiłaś listopad. Jeśli przez cały rok człowiek ma do czynienia z wiecznym słońcem i zielenią, zaczyna z utęsknieniem wypatrywać pory deszczowej. 
Zawsze nienawidziłaś niewiedzy, posiadania tajemnicy, której nie można zgłębić. Musiałaś pozbyć się tego irytującego uczucia bezsilności.
Nadal nie miałaś pojęcia, co takiego mogli z tobą zrobić. Wykorzystanie seksualne odpadało. Jako medyk łatwo zauważyłabyś ślady przemocy na swoim ciele. Chociaż było poobijane po walce z Sasorim, to w sferach intymnych pozostało nietknięte. Jeśli chodzi o informacje dotyczące wioski, to od kilku lat na każdego chūnina nakłada się jutsu uniemożliwiające wyjawienie kluczowych informacji i tajemnic Konohy. Morino-san sprawdził pieczęć, była nietknięta.
Nic do siebie nie pasowało, nie mogłaś znaleźć wytłumaczenia, po co mogłabyś być im potrzebna. Oczywiście, istniała jeszcze możliwość wykorzystania twojej osoby jako przynęty lub dla okupu, przecież jako uczeń Hokage byłaś wiele warta. W takim razie dlaczego puścili cię wolno?
Nie, to musiało być coś innego.
Zacisnęłaś pięści aż pobielały ci knykcie. Chciałaś z kim porozmawiać, zwrócić się z obawami, móc skierować na kogoś wystraszony wzrok. Oddałabyś wszystko za chwilę otuchy i zrozumienia, za kojący głos zapewniający, że już po wszystkim.
W takich momentach nienawidziłaś matki, że tak łatwo potrafiła z ciebie zrezygnować. Czy naprawdę niechęć do wioski i strach przed ciągłymi walkami były silniejsze niż miłość do jedynego dziecka?
Sięgnęłaś po kubek z kawą i upiłaś łyk, ale napój nie podrażnił w przyjemny sposób twojego gardła — był zbyt wystudzony. Nadal miał przyjemny zapach, jednak nie na tyle, żeby uspokoić drżenie rąk. W tej chwili nie mogłaś nic zrobić.
Dwie ostatnie godziny dyżuru dłużyły się w nieskończoność.

Wychodząc ze szpitala zauważyłaś w tłumie Kakashiego i coś w tobie zaczęło krzyczeć. Chciałaś do niego podbiec i jak dziecko zapytać, kiedy wreszcie znajdzie dla ciebie czas. Tylko on mógł pomóc ci pozbyć się irytującego uczucia porażki, które buzowało pod skórą.
Zanim postąpiłaś choćby o krok w głowie pojawiła się przerażająca myśl.
Czy mogę mu ufać?
Kiedyś, mimo nonszalanckiej postawy, wiecznego spóźnialstwa i niedbałego usposobienia, był twoim autorytetem. Ale po kolei traciłaś wszystko. Rodzice wyjechali, w jednej chwili uznali, że możesz już być dorosła. Tsunade z mentorki stała się biurokratą, która nie zaszczyciła cię nawet przelotnym uśmiechem. Naruto był na treningu z Jiraiyą i przez naprawdę długi czas wydawał się jedynie wspomnieniem.
Chyba nie byłaś gotowa stracić także jego. Nie potrafiłaś stać się całkowicie dorosła, musiałaś mieć filar, na którym mogłaś się oprzeć. Nawet jeśli to zaledwie mgliste wyobrażenie z ubiegłych lat.
Kakashi podniósł dłoń w geście przywitania i uśmiechnęłaś się w odpowiedzi. To coś znanego, bezpiecznego i dlatego było dobre.

