24 września 2018

3. Uczeń


Powieki miałaś ciężkie, a pod nimi czułaś piasek snu, który nie przyjemnie drażnił i przeszkadzał. Pomieszczenie nie było jasne. Czerwone włosy oświetlał nikły płomień świec…
Akasuna.
W panicznym odruchu chciałaś skoczyć jak dzikie zwierzę, porwać pierwszy lepszy przedmiot i wymachując nim, utorować sobie drogę do wolności.
Gdyby to było takie łatwe.
Czułaś, że znaczna część chakry zdążyła się zregenerować. Mogłaś walczyć na całkiem wysokim poziomie. Miałaś większe szanse niż parę godzin (dni?) temu. Jednak patrząc na to z logicznego punktu widzenia, Sasori również miał czas na odpoczynek, naprawienie swojego ciała i przywołanie, bądź stworzenie, nowych marionetek. Gdybyś rzuciła się na niego prawdopodobnie nie przeżyłabyś nocy. Jeśli będziesz czekała zbyt długo, może użyć na tobie jakiejś techniki ogłuszającej.
Byłoby łatwiej, gdybyś wiedziała jak zamiana w lalkę ma wyglądać. Kiedy traci się świadomość, kiedy ulatuje życie?
Nie miałaś przy sobie broni — tego byłaś pewna. Postanowiłaś, że sama musiałaś się nią stać. Tylko czy jutsu zmieniające twoją dłoń w ostrze chakry na cokolwiek się się przyda? Przeciwnik nie posiadał czakramów, które mogłabyś uszkodzić. Odcięcie którejś z kończyn nie zdałoby się na wiele, bo w mgnieniu oka mogła powrócić na swoje miejsce przy użyciu nici sztukmistrza. Wszystko ponownie kręciło się wokół rdzenia na jego piersi. Jedyny, dość oczywisty, słaby punkt z całą pewnością był chroniony wyjątkowo dobrze.
— Skończyłem.
Dźwięk ciosanego drewna ustał, a mężczyzna odwrócił się w stronę (prawdopodobnie) wyjścia.
— Dzięki ci, Danna! To powinno wystarczyć do spotkania z Kakuzu.
— Będziesz w stanie manipulować chakrą na tyle…
— Tak, un! A co z drugą?
— Druga ręka nie jest ci w tej chwili do niczego potrzebna, wystarczy ta dominująca. Mam inne rzeczy na głowie.
— Okrutny!
Słyszałaś syk i westchnienie. Nieznana postać znajdowała się coraz bliżej twojego ciała, czułaś zbliżające się źródło chakry.
— Co z nią, Danna? Jeśli nie zamierzasz zrobić z niej marionetki, to nie wiem…
— Medyk — przerwał mu.
— Un?
— Medyk o dużym potencjale. Postanowiłem go przygarnąć.
— Czy możemy tak robić? To znaczy, sprowadzać kogo nam się podoba... W takim razie jest nowym członkiem organizacji czy…
— Nie bądź dziecinny, chłopcze. Jest moim podopiecznym, to wszystko.
Coraz bliżej.
Zrobił mu drewnianą „dominującą rękę”. Musiałaś pominąć część, od której zazwyczaj zaczynałaś używać ostrza chakry — najpierw dłonie, aby nie mógł wykonać gestu, nogi, by nie uciekał, tułów, aby go sparaliżować i głowa, aby zabić.
— Kto by pomyślał, że piękno może objawiać się w tak namacalnej formie. Szczęście, że nie jest wieczna…
O krok.
Przez sekundę widziałaś niebieskie oczy, blond włosy i nieco kobiecą twarz. Wydawało ci się, że to jakaś pomyłka, że osoba postronna zostanie trafiona nieprzeznaczonym dla niej jutsu. Na szczęście było już za późno i mimo wątpliwości umysłu, ciało działało idealnie, nie zwalniając nawet na chwilę.
Krzyk bólu wzbił się w powietrze.
Ostrze chakry ześlizgnęło się z tętnic na udach, a blondyn  osunął się na łóżko. Dłoń przecięła niewidzialną klingą czakramy na klatce piersiowej, a jego ciało zesztywniało. Objęłaś go, trzymając za szyje w uścisku, i szukałaś broni. Twoje ruchy były zbyt paniczne.  Wiedziałaś to.
Ręka, warknął głos w głowie.
Wyrwałaś drewnianą protezę i wpuściłaś do niej niewielką ilość chakry. W nagrodzie wysunęło się ostrze.
Podniosłaś wzrok gotowa, by ocenić niebezpieczeństwo. Cała akcja trwała zaledwie trzy sekundy. Żałosny jęk wydobył się z twoich ust. Naprzeciw ciebie stał Sasori z wyciągniętą przed siebie dłonią. Drugą powstrzymywał innego członka Akatsuki. Miał czarne oczy i twarz Sasuke.
No nic, jak widać pierwszy pomysł zawsze bywa najlepszy, pomyslałaś i skierowałaś ostrze umazane w truciźnie wprost na swoją szyje.
— Nie tym razem, moja droga.
Widziałaś, jak cienkie nici chakry chwytały protezę i zgrabnym ruchem wyrwały ją z twojej dłoni.
— Nie musimy się tak bawić. Możemy najpierw porozmawiać zanim trzeci raz targniesz się na swoje życie? Itachi, czy konoszanie są naprawdę tak dumni?
— Najwyraźniej nic się nie zmieniło.
— Mógłbyś zabrać Deidarę?
Brunet pokonał dystans dzielący go od łóżka w trzech krokach. Nie podobało ci się to. Bezwiednie znów stworzyłaś ostrze chakry.
— Nie chcę używać siły — powiedział, a ty, mimo że wiedziałaś, jaką moc mają jego oczy i co może zrobić, bezmyślnie zrównałaś z nim wzrok. Nie ukarał cię za to żadną ze swoich technik.
Byłaś w takim szoku, że nawet nie oponowałaś przed odebraniem ofiary z twoich rąk.