Idąc przez wioskę natknęłaś się na Naruto. Wcześniej, kiedy leżałaś na oddziale urazowym, zauważyłaś, że nadal był wielkim, niezdarnym dzieckiem. Teraz po prostu zamkniętym w dojrzałym ciele młodego mężczyzny. Uśmiech gościł na jego twarzy, jednak wyraz zacięcia podpowiadał, że coś go trapi.
— Sakura-chan, skończyłaś już?
— Tak, dzienna norma wypełniona.
— Tsunade-obaasan powinna dać ci trochę odetchnąć! Zaraz sobie z nią porozmawiam, dattebayo.
— Daj spokój, to ja się upierałam. Miałam dość siedzenia w domu.
Nie wiedziałaś dlaczego skłamałaś. Mimo wszystko nie chciałaś sprawiać jej kłopotów? Może wolałaś uniknąć zbędnego rozgłosu?
Albo po prostu mi wstyd za to, jakim człowiekiem się stała.
Blondyn nieco spoważniał. Przygryzłaś lekko wargę, myśląc że będzie drążył niewygodny temat.
— Sakura-chan, czy możesz mi wybaczyć?
— Nie rozumiem.
— Zostawiłem cię samą. To wszystko przeze mnie. Powinienem stać u twojego boku, tak robią kompani.
Złączył wasze dłonie. Przez sekundę pomyślałaś, że zacznie mówić, jaka to byłaś  wspaniała i znów będzie nieudolnie próbował zaprosić cię na randkę. Pozostał jednak poważny i w tej jednej chwili pojęłaś, że nawet nadpobudliwy shinobi potrafi dorosnąć.
Ja też nie mogę dłużej się przed tym bronić.
Uśmiechnęłaś się ciepło i całkowicie szczerze. Może jednak miałaś do kogo się zwrócić?
— Oczywiście, że ci wybaczę, głupku. Miałeś swoją część misji i to ja nie wypełniłam mojego zadania. Jeśli ktoś z naszej dwójki powinien prosić o przebaczenie, to na pewno nie ty.
— Wygadujesz głupoty, dattebayo!
— Naruto. — Twój głos nagle spoważniał. — Czy możemy porozmawiać w ustronnym miejscu? Muszę komuś coś powiedzieć, inaczej zwariuję.
Spojrzałaś w jego oczy nie do końca pewna, czy nie wymagasz od niego zbyt wiele. Wydawał się zagubiony.
— Nie teraz, Sakura-chan. Obiecałem Iruka-sensei, że pójdę z nim na ramen, ale tak do dwóch godzin będę wolny. Czy to ci odpowiada?
— Oczywiście, zdążę wrócić do domu. W takim razie będę czekać.
Przez krótki moment pomyślałaś, że coś jest nie tak z jego twarzą. Miałaś sekundę, żeby przyjrzeć mu się uważnie, przeanalizować chłopięce rysy, głupkowaty uśmiech i kurtynę jasnych włosów okalającą jego oblicze. Był niemal identyczny w porównaniu z wyobrażeniem sprzed lat, tylko jego oczy wydawały się inne, czegoś w nich brakowało. Byłaś absolutnie pewna, że są zbyt pogodne, rozświetlone i radosne. Nie potrafiłaś przypomnieć sobie, kiedy spojrzał na ciebie tak zachłannie, aż zdusiłaś w sobie dreszcz. Pamiętałaś oczy, w których tańczyły iskry szaleństwa.
Kiedy to było?
To musiał być on. Nie znałaś przecież innego mężczyzny z jasną czupryną i błękitnym spojrzeniem. Tutaj w Konoha niemal wszyscy to bruneci z oczami koloru ciemnej, mokrej ziemi.




ItaSaku trochę wolno się rozkręca, co nie? To historia przede wszystkim o Sakurze, jednak wątek romansu nie jest tylko małym dodatkiem, co to, to nie! Pozwólcie, że najpierw przedstawię Wam główną bohaterkę – jej motywy, wspomnienia i relacje. Bądźcie cierpliwi kochani, dostaniecie dobrą historię miłosną.


Buziaki~

7 komentarzy:

  1. Bardzo dobry rozdział.
    Zrobiło mi się trochę przykro w imieniu Sakury, że Naruto nie mógł od razu poświęcić jej czasu tylko poleciał na ramen. Przyjaciółka ma problemy, była w szpitalu a ten tylko o żarciu. Nieładnie.
    Brakuje mi trochę Itasia i Sasoriego w tym rozdziale ale nie można mieć wszystkiego . :D
    To, że rozkręca się powoli nie jest w żadnym wypadku minusem. Jak już się rozkręci to wszyscy będą się bardziej cieszyć. <3

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naruto to... po prostu Naruto. Inteligencją i wyczuciem nie grzeszy. Albo się go kocha albo patrzy na niego z politowaniem xD

      Sakura wraca do wioski, więc najbliższe rozdziały będą o jej relacjach z Tsunade, rodzicami i dawną drużyną. Ale! Itachiego też przemycę w pewnej formie :> Wydarzy się coś, przez co Sakura będzie patrzyła na niego troszkę inaczej.