— Czy mogę zacząć?
Obserwowałaś uważnie twarz lalkarza, chociaż dobrze wiedziałaś, że nie jesteś w stanie nic z niej wyczytać. Nie miałaś pojęcia, czy nadal byliście w obrębie Kraju Wiatru.
— Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. Czy interesuje cie praktyka? — Niedorzeczne pytanie zawisło w powietrzu.
— Przez jaki czas byłam nieprzytomna?
Usłyszałaś krótki klekot kół zębatych, który miał imitować jego śmiech.
— Cztery godziny.
Szybko doszłaś do siebie. Nie podobało ci się to.
— Uleczyłeś mnie — stwierdziłaś, a razem z tymi słowami do pokoju wróciła postać bruneta.
To przez niego twój świat wyglądał tak, a nie inaczej. I nie zmieniał tego fakt, że widziałaś go po raz pierwszy w życiu.
— Zamierzałem, ale to nie było konieczne.
Zmrużyłaś oczy, bo nie wiedziałaś, dlaczego Sasori kłamał. Jaki miał w tym interes? Dotknęłaś swojego brzucha i wyczułaś wyrwę w materiale oraz niewielką bliznę na skórze.
— To musiało być jutsu medyczne. W tak krótkim odstępie czasu rana by się ledwie zasklepiła i nie trzeba być medykiem, żeby to wiedzieć. Nie liczę wielu lat... — zamilkłaś raptownie.
Spokojnie, waż słowa.
— ...jednak testowanie mojego intelektu w ten sposób nie wróży nam dobrej współpracy.
Nastąpiła napięta cisza. Nie spuszczałaś wzroku z Akasuny. Nie miałaś już nic do stracenia, w tej chwili mogłaś tylko zyskać.
— Co za dyplomacja! — Był wyraźnie rozbawiony i, mimo że jego oblicze nie zmieniło się ani o jotę, to głos odzwierciedlał jego emocję. — Dziecko, zamierzałem cię uleczyć, ale nie było już takiej potrzeby. Odkąd zabrałem cię z groty, w której walczyliśmy, zaczęłaś (nieprzytomna!) samoistnie się leczyć. Naprawdę niebywałe! Miałem co do ciebie dobre przeczucie.
— Niemożliwe — szepnęłaś.
— Widziałem na własne nieruchome oczy.
— Nie, ja tylko…
Co ty wyprawiasz, wariatko? skraciłaś się,
— Mów — nakazał. — Mów, nie należę do cierpliwych ludzi.
— Nie skończyłam tego jutsu i nie wiem, na jakich zasada się uaktywniło. Wymagane warunki... Nie zostały spełnione.
Pokiwał drewnianą głową w geście zrozumienia.
Trochę się obawiałaś, chyba nic w tym dziwnego. Jedyną szansę na przeżycie widziałaś w zostaniu na usługach Skorpiona. Ta opcja otwierała całkowicie nowe pole manewrów. Nie musiałaś odbierać sobie życia, bo twoje ciało nie było już materiałem na broń, którą można zwrócić przeciwko wiosce.
— Pytaj.
— Jestem tu ze względu na moje medyczne techniki, a nie... Przynależność, czy tak?
— Przynależność do czego, dziecko?
Cholera. Nic o mnie nie wiedzą? Naprawdę jestem tu przypadkiem?
Czy właśnie wykopałaś pierwszą łopatę piasku do swojego grobu?
— Wioski, oczywiście.
Taka odpowiedź najwyraźniej go nie usatysfakcjonowała, a ty nie potrafiłaś dobrze kłamać.
— Itachi, co wiesz o tej dziewczynie?
— Łączy ją zażyłość z Jinchūriki .
To brzmi niepoprawnie, pomyślałaś. Zdziwił cię jednak fakt, że wiedział o twoim istnieniu.
— Jest również pierwszą od wielu lat podopieczną Tsunade.
Rudy mężczyzna zmierzwił włosy otwartą dłonią. Zastanawiałaś się, czy są syntetyczne.
— To nie ułatwia sprawy. Lepiej żeby Pain się o tym nie dowiedział. Mógłby wpaść na jakiś głupi pomysł. Mogę liczyć na dyskrecję?
— Oczywiście.
— Czego ode mnie oczekujesz? — zapytałaś przerywając ich rozmowę.
— Pomyślmy... Punktualności, sumienności i ciężkiej pracy — tak jak od każdego dobrego ucznia.
Znów słyszałaś tę dziwną imitacje śmiechu. Porcelanowa twarz pozostała jednak bez zmian, podobnie jak jego oczy — puste i matowe wydawały się być pozbawione daru życia.



Mogła mieć siedemnaście lat, a nawet Itachi już o niej słyszał. Oczywiście, nie miał pojęcia, że chodzi o tę konkretną dziewczynę, ale nowina o nowym nabytku Tsunade szybko rozniosła się po świecie shinobi. Nie co dzień największy medyk, jaki dotychczas się pojawił, brał pod swoje skrzydła ucznia.
Dobrze, pomyślał. Będzie umiała sobie poradzić, kiedy jego zabraknie.
Objął ją ostatnim spojrzeniem, dłuższym niż powinien, i zamierzał wyjść, ale zatrzymała go swoim głosem.
— Czy Sasuke już rzucił Ci wyzwanie?
Itachi był w szoku, naprawdę. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać, ale wytrąciła go z równowagi bardziej niż Deidara w swój najgorszy dzień.
— Wciąż czekam.



Tworzenie świata. Czyn z jednej strony niezmiernie trudny, jednocześnie zaś zaplanowany i doskonały w swej prostocie.
Ludzki bóg, którym był Pain, miał pewne ograniczenia. Gdyby tylko posiadał takie pole do popisu, jak jego biblijny odpowiednik, świat stałby się wreszcie miejscem doskonałym. Jednak dysponował zaledwie grupą osób i choć posiadali siłę armii, nadal byli głupcami i popełniali błędy.
Zwycięstwo w Sunie okazało się połowiczne. Co prawda, udało się pojmać Kazekage i uwolnić z niego Ichibi, jednak Kyūbi przemknął im koło nosa. Chyba nie warto było się za to zabierać, bo jego Jinchūriki był zbyt dobrze chroniony przez Konohę. W miarę możliwości należało działać po cichu.
Bóg nie powinien czuć presji. Przez to ten świat należy zmienić. Władza powinna być jedna, stała i niszczyć wszelką opozycję.
Nagato wysłał Hidana i Kakuzu po dwuogoniastego do Kumo-Gakure. Kobieta, która go posiadała, wydawała się reprezentować wysoki poziom, ale przez to odmawia wszelkiej ochrony. Kiedy przekroczą granice wioski, najpewniej spróbuje walczyć z nimi w pojedynkę.
Coś zaszeleściło obok. Cicho, jednak zauważalnie dla wojownika. Przyzwyczaił się do tego odgłosu, rozpoznałby go wszędzie. Pojawiła się wysoka, rozmyta sylwetka. Widział ją kątem oka i nawet nie zadał sobie trudu, aby odwrócić głowę. Przyzwyczaił się do jej stałej obecności w jego życiu, ona zaś zaakceptowała rolę pionka. Nie przeszkadzało mu zbędne przywiązanie, bo szło za nim bezgraniczne posłuszeństwo.
— Udajemy się do Krainy Rzek, Konan. Powiadom resztę, aby i oni się tam zjawili. Musimy zapieczętować Nibi.
Kobieta zniknęła w zawirowaniu białych kartek papieru.
Było mu ciepło. Wstał i odsunął krzesło. Zakręciło mu się lekko w głowie, przez parnotę panującą w pokoju nie mógł swobodnie oddychać. Zanim wyszedł, zdjął z czoła opaskę Ame-Gakure. Rysa na niej symbolizowała wygnanie. Rude włosy mężczyzny opadły lekko, przykrywając okolczykowane uszy. Poczuł ich dotyk na czole i spoconym karku.
Wciąż był tylko ludzkim bogiem i miał tego świadomość. Najpierw panowanie nad światem, później zaś nieśmiertelność. 



Naruto siedział z zaciśniętymi rękami i nieprzystępną postawą. Zdawał się nawet nie mrugać, usilnie patrząc w jednym kierunku. Zęby miał zaciśnięte, szczękę sztywną. Gdyby choć odrobinę się rozluźnił, ciało zaczęło by drżeć. W pierwszej chwili Kakashi chciał coś powiedzieć, żeby przerwać nieznośną ciszę, tylko czy to miało jakikolwiek sens? Co on, będąc dzieckiem, w którym buzowała furia, odpowiedziałby na pocieszające słowa innych po śmierci jego Obito? Milczał, zastanawiając się czy dużym nietaktem będzie wyjęcie książki.
Ciała Sakury nie znaleziono, wciąż istniała mglista nadzieja na jej powrót. Mogła siedzieć gdzieś skulona, lecząc rany, czekając na ratunek lub pochlipując nieco zbyt głośno (niczym wystraszone dziecko) ściągając na siebie niepotrzebną uwagę. Szczerze mówiąc, nie wiedział, jak mogła się teraz zachować. Kiedy Naruto wyruszył na trening, raczej nie miał okazji jej spotykać. Wspólne misje dobiegły końca i choć łatwo było wypatrzeć różowe włosy w konoszańskim tłumie, to nie czuł potrzeby, żeby do niej podejść. Wystarczyło unieść dłoń w geście pozdrowienia, a ona odpowiadała uśmiechem — zbyt krótkim, aby mógł uchodzić za szczery. Może miała żal, że pozwolił Sasuke odejść, choć obiecał go obserwować. To jednak nie zdało się na wiele, kiedy chłopak próbował się wymknąć przy każdej sposobności.
Ona trenowała z Tsunade, on szkolił młodych ANBU i każdy z nich czekał na powrót reszty drużyny, żyjąc własnym życiem. Podczas ostatniej misji wydawała się nieco dojrzalsza, ale zbyt szybko się rozdzielili, żeby wysnuć zdanie na temat jej umiejętności. Równie dobrze w cieniu drzew mogło leżeć jej martwe ciało.
— Dlaczego muszę taki być? — zapytał Uzumaki.
Spojrzał ponownie na Naruto w milczeniu. Jeśli wcześniej jego twarz wydawała się być napięta do granic możliwości, to teraz wręcz się zapadała.
— Co jest ze mną nie tak? Ruszyłem za Gaarą, choć czułem, że jest już za późno.
Niebieskie oczy były wściekłe i wypełnione dziecięcym gniewem.
— Zostawiłem ją.
Kakashi pomyślał, że porzucanie przyjaciół to, niestety, element dorastania i, prędzej czy później, każdy musi przez to przejść. Czy warto przyspieszyć ten proces i powiedzieć, że oczy dawnych kompanów nigdy nie przestaną śnić się po nocach?
Milczał jednak, wiedząc że sam niedługo do tego dojdzie.



Sakura była spięta i nieufna, niczym dziki kot, którego ktoś próbuje udomowić. Gotowa do skoku w każdej sekundzie.
—  Nie traktuj mnie tak wrogo. Mamy współpracować.
Fuknęła pod nosem. Niemal spojrzała na Sasoriego z politowaniem, powstrzymując się jednak w ostatniej chwili. Przecież była więźniem na ich łasce.
— Na dowód moich dobrych intencji coś ci podaruję.
Wyraźnie nie była zainteresowana niczym, co mógł zaoferować. Wywróciła oczami.
— Podobno poszukujesz informacji o Orochimaru.
Mam cię, pomyślał zwycięsko.
Jej oczy zapłonęły fascynacją i dziwnym żarem. Pomyślał, że wyrośnie na niebezpieczną kobietę. Jak dobrze, że jeszcze w tej chwili, nie zdawała sobie z tego sprawy.



I co? I jak? Ujdzie? :3
Nie mam za bardzo co napisać pod tym postem xD
To może tak... ekhm... Jest to reaktywacja mojego starego opowiadania, już niemal w całości gotowe. Niemniej, prosiłabym o Wasze sugestię, teorię spiskowe, zapytania i propozycję. Każdy rozdział, który nie jest jeszcze opublikowany, mogę nieco zmienić, o ile ktoś podrzuci mi niezły pomysł. Liczę na dialog z czytelnikiem.
Poza tym postaram się dodawać nowe części równo co tydzień.


Witam nowego gościa Temire-chan♡. Ciekawe czy wrócisz, żeby to zobaczyć ;>  Wybacz zdrobnienie, ale mam tendencje do ich nadużywania. Czy to już schorzenie???!!!!

[podobno ludzie, którzy używają więcej niż trzech znaków interpunkcyjnych kolejno po sobie mają coś z głową]

13 komentarzy:

  1. Temira-chan melduje swoją gotowość do wystukania komentarza! Niepisemnego obowiązku każdego czytelnika!
    A więc.. !
    Kompletnie mi się coś pokręciło w głowie, bo totalnie zapomniałam, że przecież w Twojej historii znajdujemy się czasowo na samym początku kanonicznego shippudena! Taka jestem zaaferowana Nową Erą i Boturo, że absolutnie nie dotarło do mnie, że oto można się w czasie nieco cofnąć i zacząć wszystko, że tak powiem, od początku. Toteż nieco się zdziwiłam, kiedy zaskoczyło mi w myślach, że oto Sasuke dalej znajduje się u Orochimaru.
    To zmienia bardzo dużo w kwestii moich wyobrażeń na temat przyszłych wydarzeń (Joł!).
    Po pierwsze
    Jestem ciekawa jak Sakura poradzi sobie w strukturach Akatsuki. Na pierwszy rzut oka widać, że to twarda babka i wyrosła na naprawdę mądrą, niebanalną dziewczynę. Jej atak na Deidare, genialny. Taki kurwa w sam raz, żeby pokazać, jaka jest potężna i, zarazem, gotowa na wszystko (Swoją drogą, czy on to przeżył? xD)
    Itachi - cóż. Zbyt niewiele go tutaj, aby stwierdzić cokolwiek.
    Czy iskrzy? Na razie na pewno nie. Ale to z pewnością rozwinie się w przyszłych rozdziałach.

    Idealnie opisałaś relację między Kakashim a Drużyną 7, w tym samą Sakurą bo o niej było tam chyba najwięcej.
    Naruto, wiadomo, jak to Naruto. Aczkolwiek u Ciebie jest on tak perfekcyjnie kanoniczny. Przeżywa stratę przyjaciół i żałuje, że nie dokonał innego wyboru. Winszuję takiemu przedstawieniu jego postaci, gdyż w moim opowiadaniu mam skłonność do robienia z niego idioty. Nie wiem. To jest silniejsze ode mnie xD
    Tutaj natomiast Uzumakiego jest w sam raz! Nie mniej, i nie więcej.

    Ciekawi mnie, jak będzie wyglądało życie Sakury wśród członków Brzasku i czy będzie mogła wychodzić bez obstawy, by np. poszukiwać Sasuke? (Bo tak wywnioskowałam jej zainteresowanie postacią Orochimaru)
    A i jeszcze mam taką małą rozterkę! Czy Itachi jest tutaj tym Dobrym Itachim Co Chroni Wioskę, czy też Zimnym Skurwysynem Bo Tak?
    Oczywiście ja wiem, wiem że wszystko się okaże. Ale to się tak cholernie długo czeka..! :P


    Dzięki, za ten rozdział!
    Pozdrawiam
    Temira-chan ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mea culpa, faktycznie nigdzie w informacjach nie umieściłam od jakiej chwili zaczyna się historia. Walka z Sasorim i powrót Naruto do wioski naprowadza na właściwy tor, ale nie od razu, początkowo można doznać lekkiego wtf :c
      Chyba dodam jakąś wzmiankę o tym w spisie treści. Dziękuję za poradę!

      Muszę zdradzić, że później postacie mogą nieco odbiegać od kanonu, nawet nasz poczciwy Naruto, ale na to trzeba jeszcze chwilę poczekać ;3 Na tym etapie nie miałam na niego dobrego pomysłu, więc był taki typowy, przewidywany jak Naruciak w m&a.

      Co do Itachiego, to odpowiedź na to pytanie nie będzie jednoznaczna. O ile w mojej historii chciał chronić wioskę, to teraz raczej nie będzie o tym stale rozmyślał, ten wątek pojawi się nieco później. Ale z tego, co mogłaś wyczytać w poprzednim rozdziale, to nie jest bezdusznym skurwysynem, emo chłopcem, mścicielem bez skrupułów. Chciałam mu dodać trochę człowieczeństwa.
      cytat: "Wymazał jej wspomnienia przy pomocy niezwykłych oczu, a teraz stał tu jak rozhisteryzowany nastolatek modląc się w duchu, żeby nie obudziła się zbyt prędko. Chyba by uciekł."
      Miałam nadzieję, że zabrzmiało to nieco humorystycznie, kiedy wyobraziłam sobie Itachiego (postać z mroczną historią i, na pierwszy rzut oka, ponurym usposobieniem), który ucieka przestraszony przed jakąś siksą. W tej chwili był naprawdę zdenerwowany.

      A Sakura w Akatsuki... hmm... teraz chyba nieco mniej takich blogów, co? Parę lat temu było ich od groma, więc wymyśliłam sobie nieco inną wersję zdarzeń.
      cytat: "— Czy możemy tak robić? To znaczy, sprowadzać kogo nam się podoba... W takim razie jest nowym członkiem organizacji czy…
      — Nie bądź dziecinny, chłopcze. Jest moim podopiecznym, to wszystko."
      No właśnie, tak jak Sasori i Kakuzu mieli dużo szpiegów rozdsianych po różnych wioskach (część kanonu), to dlaczego któryś z nich nie może wziąć sobie ucznia? O ile nie będzie to kolidować w cele Brzasku nie widzę żadnych przeciwwskazań. Ale dużo więcej na ten temat dowiesz się z następnych rozdziałów. Także zapraszam za tydzień ^^

      Buziaki~

      Usuń
    2. Malutko tu masz tych komentarzyków, nie podoba mi się to. :<
      Ale to spokojnie, zawsze najtrudniej jest zacząć :)
      Wraz ze swoim kolejnym rozdziałem, postaram się Cię zareklamować. Może pomoże! ;)

      Usuń
    3. Zajmij się mną, senpai! xD

      A tak serio, to rzeczywiście początki są trudne. Zareklamowałam swój blog na siedmiu stronkach (więcej działających blogów z reklamami nie znalazłam), a nie chcę też na chama wpychać się do blogerek, u których czytam i komentuje z tekstem "no super, bardzo fajnie, a teraz odwiedź mojego bloga xyz". To nie o to chodzi xD Powoli próbuję poszerzyć zakres swojej reklamy, ale to wszytko wyjdzie z czasem. Dziękuję, że chcesz wziąć mnie pod swoje skrzydła Q.Q

      Usuń
  2. Przeczytałam. Bardzo mi się rozdział podoba. Powoli przekonuję się do narracji dwuosobowej. Widzę, że trzecioosobowej też używasz. :)
    Jestem ciekawa jak Sakura sobie poradzi z organizaji i czy nie stanie jej się krzywda.
    Naruto mi szkoda. :(
    Lecę do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobają mi się ramy czasowe opowiadania. Pomysłowo użyłaś wydarzeń związanych z walką Sakury i Sasoriego. Taka mega alternatywna wersja, która dla mnie mogłaby się bez problemu wydarzyć; )

    No i ten zmartwiony Naruto... ojoj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa i z ogromną radością witam nową czytelniczkę :D

      Usuń
  4. Rozdziały coraz dłuższe, coraz lepiej się czyta. Szczerze mówiąc, lepiej mi się czyta narrację trzecioosobową, dlatego cieszę się, że obydwie narracje się pojawiają w opowiadaniu. Zauważyłam kilka malutkich błędów, postaram się je przytoczyć:
    - W panicznym odruchu chciałaś skoczyć jak dzikie zwierze - zwierzĘ
    - — Nie musimy się tak bawić. Możemy najpierw porozmawiać zanim trzeci raz targniesz się na swoje życie? Itachi, czy Konosznie są naprawdę tak dumni? - Konoszanie
    -— Mógłbyś zabrać Deidare? - Ę
    - Miałem co do Ciebie dobre przeczucie. - ciebie z małej powinno być
    - raz pisałaś "Jinchūriki", a raz "jinchuuriki"
    - Nagato wysłał Hidana i Kakazu - Kakuzu
    - W jednym z ostatnich akapitów zaczynajacych się od "Ciała Sakury" jest rozpoczęta nawiasem wstawka, ale nawias nie jest zamknięty
    - on szkolił młodych anbu - wydaje mi się, że ANBU było pisane wielkimi literami jako skrót, ale mogę się mylić

    To kilka błędów, które zauważyłam podczas czytania. Nie pomyśl sobie, że Ci wytykam czy coś, chcę tylko pomóc, żeby czytało się jeszcze lepiej! Bo i tak jest już idealnie :P
    Podoba mi się Sakura tutaj. Ma charakterek i zapowiada się, że narobi niezłego bigosu w Akatsuki :D Tak mi się wydaje :D Korzystam z przerwy w pracy i lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Walczę z tymi literówkami i "bykami", ale cały czas coś mi umyka.

      A jeszcze dodam taką ciekawostkę, kiedy akurat poprawiam to słowo, wiesz że konoszanie/konoszanka itp piszemy małą? Ostatnio miałam taką rozkminę, nawet nic nie pisałam. To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Przecież Konoha to wioska/miasto, a nie kraj! Dlatego mieszkańców miast piszemy z małej np warszawiak. ^^
      <3

      Usuń
    2. Wiedziałam, ale faktycznie może się to pomieszać :D Akurat w tym przypadku chodziło mi o brakujące A :D

      Usuń
  5. PS zapomniałam napisać:

    Odnośnie akapitu z Painem: "Gdyby tylko posiadał takie pole do popisu jak biblijny, świat stałby się wreszcie miejscem doskonałym."

    Biblijny np. Jezus w świecie Naruto :DDDD Wyobraziłam sobie go jako ninja :D W sumie dobrze kontrolował chakrę, chodząc po wodzie xd no i edo tensei też umiał walnąć xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Napiszę jednak, tym razem krótko. Jestem ciekawa na jakiej zasadzie Sakura będzie mogła być uczennicą Sasoriego. Jak sam stwierdził, nie musi to kolidować z samym Akatsuki, ale do wioski na noc przecież nie będzie wracać. Nie może też dać znać, że żyje, bo ściągnęłaby Naruto i innych...
    Lecę czytać dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Stosunek Nagato do Konan jest przedstawiony dokładnie tak, jak ja to widziałam - pionek. To też jest jeden z powodów dla których Nagato w mandze jakoś nie zyskał mojej sympatii. Konan też jakoś nie lubię, z dzisiejszej perspektywy, ale takie traktowanie koleżanki z dzieciństwa uważam za godne potępienia. A więc liderek jest na razie w tym ff jedyną postacią która wzbudziła moją jednoznaczną antypatię, ciekawe czy tak pozostanie.

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Sayuri7
podstrona