      Buziaki ❤

      Usuń
  2. No już miałam krzyczeć o to ItaSaku - przysięgam! Cały rozdział dukałam sobie w głowie "W komentarzu ją opieprze, w komentarzu ją opieprze", a tu proszę. Na samym końcu minutka adnotacja z wyjaśnieniem!
    No od razu się człowiekowi lepiej robi na duszy.

    Co do samej Sakury, to jak tak czytałam i czytałam to doszłam do wniosku, że rozmyślania jej osoby wyrażone Twoimi słowami, brzmią jak żywcem wyjęte z kanonu - gdzie, jak wiadomo, Sakura miała więcej takich moralnych uroczystych wywodów, jak działań.
    I to własnie bardzo mi się podoba, bo nie zmieniasz nazbyt jej osoby. Owszem, jest trochę twardsza i zaradniejsza, ale wciąż pozostaje tą WiecznieDużoMyślącą dziewczyną.
    Mam nadzieję, iż takie było twoje zamierzenie odnośnie tej postaci, bo nie chciałabym tutaj walnąć jakimś stwierdzeniem z kosmosu :P

    Co do Tsunade dużo się zawiodłam.. I nie chodzi mi tu absolutnie o sposób, w jaki ją przedstawiłaś (To było genialne, of cors). Po prostu jej charakter, postawa, zachowanie.
    No nieładnie. Aczkolwiek ja nigdy nie uważałam, że tą dwójkę łączy jakaś szczególna więź. Ot, nauczyciel i uczeń. Nic ponadto.

    Jestem ciekawa, jak rozwinie się osoba Uzumakiego. Narazie wiemy, że jest dalej szczerze głupkowaty - co to to będzie dalej, trudno rzec! :P Choć co do niego ciężko mieć jakieś szczególne wymagania. Naruto ma być Naruto haha, i tyle.

    Ogólnie rozdział bardzo sympatyczny, miły dla oka, niewymagający. Idealny na taki poniedziałkowy wieczór właśnie!
    No, i dziękuje za dedyczki! ♥ Miłoooo!

    Ps. Czekam na więcej ItaSaku! ! !

    Pozdrawiam
    Temira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, cudem unikałam opierdolu, a może i wpierdolu xD

      No co ja Ci poradzę, tak się nie da w dłuższym opowiadaniu, że rozdział czy dwa wstępu, a później już zaczynają się obściskiwać po kątach :< Muszę stworzyć tło dla relacji, noo! xD Poza tym Itachi zasługuje na głębokie uczucie, a nie takie tam pierwsze lepsze. Zawsze płakałam nad jego losem, to chociaż tu będzie miał dobro życie :'(

      A tak, właśnie taką Sakurę chciałam stworzyć. Nie lubię kreować jej jako babki twardej jak skała, zimnej sucz, której nic nie rusza a tak w ogóle to ona zaraz wszystkim spuści manto. Nie powiem, niektórzy umieją to robić. Mi, jeśli chciałam właśnie tak ją przedstawić, wychodziło coś sztywnego i niezgrabnego. Poza tym do tego opowiadania pasuje mi bardziej kanoniczna Sakura. Taka silna fizycznie (choć nie niepokonane monstrum czy coś), ale nadal nie ma takiej silnej psychiki jak anbu czy korzenie. Rozumiesz o co mi chodzi? Nadal pozwala, zęby targały nią emocje, nie jest idealnym shinobi, jest po prostu taka ludzka.

      Buziaki ❤

      Usuń
  3. ^ Boże jak szanuję Twój powyższy komentarz! No trafiłaś w sedno - Itachi musi mieć true love! :'(

    I bardzo dobrze, że powoli się rozkręca akcja z ItaSaku, chociaż przyznam, że nie mogę się doczekać ich spotkania, ale może jakoś przeżyję :D
    A Sakura twarda na zewnątrz, miękka w środku (niczym chlebek z biedry) idealnie trafia w moje gusta.
    Masz talent dziewczyno! You go girl XD
    Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięciutka i pulchniutka w środeczku? xD
      Gomen, głupawka mi się włącza. A tak całkowicie serio, to właśnie taka Sakura wydaję mi się bardziej ludzka i bliższa nie tylko czytelnikowi, ale i autorowi.

      Usuń
  4. A mi to nie przeszkadza! Uwielbiam Sakurę, więc po prostu historia o niej jest dla mnie jak najbardziej w porządku.
    Smutno mi trochę, jak to się wszystko u niej poukładało. Najbardziej przykro jest mi chyba z powodu Tsunade.

    Więc Sakura przypomniała sobie o Deidarze? Hm... idę czytać dalej. :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona